Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

metafora

Użytkownicy
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez metafora

  1. W motłochu cudzych namiętności wyjadam resztki okrojonych uczuć Inni syci aż do pełni porywem serca W natłoku sentymentu spalają żar swojego serca w piecu pocałunków Chełpią się swoim szczęściem Jak zwierze swoją ofiarą Stoję pośrodku tego polowania Ja jedna Samotna W przestrzeni umarłej wiary w miłość Podarte myśli jak kartka papieru wyrzucona do kosza Tak kurczowo trzymam się swojego schematu by nie popaść w iluzje nadziei Moja egzystencja wolna od zależności innych ludzi Błądzi w obłędzie niezrozumienia Nie pragnę usychać jak kwiat bez wody Za dnia bez jednego Twego pocałunku Wierzyć w pochlebne szepty Z uśmiechem uzurpowanym na ustach Tylko ja i moja schizofrenia Mieszkamy w jednym pokoju
  2. W sercu Europy ukryli piekło Fabrykę śmierci Bezduszną maszynę Tysiące butów, które szły krętymi ścieżkami życia zatrzymały się w tym jednym miejscu Tysiące walizek, które już nigdy nie udały się w podróż czekają na swych właścicieli jakby czas stanął w miejscu Spaceruję po polu zwanym cmentarzem Stare,drewaniane prycze przesiąknięte zapachem lęku płaczu i ludzkiej bezsilności chowają w swoim wnętrzu tragiczną historię Żyję w kraju gdzie naznaczone jest piętno śmierci Gdzie jest jedno miejsce otchłani zaświatów Wychowałam się wśród wspomnień starszych ludzi W opowieściach gdzie zastyga martwy wzrok W chmurach dymu, spalonych kości zasłaniających jasne światło słońca przypominające barwy szczęścia Piece ostygły z żaru Bramy otworzyły się dla codzienności Odeszła przeszłość Odeszli ludzie.... Pozostał jedynie czarny sen który śni się nowym pokoleniom na znak pamięci dla tych co już są niewidzialni
  3. wtulona w słodycz słów gaszę dzień na powiekach ubrana w dotyk Twoich rąk rozpocieram marzenia na suficie maluje kroplami jesiennego deszczu barwy naszych snów kiedy wełnianym kocem z wzorem dużych kotow chowalismy sie w uscisku przed całym światem zakrywałes mi oczy palcami szkicowałeś naszą przyszłość nie bałam się patrzeć w nią z obawą bo Ty koiłeś moje lęki wyrzucałeś je do kosza który stał obok okna obok okna które było wrotami naszego świata za nim zamykała się codzienność która bezskutecznie uderzała w szyby próbując się przedostać do świata który stworzyliśmy sami
×
×
  • Dodaj nową pozycję...