Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Damian Augustowski

Użytkownicy
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Damian Augustowski

  1. Znów otworzyłem okno, stając na parapecie spojrzałem za siebie Ze ścian ściekały myśli, pod łóżkiem lękliwie chowały się wspomnienia, Na meblach resztki koloru i obwisłej farby, nic dziwnego tyle w nich ukrytych sekretów Wciąż wilgotny dywan od świeżo wylanych łez, tak mało tych ze szczęścia Na wytartych panelach, ząb czasu zakryła krew i resztki skóry Przez pokój wciąż przetaczają się duchy przeszłości, sylwetki moje i rodziny Wydarzenia o których nie opowiedzą ściany i ja sam nigdy nie wspomnę Wszyscy stają i spoglądają na mnie ze smutkiem, żalem, tęsknotą Nie proszą o wybaczenie, ja również, chcę odejść Nawet postrzępiony koc na łóżku nie kusi nadzieją na spokój, wieczny sen Odwracam się, ktoś woła, ktoś krzyczy, ja patrzę i słucham Nie ich, nigdy więcej siebie, słucham i widzę to co będzie Daję krok naprzód i nie spadam, nie mogę odbijam się od dna i lecę….. Do Ciebie.
  2. Spłynął po twarzy, dotarł do nóg Wydarł się z serca, porzucił go Bóg Przeżarł mi ciało, nasycił duszę Szepcze do ucha, morduje otuchę. Ucieka przed światłem, choć go przebija Nie czuje strachu, bo drzemie w nim siła Choć wraca wciąż do mnie, milczący i w nocy Ja się nie lękam, oczekuję pomocy. Na nic mi wzrok, ni mowa i słuch On bezszelestnie przychodzi jak duch Osiada na sercu kojąc mój ból. Wypluwam więc słowa na kartkę papieru Kryjąc w nich smutek, co zdławiłby wielu Nie znałbym czasu, gdyby nie odszedł Gdy wstaje słońce, by wrócić wraz z mrokiem Błędnie na świt zawodzę wzrokiem Skończyłem już szukać...miłości Bo ból co od śmierci jest gorszy To życie w samotności. Niech grają, więc skrzypce i dmą w fanfary By ukryć smutek trzeba ofiary Poświęcę więc wiarę na miłość w swym życiu Ożenię się z nocą, nie będzie nad ranem już krzyku.
  3. Spłynął po twarzy, dotarł do nóg Wydarł się z serca, porzucił go Bóg Przeżarł mi ciało, nasycił duszę Szepcze do ucha, morduje otuchę. Ucieka przed światłem, choć go przebija Nie czuje strachu, bo drzemie w nim siła Choć wraca wciąż do mnie, milczący i w nocy Ja się nie lękam, oczekuję pomocy. Na nic mi wzrok, ni mowa i słuch On bezszelestnie przychodzi jak duch Osiada na sercu kojąc mój ból. Wypluwam więc słowa na kartkę papieru Kryjąc w nich smutek, co zdławiłby wielu Nie znałbym czasu, gdyby nie odszedł Gdy wstaje słońce, by wrócić wraz z mrokiem Błędnie na świt zawodzę wzrokiem Skończyłem już szukać...miłości Bo ból co od śmierci jest gorszy To życie w samotności. Niech grają, więc skrzypce i dmą w fanfary By ukryć smutek trzeba ofiary Poświęcę więc wiarę na miłość w swym życiu Ożenię się z nocą, nie będzie nad ranem już krzyku.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...