Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Andrzej Pik

Użytkownicy
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Andrzej Pik

  1. w wygodnych papuciach przy kaflowym piecu wykpiona kara zwolnieniem lekarskim i ławka za stołem z powyłamywanymi nogami znudzona już deszczem codziennych przekleństw o płynący rynsztoku udziel wreszcie kanałowi ostatniego namaszczenia
  2. zaklinam siebie w kamień zastygłej tęsknoty rzucony w nieme półsłówka idealnej niedoskonałości obracam minione spojrzenia na parabolicznej karuzeli monachijskiego muzeum techniki w głowie czuję wciąż wrzenie destrukcyjnej katarakty o stopach gotowych by ujrzeć krawędź moralnej nietolerancji
  3. próg za progiem po gryfie spadającej szklanki sklejone krople herbaty rozbijają złamany nos niewinną czystą ścierką do zasiłku rodzinnego poleruje szarą podłogę świeżymi kroplami krwi
  4. zamknięty w nieforemnym sześcianie ozdobionym kwieciem postrzępionej tapety siedzę podparty cierpiącym regałem za kratami przysłoniętych żaluzji znów oszukany przez paczkę indyjskiej herbaty czyszczę ekran czarno-bielego telewizora ze śnieżącej dyskusji szczerych kłamstewek
  5. wielkie dzieki, rzeczywiscie teraz jest duzo zgrabniej - ale przeciez dopiero sie ucze.
  6. Ubrudzony praktyką poczucia odrębności, Przygnieciony nieskończonością skrzyżowań norm społecznych, pogiętych przepisów z wersów konstytucji, rzygam sondażem kłamliwych cyferek, podpartych prawą ręką lewicowego mańkuta. Z osłem u boku, poruszam się ruchem prostolinijnym po krzywym kole abstrakcji, przegłosowany zwykłą większością głosów.
  7. patos dziś jest aktorem teatru spóźnionej punktualności wyrwany z galanteryjnego klubu pickwikowskiej etykiety i odwołany do aroganckiego działu prymitywnej impertynencji a to dlatego że klepsydra zastygła w aplauzie moich przyszłych bezimiennych przedmówców
  8. Iść alpejską doliną, łąk nieogarnionych, Nie odwracać wzroku od szczytu śnieżnego. Nie szukać w pamięci marzeń upragnionych. Czuć taniec we włosach wiatru beztroskiego. A ptaki, gwiazdy, słońce ponad nami Z zaciekawieniem śledzą życia los. Chwalimy razem jesień łez strugami I chowam w sercu z listu Twego głos. Po ścieżce idzie kot, samotnie kroczy. Zaciera brzytwą w pamięci ślad. Zerwany most, lecz życie się dalej toczy Płynący w żyłach do serca jad.
  9. krnąbrny strach przeciera mi oczy wyłamuje liść palisandrowy z ogrodu psychiatrycznego krzywych kanarków zamienia odciski bałwochwalczych spojrzeń w twardą partycję kolorowych snów sponiewieranych przechodniów z oceanu mysich odchodów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...