Łez mnie dopadła pełnia,
wypacza się krajobraz.
Odjeżdżam w dal unosząc
Twych rąk spragnione biodra.
Dwa palce na krzyż splatam,
niech się bezbronnych trzyma
miast mnie, powykręcana
dłoń losu – skurwysyna.
herbata jak herbata
parzy się nie wiadomo z kim
i za czyje pieniądze
podła suka
zawsze wysypuje się
na dno
uwielbia się zalać
czarci pomiot do tego z fusami
cukrem ją można zaprawić
a niech tam
i tak zapaskudzi kubek
odwodnisz się na słono
powieki zakryją
tęczówek cudny prześwit
obojętność postronnych
wykrwawi cię do cna
ripostując cierpienie
litościwym uśmiechem
już nie płacz
bo odbierasz sens
przed-rozstaniu