na obraz i podobieństwo podobno stworzony
a depcze po żonkilach i przeklina obłoki
w stworzenie z nicości bezgranicznie wierzy
a doskonałość w lustrze i własnych rysach twarzy
obłudę potępia i kłamstwem się brzydzi
a rzutem kamienia odmienność dostrzeże
kolana ugnie i czoło pochyli
gdy kamień u szyi nadzieję odbierze
wyznań nie słucha i kwiatów nie daje
bo z pełną kieszenią samotność nie straszna
drugiego człowieka jak siebie samego
czasami tylko kończy mu się flaszka