Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Anna Bianchi

Użytkownicy
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Anna Bianchi

  1. w wielkie słońce odlatują przecinki równym kluczem, kropki wchłaniają się jak krem. nie ma powodu przypuszczać że exodus ominie całą resztę ostatni wykrzyknik właśnie nabrzmiewa i ciemnieje wielokropek rozwija się w przestrzeń pojedynczym strumieniem atomów odbierze go daleka planeta nazwie promieniami zapadłej gwiazdy paradoksalnie blisko prawdy bo przecież rozpadają się w postępie geometrycznym cudzysłów i średniki odpełza znak zapytania ostatni szczur z okrętu ten najbardziej doświadczony najstarszy są powody przypuszczać że to właśnie jego wygnano z raju gdy pojawiła się pierwsza wątpliwość nie bez przyczyny dano mu kształt żmijowy pytajnik zagląda w oczy ofierze szantażuje brakiem rozwiązania ukąszeni przez niepewność nieporadnie zmagamy się z trucizną z dnia na dzień coraz mniej ciekawi odpowiedzi
  2. Boże na wysokościach naucz mnie żyć bez goryczy jak oddychać równo i głęboko pokaż mi bo chciałabym wiedzieć od zawsze zdradź mi troszkę chwytów praktycznych czerwień dostrzegać głównie w kwiatach dobrotliwie milczeć w katedrach strugać krzyże gdybyś wyjaśnił też jak chorować na przejechane psy nauczyć oczy kominów i wyzdrowieć bylibyśmy z pewnością przyjaciółmi a tak dla wspólnego dobra musimy się ignorować i udawać że pustynie tworzy nie Słowo a niezbadane wyroki dziury ozonowej
  3. czekałam cały dzień żeby napisać nie ma ciebie mijali mnie ludzie ciekawi pan z aktówką w pośpiechu ciśnienie najniższe od lat czterdziestu mgła powiedziano mi o sztuce że jest piękna rozlałam kawę piłam wino dobre z sąsiadem ma dziewczynę ona ma samochód na nieszczęście pojedziemy nad morze będą mieć dzieci co jeszcze nie ma ciebie mały siniak na podudziu nie boli na skrzyżowaniu stał przyjaciel dał serduszko z plastiku bez zmian jem w barze jak zwykle pada nie ma ciebie
  4. napiszę kiedyś wiersz najpiękniejszy nie o miłości nie nie wypłaczę go nad ranem w oknach tramwajów nie wypatrzę o miłości nigdy o niej nie da się pisać rozsądnie o niej to tylko ze łzami z zadrą w sercu winem na balkonie no a dla mnie jak plecak przez ramię ta miłość obija się po plecach wiecznie ciąży ni jej oddać ni zostawić nic ważnego
  5. za górami za lasami za horyzontem w który wbijają się ptaki żyła księżniczka głęboko osadzona w rzeczywistości dłonie miała białe oczy chłodne i brak warkocza za oknem kiedy książę przyjechał młody obyło się bez egzaltacji powietrze gładko przechodziło przez ich gardło usta nie drżały oboje wiedzieli czego chcą dom rodzina samochód wesele skromne bez wróżek co mogą dziś wróżki to już koniec w zasadzie dobranoc dalej już nic się nie zdarzy teraz przytul mnie kochanie tylko mnie przytul pocałuj mocno
  6. nie maluj mnie w światło nie owijaj mojego domu w łąki rozedrgane wiatrem w kominie dziećmi też nie rozświetlaj mi oczu moje ręce są ich puste popatrz
  7. tej wiosny chyba cię nie będzie nabrałam podejrzeń po pierwiosnkach nie pachną jakbyś stał za płotem z ręką zawisłą nad furtką ptaki krążą bez celu wypatrując cię na ścieżce wiatr się snuje z nadzieją nasłuchuję drzew chyba już bez ciebie szumią mocno borykając się z życiem zapomniały
  8. spakowałam walizki odchodzę bilet na nieobecność ważny od jutra podjęłam decyzję najpierw ubędę z powietrza jasny kontur zniknie z zachodem omotany zapachem o cień się więcej nie potkniesz zabieram ten zapach mam go od zawsze głos dotyk oddech we śnie zostawiam nijak mi z nimi nie istnieć co do wspomnień pójdę na kompromis jesteśmy dorośli potrafimy się przecież dogadać zatrzymaj pierwszą noc w zamian za łzy pierwsze były moje nie będziesz się przecież kłócił zabieram połowę goryczy chleba powszedniego przyznasz że słusznie oraz prawem zasiedzenia całą samotność muszę przyznać chętnie ukradłabym ci spokój odkąd nie mogę kupić własnego za nadbagaż nadziei to chyba tyle jeszcze parę spraw może trafisz gdzieś na naszą miłość pamiętasz nie gorąca bo stygła przez lata nie za duża szukałam długo w tym naszym bałaganie na próżno to tyle nadziei wiary zdrad pożegnań nie liczę szkoda czasu na wszystko sam rozumiesz otwarte okno zaprasza mnie do nieistnienia
  9. a teraz powiedz mi jak umierać jak pozwolić opaść powiekom pokaż nie dojadać chleba naucz mnie pokaż mi jak odchodzić nie zostawiać kręgów na wodzie naucz miękko spadać pośród liście bo tam między korzeniami drzew czeka spokój wszystkich wypisanych długopisów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...