kolejno zabijając
myśli i wypalając je
bezlitośnie płomienie
gorejących oczu
zamykając krąg przemian
stając się nicością
bez odczuwania
przekraczając kolejno
bariery marazmu
oniryczne westchnienie
o brzasku krzycząc
imię braku boga
bez iluzji
bez stanów
zatapiając kolejno
okręty nadziei
sprzedając uśmiech
za darmo
zamieniając płacz
na nic
z wrzącej krwi
zostaje spokojny kwiat
który zwiędł
zanim nadszedł jego czas