Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

maarek

Użytkownicy
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez maarek

  1. w salonie uliczek z portretami kamiennych drzew gawędzi czas na meblach dziadków księżyc rumieni ostygłą herbatę w ciszy przebiegam po ornamencie snu chwila zamienia samotność w deszcz krople chmur wywołują fotografie Odysei twarzy w dłoniach utopionej
  2. w ciszy ramion drzew wkradamy się w wiosnę powoli sączona w małych dawkach aby zrozumieć jej przyjemność młode tulipany łagodni kochankowie grono pedagogów i gałązki śpiewających ptaków maj wznosi się ponad ławkami kapie z drzew podniecona zieleń
  3. gdzieś w okolicach piątej dryfuję do góry dnem niebo gubi chmury perony mają smak próżniactwa na ścianach miasta budzi się niedziela mijam stację Aniołów wirtualna ręka częstuje mnie porannym espresso życie to piekło krzyczy wariat w głębi ( na lewo) wyjście ale Bóg jest tak wysoko dom tak daleko...
  4. gdzieś w okolicach piątej dryfuję do góry dnem niebo gubi chmury perony mają smak próżniactwa na ścianach miasta budzi się niedziela mijam stację Aniołów wirtualna ręka częstuje mnie porannym espresso życie to piekło krzyczy wariat w głębi ( na lewo) wyjście ale Bóg jest tak wysoko dom tak daleko...
  5. w mglisty poranek samotna ogarnięta lękiem skryła się w moich dłoniach biała jaskółka z papieru
  6. Na kamiennych schodach czarny kot oparty wąsem o Koloseum rozłożone niczym dziurawa muszla pod rzymskim niebem skropione rdzą czasu uśpione. Zmarszczki murów leniwie tworzą obraz przemijania odbity w kocim spojrzeniu jak w bezmiarze wieczności.
  7. Gdy wieczorem staję na szachownicy chwili pokutnej skruchy znajduję mozaikę pól jasnych i ciemnych w moim wieczornym rachunku sumienia nie potrafię samotnie oddzielić blasku od cienia ciepła od chłodu ta jedna myśl wciąż się czuję bezradnym żałuję przepraszam i obejmuje mnie skrzydłami Anioł Przebaczenia
×
×
  • Dodaj nową pozycję...