lubię czyste kartki
i słowa krążące gdzieś pod skórą
w siateczce naczyń bólonośnych
so let's have a threesome
with such a flat word
let's call it my name
replace me for a while
cause i need some time off
pozbywam się
wyblakłej umiejętności zakwitania
na moich ustach susza
sorry you can't define me
and chose the easiest way
to trample my identity
zapominam karmić empatię
ledwo schnie
w doniczce
ceramiczno-palczastej
przy nodze
na krótkiej smyczy
prowadzć się
jak tania dziwka
sprzedając otwarte złamania
nienaruszonalnych zasad
łamią się rusztowania
kośćca mojej duszy
wtłoczyli chemię do żył
i mimo cierpkiego smaku
słodko od krwi
pomiędzy zębami
'zero er ha minus'
zgaś!
nie chcę światła!
krąży wokół mnie
gryząc garściami skórę
muszę oczy odbiałczyć
ciii
wrócę jutro
pozwól spać
moja głowa
na wskroś
okrutnie przebita
zapachem pomarańczy
i słowa dudniące
'to już! to już!'
biegnę na ratunek
śnię nie-głeboko
nie-delikatnie
nie-realnie
i zbudzona nagle
twojej dłoni
nie-dotykiem
a jednak...
wciąż tylko oczy
co rano podbite
nocnym nie-trzymaniem łez
pachnę nonsensem
od przedjutrza
z głową na kolanach Haśki
staję się kotem
i choć nie lubię
jak wtula twarz w moje futro
nie-deszczowo mruczę
a na dworze już tak jesiennie
od złota moich loków
lubię twoje wiersze. czytam je nie tylko tutaj.
w tym utworze jest jakiś fascynujący spokój, bardzo dobrze się go czyta. może dlatego, że lubię liście i jesień lubię :)
pozdrawiam :)
nadużyta
przewrażliwiona, bo wciąż niepewna
a tylko w siebie wierzę
wysysaj mocniej
więcej ci dam
bo ja to tak mało
w tak mało wierzę
ile znaczę ?
nie ufam już wcale
tobie ... życie