Noc wschodziła nad ziemią niczym dym upływa z fabryk.
Komety przedzierały niebo wydając gwiezdny ryk.
Światła zapalane wywoływały wieżowców pożogę.
Ostatnie autobusy dzienne dawały nogę
leniwie idąc do legowisk stacji ostatecznych.
Dziewczyna mknąc rowerem szukała mężczyzn bezpiecznych
- tych nieustannie brakło jak alkoholu w poście.
Śpiewając, pedałowała po zalanym księżycem moście.