Kończę, co zacząłem przed wielu laty...
Idę nową ścieżką przez gęstą dżungle...
Nie mam siły i ambicji, tylko wiatr mnie w głąb pcha...
Przed laty zacząłem, a teraz kończę...
Ciepły wiatr tuli i łaskocze policzek...
Letnia bryza orzeźwia strudzonego ducha...
Sam nie potrafię pokierować,
Zawsze błądziłem.
Mętny wędrowiec szuka przytułku,
Miejsca na jedną noc,
Na ostatni nocleg.
Na drodze leżą liście porzucone przez matki...
Widzę światło u skraju nieśmiertelnego lasu,
Pełnego ducha wszechobecnego.
Błędny ognik, walczy z tłumiącą ciemnością,
Z góry tysiące igieł wbija w niego wzrok,
Mały, bezbronny, chciał tylko świecić...
Czarna kotara opadła,
Znikło wszystko, co wielbiłem...
Widzę kres...
Widzę kres...
Co poczęli przed laty,
Dzisiaj się zakończy...
Dzisiaj z tym skończę...