skąd to światło?
oślepia, oczy przymrużone,
niecierpliwy uśmiech,
energia przenika przez dłonie,
kulminuje się, nasila,
myśli płyną kaskadą barw
wirują w przestrzeni,
blask tęczy w oku
zdradza ich obecność,
świt przybrany kwiatami,
ach zdradzieckie kwiaty
nie dające się zdemaskować,
otucha niestrudzona,
karnawał trwa,
nie czas na wątpliwości,
gra muzyka,
tłum przybrany w maski
zabawia, zwodzi,
okręca jak ciuciubabkę,
obezwładniający cytrynowy strumień
porywa w wartki nurt,
rozpędzeni na rwącej rzece,
za późno żeby się cofnąć,
zdemaskowane barwy,
rozpoznane maski,
świat drwi z bezsilności,
kolory zmieniają odcień,
historie lubią się powtarzać,
kolejna zdaje się być znajoma,
wątpliwy happy end,
potok pędzi, wiruje,
pod powierzchnia,
bez tlenu,
niemoc, strach,
za daleko do brzegu,
rozpędzeni na rwącej rzece,
za późno żeby się cofnąć,
fale łaskoczą łagodząc niepokoje,
upajają jak słodki nektar,
znowu gra muzyka,
okręca się wstęgą wokół jaźni,
cudownie,
nasyca zapachem smakiem,
karmi zmysły,
coraz mocniej,
szybciej do tańca,
karnawał trwa,
ryzyko bez znaczenia,
ten smak uzależnia,
pożądanie,
więcej,
natychmiast,
nim straci swą świetność,
w niemej, kalekiej nadziei,
niech nie okaże się trucizną.