Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

agnieszka sm

Użytkownicy
  • Postów

    43
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez agnieszka sm

  1. kocham cię jak zapach lata
    wierząc bezwarunkowo
    w wyzdrowienie
    w dopełniający się doskonale
    kształt naszych ust
    co dał początek wszystkim
    smakom kolorom i słowom

    to dotyczy jednostek
    ta pewność
    że mozna pomylić się
    o jeden pocałunek
    z kimś innym
    nawet o dwa
    i o więcej jeszcze
    a i tak jest się
    jedynie tylko ze sobą
    początkiem i końcem

    wersy wiersza
    doprowadzają do obłedu
    czasem do brzegu
    twojego języka
    w majakach
    wyobraźni

    wilgotne zdania
    spinają mózg
    klamrą choroby
    nadal myślisz
    że jestem wyjątkowa?

    juz wiemy że nie

  2. Dwa kroki i już można być samym. Ściany w pokoju, teatr podręczny, powietrzny pył, pajęcza nić. Wszystko się sypie garściami: płacz, milczenie, migotanie światłami...Twarz nieruchoma nim zagrzmi słowo, sufler ukryty pod powiekami. Stoję ze spuszczoną głową. Nie gram jedynie chwilami z Tobą. Cichnę w ostatnim akcie tworzenia, czas mnie pokonał ćwierćnutą wspomnienia...
    Trochę jałowo stygnie kawa i będę wisieć niearomatycznie w snach, w niespełnieniach...
    Pajęczyna przyciąga to, co zależy jedynie ode mnie, od tego jakiej używam śliny do wyrobu sieci.Tkam sieć na siebie i nie miałeś być ofiarą...
    Jakże się myliłam.
    Przepraszam.
    Za słowo.
    Ściany w pokoju, teatr jednego widza.Dwa kroki i już można być samym, jeden do przodu, jeden w tył... Stoję w miejscu, to proste. Wyginam się w pałąk, w ciszę.
    Miłość jest lepsza bez krzyku, Bóg lepszy bez namacania…Kiedy przychodzi tak nagle, choć zawsze niezmiennie wschodem słońca, odpuszcza mi wszystko oddechem wiatru, obdarza pewnością gorącą jak krew, cicho- kocham.
    Wiesz o wieczornej ciszy co wytrąca z ust zrozpaczone niechciane sylaby? Znasz to słowo, co się boi świtu? Co chce zostać powietrzem?Wiesz o smutku, który zasypia kiedy się budzisz...?
    Potknęłam się o fałszywe znaczenie, bolą kolana, ból obudził pamięć...Napisałam kartkę - coś miałam ważnego (tak się boję słów...).
    Napisałam Tobie – wszystko to WMÓWIŁAM sobie.
    Dwa kroki i już... można być samym...

  3. Cytat
    Hmm...mam nadzieje, że to nie autoportret;) dobrze rozumiem, że "aga" celowo z małej litery? Klimatycznie, spójnie, zwięźle. Mało tekstu a tak dużo mówi... ode mnie +, kurcze ma ten utwór coś w sobie. Dzięki za niego



    I ja bardzo dziękuję... za miłe słowo...a ten utwór, taki jak życie. Prawdziwy. I dobrze, że zajmujący, pozdrawiam cieplo
  4. Tak jak ziemia na jesień wypluwa wszystkie szarości i chłody, tak jej świadomość w okolicach tego dziwnego listopada zaczęła wypluwać ukryte w katakumbach mózgu lęki.
    Lęk przed śmiercią. Lęk przed pająkiem. Lęk przed wyjściem na ulicę. Lęk przed powrotem do domu. A przede wszystkim- paraliżujący lęk przed paraliżem.
    Niechętnie przyznaje się ile ma lat, gdzieś pomiędzy 13 a 100, w zależności od pogody i światła, a w pewnym wieku najlepszym oświetleniem jest noc… Należy do osób, o których mówi się, że są infantylne…
    Należy do osób, o których zwykło się mówić, że urodziły się stare…
    Pytanie, które przesądziło o jej kondycji psychicznej: co z ciebie wyrośnie nasza mała ago? Odpowiedź z czasem coraz bardziej zawzięta: Ja. Czytacie: potwór.
    Polka to taniec. Polka to kobieta urodzona w tym kraju. Tu można stać się potworem. Z mężczyzną chowającym się jak chomik na ramieniu przez długie cztery lata. Dość było.
    Pierwszy Mężczyzna liczył się na pewno. Pamięć wżarła się w ciało i nie wywietrzała do dziś. Byli i inni. I te cztery lata małżeństwa. Tego pamięć już tak wyraźnie nie rejestruje, bo Pierwszy Mężczyzna wrócił. Albo – ona wróciła do Niego. To jest powód, dla któro nie wychodzi z domu na spacer nocą.
    Pisze listy. Listy to spowiedź. Spowiedź to rozgrzeszenie. Chociaż nie zawsze. Pisze coś grubszego, bo dziś liczy się objętość, ale to za bardzo stało się nią, więc nie wie czy odda innym. Nie umie pokazać. Kopie w kamień ze złości. Kopanie kamienia czasami pomaga. Albo kawa. Pije się ją najpierw z nerwów, potem z rozpędu, a jeszcze potem - z konieczności. aga pije coraz więcej kawy i tylko czasem łudzi się, że pije mniej.
    Coraz częściej patrzy na listopad swego ciała. Na nową fałdę na brzuchu i biodrach. Na zmarszczki wokół oczu, włosy, które są zmęczone, mniej bujne. Potem dopisuje do listy zakupów pumeks do zdzierania zbędnego tłuszczu.I pastę wybielającą żółty nalot na zębach. I szampon na objętość do włosów. I wyrzuca pusty słoiczek po kawie. Potem kupuje nowy.
    Zaczyna snuć niepokojące plany, przy czym najlepiej wychodzą plany na… przeszłość. Od początku chodziła tyłem, a w tym kierunku droga zawsze jest niebezpieczna. Kiedyś o mały włos nie zabiło jej. Leki na głowę były wówczas konieczne. Wyjazd też, ktoś kto nie musiał, w życiu nie zrozumie.
    Teraz jest lepiej. Wspina się. Wierzy w krasnoludki. Czasem zdobywa ośmiotysięcznik. Zna już pełnię szczęścia. Zna siłę cierpienia.
    Zmiany w krajobrazie zachodzą niezauważalnie. Więcej fresków pod oczami, tylko tyle. Dłuższe godziny. Uwodzenie samej siebie. Łzy jak żołędzie przed lustrem.
    Przemijanie.
    Najpierw na podobieństwo kobiety zbudowano lalkę.
    Potem na podobieństwo lalki zbudowano agę.

  5. ostatnia kropla
    gorzkiej kawy
    krzywizna szklanki
    lśni wschodem
    bladego słońca
    smakuję w kawie
    twoje zagryzione usta
    i już dzwonią szyby
    skostniałe od zimy
    i już patrzą szyby
    przez mgłę halki ciemną
    niezapominajką
    twojego spojrzenia
    pokój pachnie
    tym niebieskim światłem
    pokój pachnie nim
    tak mocno
    w miękkość języka
    w dołek obojczyka
    w głęboką rysę
    od policzka do warg
    wżyna się pragnienie

  6. List I
    tak na wszelki wypadek
    powiedziałam - do jutra
    głupio powracać
    stałam pod twym domem
    kilka godzin...
    teraz zbieram z chodnika
    ptasie pióra
    jeszcze coś napiszę?
    to byłby sierpień
    ubiegłego roku...
    niestety -
    zamiast życzeń
    urodzinowych
    zapewne stać mnie będzie
    na ciszę
    włożenie szpilek
    i różowej bluzki
    i taniec przed lustrem
    samotny...
    tak na wszelki wypadek
    powiedziałam - do jutra


    List II
    Piszę znowu...Znasz mnie i dostrzeżesz spisaną na kolanie prawdę, tę moją, równoległą do tej, co na recepcie, wprost z biurka psychiatry...Wkłuwam sobie przeżycia, żmudnie i zapamiętale, nieporadnie omijając wszystkie bolesne zrosty... Notatki upstrzone wykrzyknikami są krótkie, szarpane pośpiesznie, jakbym zaznaczała nimi drogę ucieczki. Wybujałe pędy decyzji podchodzą do gardła, wrastają w oczy, więc jestem jeszcze ślepa, po stoczonej ze sobą walce. Po omacku rozpoznaję nowe możliwości. Spokój wydziela swobodną przestrzeń i tlen - chwytam go łapczywie w płuca i dłonie... Pospiesznie chcę skręcić na zakręcie życia i nie zgubić ...ciebie, myśli znów przyłapać na skłonnościach do latania. A przecież wszystko co się złożyło na tą historię było banalne. Ciekawość, wola poznania, wiersze, niecierpliwość każdego spotkania, stanie pod Twoim oknem, taniec bez kroków, palące pożądanie, moje zaczynane od nowa życie...I tak samo banalny jest fakt, że nigdy nie spotkam już kogoś podobnego, a nawet nie chciałabym, żeby ktokolwiek ważył się być do ciebie podobny... Zapewne też zatrzymam się na poziomie zimnych przygód ciała, których nie zapamiętam wcale. Nie znajdę w tym mojej ukochanej poezji, tej gorączki niecierpliwej tęsknoty, byleby znów Cię zobaczyć. Czuć. Kochać. Nic innego poza tą odczuwaną potrzebą, nie będzie tak pokrewne szczęściu...

    przez bezsenną noc
    nad ranem
    zero odpowiedzi
    nikt inny nie przegapił
    takiej sznsy
    a ja nie odnajdę sie
    w tym przebarwionym świecie
    szczerość porusza sie
    poza czasem
    to nie ma nic wspólnego
    z pulsem pani doktor
    siedzę w swoim fotelu
    naprzeciw
    mierząc kiedy
    jestem najbliżej prawdy

    List III
    Solidny metraż dnia w grubych deszczowych zasłonach- przede mną kawa,jakaś nadzieja -głupia moja nadzieja na trójkąt... Nasza równoległość odbić jest stanem pewnym, niesamowicie mocno doświadczonym.
    Cierpieć to trzymać kubek blisko ust i pić-pić świadomie szybkimi łykami,żeby gorący wrzątek boleśnie parzył twoim oddechem, bezmiarem drżącego cienia i światła w pustym powietrzu (zwlekaniem) testuję wytrzymałość materiału jakim jest wola... Doświadczam ciebie tym poczuciem straty... wrócę na nowo, nawet w postaci najnędzniejszych drobnych wysupłanych ze wstydem z kieszeni na jedną, jedyną filiżankę czarnej herbaty,którą znów wypijemy razem. Tymczasem piję za pierwsze zbliżenie ust do ust, w którym zamarły nasze twarze...Za pierwszy trzepot niecierpliwych palców na nagiej szybie późnym wieczorem i to jest ból tylko, tylko mój... Zwichnięty gest pożegnania, które nie powinno się zdarzyć zastąpił wszystkie narzędzia komunikacji i to głupie doprawdy, że tak co dzień od nowa, nieustannie zliczam cię na palcach.

    najdroższy...
    ciebie nie ma
    jedynie się
    przydarzasz
    błogosławi cię
    gorączka ciała
    i bezwład kończyn
    zemdlałam to nic
    potraktujmy to
    dwuznacznie
    takie sytuacje
    to moja specjalność
    najdroższy
    chcę cię dotknąć
    jeszcze tylko raz
    nim sztuczki
    lekarzy od duszy i ciała
    zaprowadzą
    mnie na most
    i to będzie najlepsze
    utrzymanie życia
    w ryzach

  7. odsłaniam ciało pięknieję -

    taki sen dobrze zapamiętać

    kiedy możesz

    kołować nad sobą

    taka znajomą taką

    mimo odpływu

    pełną mocy niezmienną

    w trwaniu dla ciebie

    w ekstatycznym

    milczeniu snu

    taki sen dobrze zapamiętać

    godzę się na zniewolenie

    odsłaniam ciało pięknieję-

    boli

    (...)

    Do czternastej przeklina się ciężkość woli i brak energii. Od czternastej zanurza się w jej niepojęcie łatwo dostępne źródło. Ostrożnie stawia się stopy. Zwłaszcza na moście. Ciało czasem zadrży od muzyki, która może być rytmem życia. Hoduje się uparcie na piersiach księżycowego kochanka. Dużo można wtedy pisać... Połowę z tego drzeć. Muza staje się nieoczekiwanie żarłoczna.I gryzie się z niemocy nadgarstki. O czwartej ból staje się błogosławieństwiem bo oznacza, że przez zdolność czucia jeszcze się żyje...Śpiewają anioły. W misteryjnym uniesieniu szlachetnieje się przez czyste łzy niepamięci, co zaznaczają chwilowość snu. O szóstej rano miażdżące światło słoneczne, rozjeżdżające wyciem silników samochody (...)

  8. Za szybki niekontrolowany płacz: czarnym tuszem - nerwowym gestem , zmarszczką z kącika oka w dół, cienka kreską - linia do serca. Zaczepiona rano o wczorajszy dzień, sen, od niechcenia, mimochodem , pomiędzy tłumem ważniejszych spraw - pracą - ludźmi, godzinami. Koszmar senny - pętla wspomnień. Ale ja dzisiaj to już nie tamta ja. Zapuszczam włosy w haftowaną przemilczeniem noc. Zaplątuję się nieprzytomnie w świetlistość. Lamp czarodziejskie kręgi na pustym, sennym, nocnym asfalcie. Niewyspana noc z policzkiem przycisnietym do szyby. Poranne, niemal rytulane czynności, próby zdefiniowania tego, co się dzieje z odbiciem twarzy w lustrze. Nic już i tak nie poradzę. Nie zdążę zrobić kroku dalej - kroku wstecz. Piosenka snuje się, odnajduję to, czego nie ma, czego nie chciałam szukać. Widzę nas smarkatą dziecięcą wyobraźnią. Nie przeproszę za siebie (stale to robię), nie wyprostuję krzywej linii uśmiechów, najbardziej moich - niekłamanych. Nie zawrócę z drogi szelmowskich listów gadających wierszem - słanych z uporem do Ciebie. Nie uwierzę sobie, będę chciała odejść. Gdyby tak może spróbować jeszcze wziąć worek, prędko, prędko z tą nową sprawą w głowie na śmietnik wszystkich moich emocjonalnych, źle podjętych decyzji? Za późno. To się stało - już... Za szybki niekontrolowany płacz w boleśnie odczutym, w tym nie w porę, zawstydzonym sobą tak rano, tak jeszcze za wcześnie - spaźmie szczęścia.

  9. Zbliżam sie powoli do mężczyzny, którego pewnie nigdy inaczej nie poznam, bo dla mnie sie nie zmieni na pewno. Cóż- taki mężczyzna nie zmienia się nigdy. Nie rozumieją mnie inne kobiety, kiedy mówię ,że to mi wystarczy... A ja... Wciąż mogę przecież co dzień poznawać tego mężczyznę lepiej , ciągle na nowo, za każdym razem inaczej, żyjąc tym , czego nie było miedzy nami i tym co sie już zdarzyło...
    Zbliżam sie do niego chłodem jesieni, skrami szronu we włosach i na rzęsach , gotowa rozchuchać ciepłem oddechu lód w jego dłoniach niesiony jeszcze z minionej jesieni rozstania... Zbliżam się nieśmiało, życząc sobie przypływu tej mocy, o której już zapomniałam, którą nierozważnie zostawiłam na ostatnim zakręcie życia, zbliżam sie tak, bo warto....

  10. Zapamiętać... na ścianie niewinny cień marzenia, korale gwiazd zawieszone na letnim niebie. Ten śmiech perlisty, radosny, najczystszy z niewinnych, pozbawiony jakiejkolwiek zmysłowości, zalotności, jakiegokolwiek nastawienia na osiągnięcie wrażenia, poklasku... Po prostu - śmiech przy tobie, dla samego tylko faktu śmiechu, bez żadnego następnego kroku... Zapamiętać, zacisnąć pod powieką pewien obraz, kształt twarzy, zarys postaci. Pierwsze, przez to wzrokowe poznanie - wzruszenie... pierwsze łzy zranionego serca, wyszydzonej próżności. Zapamiętać... ponieść poprzez jesień aleją pełną kasztanów... W koszu pełnym orzechów i czerwonych liści postawić to wszystko cicho przy twoim łóżku.
    I właśnie wtedy, kiedy śpisz najmocniejszym snem, dyskretnie, bezszelestnie, nienachalnie, tak żeby cie nie zbudzić, tak długo, długo popatrzeć na ciebie ... Zapamiętać... i cichutko odejść... ku kolejnej zimie.

  11. Ooo, fotki, fotki. Cóż tu mamy....? Na przykład.... Wpadła mi niemal za pierwszym kliknięciem taka.... Zwykłe życie na dużym placu wielkiego miasta, daleko od Polski, na tej fotce stoje oparta o balustradę ( jakie miałam krótkie włosy, jaki chudzielec, ooo), za mną jest wielka brama, za bramą rynek, przy nim wielki parking....Ooo, niemal w tym samym miejscu (ale to już inne zdjecie) stoi sobie chłopak, wysoki, wyprostowany , z jasnym wzrokiem, dziwnie jasnym, spod zsunietych na nos ciemnych okularów, z jasnymi włosami.... Patrzymy tak sobie w jedna stronę, w tym samym kierunku, nawet kolory twarzy mamy podobne. Tak zdecydował układ światla, filmu, papieru, skompilowanej aparatury do wywołania....Stoję i patrzę.... on też patrzy, niemal w ten sam punkt na horyzoncie - tak już zostało... (Pamiętasz jeszcze tę fotkę, pamiętasz kiedy mi ja dałeś i dlaczego..., to niezwykłe powietrze, zjawiskowo świeże, soczyste kolory rozkwitającej niekontrolowanej potrzeby bycia dla siebie...). A miedzy nami nadal jest pusto.... tak niezręcznie i dziwnie żenująco pusto.... o to zdziwienie, o tę nieoczekiwaną, nieplanowaną znajomość...Spłoszyć ją czy oswoić...

  12. Tak nagle czasem zdarza mi się zamilknąć, nie jestem zdolna do żadnego gestu i słowa , nieruchomieję. Widzisz, to zdjęcie twoje nadal stoi na biurku, upiorne jak zjawa, rani mnie, ale mam do niego słabość, nienazwaną imieniem miłości czy nienawiści.

    Stoję pod prysznicem. Strumień wody zawija się wokół mnie, w zaparowanym oknie widzę... twoje oczy. Milknę. Przestaję śpiewać. Nieruchomieję.... ja co słowom umiałam nadać tysiąc odcieni, stoję jak zaklęta. Woda płynąca z góry kaskadą zaciska się na szyi jak pętla, strumień staje się agresywny, zaborczy, boleśnie obija skórę. Przyciskam powieki do policzków, żeby nie widzieć ciebie przez mgłę kropel. Ale ty patrzysz, patrzysz na tę moja klęskę po tobie, na tę moją niemoc... Powiedz coś, oddaj mi mnie, tą sprzed ,,nas”, nie patrz, NIE PATRZ.... Zmywam z siebie cała mapę uniesień, wyrysowaną misternymi kreskami w tamtych podróżach Twoich warg. Skóra płonie...
    Czasem za długo biorę prysznic...
    Woda robi się lodowata, cieknie po nosie kapie i kapie. To wówczas jedyny niestatyczny element obrazu. Ja - zamieram...
    Tak nagle czasem mi się zdarza ....

  13. Cytat
    jak dla mnie - za słonecznie. czy to żle? nie. tylko że ja ponurak jestem, i znaczne ilości radości w opowiadanich(zwłaszcza w króciotkich)denerwują mnie. za chwile o tym opowiadaniu zapomnę. jak o imieninowej pocztówce z usmiechnietym słoneczkiem i kwiatkami, otrzymanej od dalekiej rodziny. no cóz, taka rola pocztówek. i zeby do końca było szczerze - czepiam się tematyki ,nie techniki. ta bez zarzutu.



    może zdobęde sie na dłuższe, też jestem ponurak, to miało być antidotum, :) o to chodzi, o moment, w którym sie czyta, tuz przed zapomnieniem , o mała chwile, o błysk uwagi, przeciez zapomnisz za chwilę...., taka rola pocztówek, dzięki za słówko... Aga.
  14. Cytat
    świeżo doznanej rozkoszy. Świeże = no jak tak można...

    dużo opisów chciałaś zmieścić, bardzo żywych, podobają mi się, ale sposób ich nagromadzenia nie bardzo, sama nie wiem dlaczego, trochę za dużo tu chaosu, bo nawet jeśli i miał tu chaos być to ten mnie nie przekonuje
    za to przekaz przyjemny i ciepły :)

    Wieczny chaos to moja słabośc, moze dojde jeszcze do jakiegoś ładu w tej mojej pasji pisania o codziennych , zwykłych chwilach , oby tak było, pozdrawiam :)
  15. Cytat
    jak dla mnie - za słonecznie. czy to żle? nie. tylko że ja ponurak jestem, i znaczne ilości radości w opowiadanich(zwłaszcza w króciotkich)denerwują mnie. za chwile o tym opowiadaniu zapomnę. jak o imieninowej pocztówce z usmiechnietym słoneczkiem i kwiatkami, otrzymanej od dalekiej rodziny. no cóz, taka rola pocztówek. i zeby do końca było szczerze - czepiam się tematyki ,nie techniki. ta bez zarzutu.



    W sumie to raczej było spowodowane smutkiem i ciszą, trochę faktycznie przesadziłam z tym nateżeniem znaczeń , teraz to widzę, w pierwotnej wersji było jednak lepiej, być może ja przywrócę.... dzięki bardzo...., pozdrawiam, Aga.
  16. Popatrz, popatrz, słońce dziś świeci jakby na przekór.... o zobacz, zobacz teraz... narysuję Ci je, wezmę flamaster, przecież nic innego nie mam do roboty, nie mam sił na nic bardziej skomplikowanego. Co można robić w taki słoneczny dzień z nogą w gipsie? Jeden ruch, zobacz... okrąg światła, bardzo dużo jaskrawej żółci na całą prognozowaną jesienną niepogodę, na zapas, jak chcesz to nawet na zimę. Słońce - dobre jak zatroskane słowo, miękkie jak trawa pod plecami wilgotna po deszczu, czyste jak oddech po świeżo doznanej rozkoszy. Świeże, tuż po wschodzie, piegowate jak buzia pyzatego dwulatka z przeciwka. Apetycznie pachnące pszenicą, roześmiane jak chleb ze suszoną śliwką i rodzynkami, ten mój ulubiony... Słońce z prostymi, strzelistymi, dlugimi jak palce pianisty promieniami ... Słońce wielkie jak łza z mojego oka , szumiące jak miłość na ostrym, od pożadania zaróżowionym piasku plaży ... Narysuję Ci słońce.... czy umiem, czu potrafię dla Ciebie... coś jeszcze?

×
×
  • Dodaj nową pozycję...