oślepiona samotnością myśli
zagubiona w kolcach traw
poplątana własnym szlochem
twardo stoję martwa
nieudolnie usiłując oszukać moje id
mierzwię wilgotne włosy ćwicząc powieki
tęsknię za dotykiem iskierek
i zmęczonym oddechem
tyle ich było
ale żaden nie był Twój
obce usta wtulały się w moje
kolejne obce ciało ogrzewało moją nagość
a mój niemy wzrok zajęty był
ciszą która rozbrzmiewała we mnie
poddając się falom życia
bezszelestnie płonę w zwiewnej sukni
przeczesuję ciemność by
dostrzec pianę z której się wynurzysz
I znów się budzę
Może jutro