weszliśmy na czterech
wśród rozchwianych kłączy
wspomniał nam się wietrzny nasyp
gdzie zając klaskał z chaszczy
(raj dla myśliwych a tutaj
ochronna została nawet stonka)
przewiało mnie
chyba z płuc na twojej lagunie
boja numer siedem
kołysała się wśród czerwonych braci
gdyby uciekła znaleźliby ją bez trudu
łagodnym grzbietem zeszliśmy na siku
nie było się gdzie schronić
wróciliśmy skłóceni o przecinek