Jedynym, co w sobie tak naprawdę lubię
Jest lapidarność mojego człowieczeństwa
Kryjąca w sobie przeogromne pokłady bólu
Wielbię ją w wyciągniętym swetrze
I czerwonym kolorze paznokci
Słucha starego rock’n’rolla
Maluje oczy brązową kredką
Kocham jej drogowskazy na rozwidleniach
Skrytą w czarnych koralach
Czerwonej spódnicy
I uśmiechu na dzień dobry