Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Łucja Pierre

Użytkownicy
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Łucja Pierre

  1. Mrocznego coś jest w poranku, w tym, że słońce Wysoko stoi Na drewnie okna zwierzątka z cieni powstające Zdają się ścieśniać, do siebie przymilając nawzajem W końcu wszystkie razem połączone, migocą Plamami świetlistymi, plamami się odbijają Blaskiem parzącymi czarną sierść kocią I to jest pełne grozy jeszcze, gdy w domu Humorem przyświeca, z oczu nie płyną deszcze Świeci nam lampka spokoju, można oddychać -Powietrzem..? Obrzydzeniem napawają mnie dyskusje cudowne Ten właściwy, ukochany przypływ duszy do rozumu Gdy piękny dzień wygląda przykładnie Gdy natchnienia nie zakłóca moc tłumów Dawniej moje zdanie postawione twardo Jak kropka na mapie: dzisiaj przesuwane O milionów całe kilometry, myśli naginane sercu przeciwstawne Suną- ku- Warszawie Gdy Holandia niżej coraz w bagnie tonie, gdy Chaosu opanować już nie sposób –niestety Czas uśmiecha się do nas łakomie, czas wrogiem Naszym milczącym, nie te same już- bankiety Czując się jak nutka, zasłyszana, ulatująca Wiem, nie zmienię nic, wsiadając do mej łodzi I ujmując za wiosła A mimo iż widzę trzy barwy zbliżających się Płetw tnących- wygłodniałych rekinów One wszystkie jak zaborcy, ręce moje słabe Wiosłem nie poruszę już- zmęczona I oplotą mnie- morskie liany Drogę dobrą obrałam, bo drogę miłości, drogę do Boga Lecz lasami pełzną czasem węże, światełko na horyzoncie To pojawia się to znika, migoce w oddali – na polach Więc idę, podążając za nim, za nadziei iskierką Paznokciami ryję ziemię, śmierdząc marzeniami Śmierdzę ambicją- nie zabawiam ludzi gierką Nie wierzę w bajki, nie tańczę w noc Walpurgii- bo po co? Spokój i tak jest blisko przepaści Pod nią morze i urwisko, szczęście mnie cieszy, Szczęście obrzydza bo prędzej czy później powiem Że było. Że tonęło. Utonęło. Jak wszystkie kwiaty Holandii, jak Irlandii- kultura! Pozwólcie marzyć chociaż Pozwólcie kochać Chcę cuchnąć tak zawsze I się nie chwiać.
  2. Kiedy aniołów zastępy z nieba uderzyły Kiedy Tokio w ogniu stało, gradem kul sypane Ja mała, czkawkę miałam, wokół nieszczęścia słychane Kiedy czytałam, kiedy płakałam, kiedy buty Wiązać się uczyłam Kiedy matka kroiła mi świeżego pieczywa Tornado niosło nasze lasy, piekło niezelżywe- A domysłów uczące, piękne wiersze i poezja Literatów pub, niecałkiem żywych Kiedy trupów czaszki co bez włosa zostały Konna jazda miażdżyła, Bóg uczył się nie od nas Lecz od naszego bydła, ewolucja w drodze była Boże, Boga nigdy stworzyć nie będzie Ci dane Boże, Bogowie samotni są jak pijany narwaniec I nigdy, powiadam, tak być nie może Że bogi cielesne palą i pomrą na mrozie By stworzyć Boga dobrego wśród świata Niepotrzebna bo mamy ich wielu a wystarczy Lewiatan Poetom zawdzięczam bezsenny umysł Krytykom sarkazm i niedowiarstwo Poznaj hebrajski język a wszystko zrozumiesz Ja zaś zostanę z aniołów garstką Jedną rzecz nieważną..? Powiem a każdy jej słucha Że noc, że świt szklany, nie, to nie Bóg, to zawierucha A kiedy lud Twój w kościelne modły uderza Nie zechcesz posłuchać jednego pacierza- westchnienia Nie zechcesz wyróżnić żadnego zwierzenia Nie widzisz pereł na szyi kobiety Ani różanych cierni pośród bukietów Nigdy nie znałeś, nie poznasz poety! Twoje TAK, Twoje NIE, jak Norwid powiedział Leżały i leżą W światłocieniach A teraz nawet gdy piszę ten wiersz Gdy mafii telefony nie stygną, Ty mnie nie kochasz I dobrze to wiesz lecz czemu rozdwajasz me słowa? Czemu natchnieniem wypełniasz mą duszę Czemu zaczynać mam zwrotkę od nowa? Słyszę jak kot cichutko skrobie Czuję jak starość filozofów rodzi mi się w głowie Widzę z nici powstający chaos, tak w jednej godzinie Mieniącej się w dobie- twórco więdnących kwieci! Czemu rozdwajasz me myśli? Dlaczego mózg wypływa nosem, faraonom których kości zbadał zapaleniec? Moje myśli kiedyś też wypłyną i zostawię coś po sobie Wiem, że to nie będzie wieniec. Może kwiatek, może ze szkła stokrotka Małe figurki z wosku, może zemsta Monte Christo Może resztka kołowrotka albo..? skrzydeł para? Kawałek zgiętej łyżki? Boże czemu rozdwajasz mi zmysły? Siedzę jeszcze lecz to już koniec Boże, pieką mnie łydki.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...