Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Szymon_Dudzik

Użytkownicy
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Szymon_Dudzik

  1. Pięknie!
  2. Gdzie wiosna pachnie pąkami, By pieśni przynieść w rozkwicie. Gdzie wiatr spaceruje łąkami. Tam jestem JA i moja Erato. Pod balkonem drzew rozmytych, Milczących kroplami błekitu. Gdzie śnią o plażach ukrytych. Tam stoję JA i moja Erato. I plotę, że kocham najbardziej. Myśl sama sprawia że drżycie. Erato się trzęsie do rozpuku, Bo na końcu zaczyna się życie
  3. Nadmiar czasu, nadmiar chaosu, Zostawiają tylko dźwięki pogłosu, Szykuj się teraz, by uniknąć ciosu, W morzu wzburzonym, w falach chaosu.
  4. Bardzo dziękuję za miłe słowo, dodają zawzięcia! :)
  5. Właściwie mówiąc, wyliczenia zostały użyte umyślnie. A no też po to, aby zaznaczyć ów trud drogi. Rymy faktycznie za banalne, ale to fabryka słów, szkice. :) Dziękuję za radę! Pozdrawiam
  6. Mógłbyś wysłuchać, mógłbyś pomóc? Która godzina? Nie mam zegarka, mógę zapytać? Samochód zepsuty, mógłbyś mnie podwieźć? Spóźniasz się, kolejny raz, czas już zaczynać. Przepraszam, ile płacę? Mogę być dłużny grosik? Można rozmienić? Cała stówka i na kawę brak. Gdzie jest Pasterska? W prawo czy prosto? Przyjeżdżaj szybko, znowu się zepsuł ten wrak. A Karmelicka gdzie? Nie wiem sam już. Chodź mieszkam na niej dwadzieścia lat. Ciągle pytają i mówią, bo się zepsuło i nie działa. Może zapytasz co tam u mnie? Ty.
  7. W morzu chaosu, w oceanie nieskończonych chwil. W lesie rozgłosu i na łąkach niezliczonych mil. W cieple wrzątku, w kotle najróżniejszych spraw. W zimnych kątach i w krzyku zanikających braw. W dniach zgubionych, w latach które zaniknęły tak. W zimnym powiewie i momentach którym doskwiera brak. Tak trudno znaleźć jest dziś spokój. Postaraj się, ciągle próbuj, nigdy nie prowokuj. Czasami jeden krok najmniejszy, jeden najmniejszy krok w bok. Może zapędzić w kozi róg, może stworzyć w twoim życiu tłok. Pamiętaj jedno, nigdy nie ma nic na pewno. Staraj się ciągle, nawet najtrwalsze atramenty bledną.
  8. Piękne to ;)
  9. Kiedy księżyc spływał po nas nagi Nienazwanymi rzekami niewinności. Byliśmy jak noce naturą, tajemnicze... Byliśmy jak letni powiew błogi. Mogliśmy trwać w tej cnocie na wieczność. Moglas ustami malować pejzaże. Kurz pozamieniac na kwiaty liliowe, A chłód wieczora, na zapach wysniony. I Moglas żyć tak ciągle, mieć marzenie. Co wieczór dopełniać obraz wymarzony. Różę obdarować kolorem błękitu. Łąki malować ciepłem letniego słońca. Drzewa ciemne wzbogacać promieniem. Liście wzruszać jednym tchnieniem. Trudno, że brak cię przy sztaludze. Szkoda chwil tylko szczerości. Czlowiek rzadko jest wierny naturze. Za dużo w nas złości, za dużo. "I ch**, ze jest za późno! Ja się nie zmienię!
  10. Niszczyć tylko. Weź w rękę co tępe. Napluj mi w twarz. Przyspiesze kroku. Zostaw tylko zgliszcza. Wyrżnij wszystko w pień. Zapomnij, nie rozumiesz. Nigdy nie zrozumiesz. Dla ciebie wolność. Dla mnie pęta, uciekam. Dokąd, nie wiem. Nigdzie, drogi nie ma. Wali się świat. Wszystko znika. Zabijam wszystko. Niczego nie ma. Jednak nie. A szkoda. Dlaczego jest? Przecież CHCĘ, zniknij, zabij! Mnie lub wszystko. Wybieraj! Koniec! DOŚĆ! KONIEC! Zamykam się! Żyjmy dalej! Może i po każdej przykrości. Dostanę kiedyś uśmiech. Może moje zło, wróci, waląc mi w pysk ostatni raz. Byle by zniknelo! Wszystko! Nadzieja? Może nadzieja. Chyba, walcze z sobą tylko. Z wszystkim więc. Wróć mój spokoju, daj odpocząć. W końcu może na najgorszych przychodzi czas. Wytchnienie. Tego mi trzeba. Nie dusic sie tylko. Ale tak, Cięzko zlapac oddech. Paranoja. Dziękuję. Wszystkiemu co dało mi chwilę. Śmiechu, bezmyślnego. Więc przestan w koncu myslec. Przestan nękać. Daj czasu trochę, byle krótko. Wróć, będzie jakoś, byle.. Tylko... daj znać. Jak będziesz. [indent]Szymek[/indent]
  11. Nadszedł koniec schludnego pomiotu. Ginie Wrzeszczący wśród czarnych dusz. Wierny, na sługach piekielnego polotu, Traci swe czarty i diabelski nóż. Po co mu były te wieki Prostoty, którymi chełpił się w latach chaosu? Po co mu miecz i włóczni groty, Na cóż te krzyki zdradliwego patosu? W piekle zrodzony, do piekła nie wróci. Śmierci dla niego zbyt mało na świecie, I jemu ona wiecznego życia nie skróci. Po latach morderczych stoi na mecie... - Legendo, Legendo, ciekawe to dźwięki. - Byleby zostały w środku i zdusiły jęki.
  12. Kap, bo w tej chwili zrodziło się z łona. Kap, bo teraz lęki swe skutecznie pokona. Kap, bo przepraszam usłyszała ranna matka. Kap, bo dorosły wnuczek poznał dziadka. Kap, bo zrobił coś złego dla świata. Kap, bo zabił bez skrupułów swego brata. Kap, bo żywot zakończyła jedna z dam. Kap... Kap... I leje się i leje, woda z kranu kapie... Kap...
  13. Nie wieczorem, nie w noc, w niepewności, Niepostrzeżone wyostrzenie nieostrości Niewyraźnie wizerunek naszej nie pazerności Niepięknie pokazuje nieludzkie nie złości Nieczłowiek. Nie owoc, nie zwierze w duszy nie zagości. Bo to wiedza o nieczłekownej nie podłości. Więc na końcu tłumaczu przedstaw nie wiersza: Zła, czy dobra strona jest w nas pierwsza?
  14. Przychodzi. W noc. Drepcząc na bosaka Zapala świecę nad kolejną... Karmą. Szuka mocnych nie chce zakraść wraka, Schludny cień z niemarną laską. Wiele zebrała już trofeł, kar za zbrodnie. Powstrzymaj ją palcami człowieka. Uciekaj, nie wygrasz, już bestią ocieka. Ludzie, nie walczcie, zapalcie pochodnie, Czekajcie... Nie brońcie się, że blisko niedzieli. Na marne wasze bezskuteczne działania. Jest twórcą, losy pewnie końcem odsłania. Wszystkich początki chyniebnie podzieli, Pamiętajcie...
  15. Świat zmienił oblicze - gorszy odszedł w zapomnienie Poranną kawę, bezpiecznie wypić można... Myślę o jutrze. Lecz jak wielkie me zdziwienie... Spoglądam na lustro, okna odbicie przeraża me serce, Ptak, ogromny, wielki czerwieni me lice. "Aniele Boży, Stróżu mój..." Śmierć dotyka mych ust, zamyka je, by zamrzeć w pustce. O Świecie dobry, dlaczego zwą Cię złym? 11 września
  16. "Dzień Sczerości" O dwóch osobach, wiersz Tobie przedstawiam, Tak to raz było i to opowiada: Wielki potencjał tkwi w znajomości, Trzy dni zmienione w dni niepewności. Ranne wstawanie, w napięciu miłości, Wszystko splecione nicią szczerości: Jak przy śniadaniu, kawa na stole, Lecz jaką w tym dniu, dostanę rolę? Sam tego nie wiem, i wiedzieć nie chcę, aby kolejny, dzień nie był dreszczem, Nie mysle o tym co wczoraj było, Tego i tak pozbył się wiatr. Myśl jedna świeci, nad mym umysłem: "Carpe Diem" - żyj chwilą, pomysłem. Lecz gdy znowu przypomnę miłości, w jakiej przyczynie ona zagości, Ona raduje się jak po winie, Bo wie o jaką chodzi dziewczynę. Zna jej słodyczy rozkoszny smak, Lepszy niż nawet, kłopotów brak. Wtedy raduje się w sercu mym, szczęscie, radość, kolejny rym, W piękności tej znajduje rozmów żródła starszych od leciwego drewna próchna. Ona planem, korytem kolejnych dni, Ona aktorką, nawet gdy śni. Wszystko wokoło raduje się, Gdy widzi jak sama do góry się pnie. Z pięknej, piękniejsza się rodzi, Z szczerej, szczersza wychodzi. Ona najpiękniejsza, sama Silniejsza niż nie jedna tama, Przyjdzie do mnie, do naszego progu Za tą świętość dziękuje Bogu, W tej chwili rozwesela się dusza, i w jasną drogę wyprawą rusza. Myślę, że plan jest jednym z lepszch, Bo nie znam słow od powyższych szczerszych. Bez względu na realizację planu Pochwalę się, ze swego stanu. Bo "chwytaj dzień", kieruje mym dniem, Choć proszę Boga by to nie był Sen...
  17. *** Gdy patrze w Twe oczy, jak lilia wodna czyste i piękne. Widzę miłość nieskalaną i w jej stronę biegnę. Tą długa drogę chcę przebiec prędko, jak babie lato, Niosące na wietrze piękno wiosennej przyrody. Energię ze Słońca jasności, jak młody kwiat Wschodzący wśród zbóż na zielonej łące czerpie. Blask promieni dopadł mych oczu. Zaślepiony światłem Idę w stronę ciemności. Staję się Odysem w tułaczce Zgnębionym, w szczęściu znikomym, przez bogów potępionym. Mym wymarzonym celem staje się wyjście z klatki Labiryntu. Pozbawiony wolności ptak, wyburzony Z rytmu...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...