Ojcu
coraz więcej rzeczy dostrzegasz
w rzece
ludzi
dat
zdarzeń
widzisz więcej i ostrzej
niż przez swoje życie
mimo że dni teraz krótsze
i tylko noce dłużą się niemiłosiernie
twój czerwony krawat
wypłowiał w szufladzie
oszukali cię tato
cały czas cię oszukiwali
zakpili sobie z ciebie
w ślepe oczy
w jakie oni ci bogi kazali wierzyć
w jakie
na twoim pocie
budowali swój świat
dając ci w zamian
chore od marzeń serce
i świecidełka którymi już dawno
nie przystrajasz niedzielnego garnituru
coraz więcej rzeczy dostrzegasz
w rzece
ona jedna cię nie zdradzi
kiedy przyjdzie pora
wejdziesz w jej nurt
i popłyniesz po widnokrąg
wprost w pomarańczowo zachodzące słońce
coraz więcej czasu spędzasz nad rzeką
w tajemnicy przed nami
mącisz kamykami jej spokojne lustro
aby nie było widać jak w nurt
spadają łzy
twoje łzy tato
Brak komentarza do wiersza (http://www.poezja.org/index.php?akcja=donowych) dla mnie to kapitalna poezja.Taką lubię.
[sub]Tekst był edytowany przez moderator dnia 22-11-2003 23:39.[/sub]
28 listopada w dużym mieście
była późna i chłodna noc
byliśmy mocno zagubieni
w oceanie miasta
ty na boso tańczyłaś
w tym obskurnym hotelowym pokoju
i śmiałaś się tak dziwnie
jak już nigdy potem
grzane wino gronowe
rozpostarło w nas żagle
w pokoju z mdłą tapetą
która na dodatek przypominała mi
marynarkę mojego ojca
przy zbawczych dźwiękach orkiestry
Glena Millera piliśmy to grzane wino
przegryzając wilgotnymi herbatnikami
bezskutecznie szukaliśmy papierosów
więc w końcu gapiliśmy się w sufit
opowiedziałaś mi najnowszy film Bunuela
na końcu każdej frazy tak śmiesznie
przygryzając wargę
a ja myslałem tylko o tym
że choć to dopiero środek nocy
to świt i tak przyjdzie za wcześnie
ITAKA
1.
nasze matki cierpliwe jak wydmy
rozpalają ogień na morskim brzegu
przekrzykują morze w nadziei na echo
nasze matki są święte
i święta jest ziemia po której stąpają
w domu chleb na stole przeżegnany nożem
i modlitwa z łzą ciężką jak kamień
nasze matki proszące o wiatr
który wróci im synów w rozpostarte ramiona
2.
to jest moja ziemia obiecana
wesele moje i śmierć
łagodna jak niebo
Kain bywa tu często lecz go zaraz złapią
krzyż do pleców przywiążą na pokutę pewnie
i każą mu dziedzińce obchodzić do zmroku
co rusz pies lub kamień zastyga na ciele
dziewczęta rechocą pełne pożądania
tylko Kain głowę ma nisko na piersi
więc mu dają wódki i usypia zaraz
szczęśliwy do rana
3.
to prawda
niewprawni z nas żeglarze
lecz gwiazd konstelacje przychylne
wskazywały nam drogę do brzegów
gdzie owoc cytrusowy i kobiety miękkie jak płótno aksamit
wiatr napina muskuły żagli więc nadzieja nasza to już
nie tylko gorzałka pieśń nas nie koiła rozjątrzała raczej
więc często na słońcu nóż błyskał złowrogo
4.
matki wciąż śpiewają
choć umilkły ptaki
jakby złą zwiastując nowinę
matki święte matki niewidzące
to już nie są oczy
to dwie rybie łuski wpatrzone w horyzont
Kain aż tu dotarł
a za nim korowód pijanej gawiedzi
stanęli i patrzą na szaleństwo matek
na ich nieme oczy
na różaniec w dłoni
ktoś nóż nagle wbija Kainowi w plecy
Drogi kolego!Przykro mi,ale to nie jest...poezja,która powinna znajdować sie w dziale dla zaawansowanych.Nie ma w tym wierszu nic, co pozwoliłoby mi uwierzyć w to co mówi autor.pozdrawiam.
Drogi kolego!Przykro mi,ale to nie jest...poezja,która powinna znajdować sie w dziale dla zaawansowanych.Nie ma w tym wierszu nic, co pozwoliłoby mi uwierzyć w to co mówi autor.pozdrawiam.
powiem tylko tyle,że wiersz pochodzi z przygotowywanego do druku tomiku.Miło mibędzie jeśli odezwą sie osoby,którym tego typu poezja przypadnie do gustu.
o godzinie 22.15 wyjeżdżam z miasta
w którym zwiedziłem wszystko co zasługiwało na uwagę
łącznie z twoim ciałem i twoim pokojem który przesiąkł
zapachem starych mebli
wiszące na ścianie zdjęcie twojego dziadka (bodajże Floriana)
w mundurze trzeciego pułku ułanów niewątpliwie dodawało
splendoru naszym miłosnym manewrom
rozkołysałem się za mocno
w tobie
w tym pokoju
w tym mieście
i to był powód najpierwszy i właściwie jedyny istotny
aby opuścić to miasto
opuścić wbrew sobie
tobie
i podszeptom rozmytego w deszczowym oknie miasta
w pamięci pozostaną jedynie białe tunele wspomnień
które z czasem zmatowieją
zatrą się
zatracą zupełnie
jak rudawe strumyki wody spływające
po łuszczącej się ścianie dworcowego budynku