
Tonja Zadoria
Użytkownicy-
Postów
17 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Tonja Zadoria
-
e tam...edyja druga
Tonja Zadoria odpowiedział(a) na Tonja Zadoria utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
qcze,a co to za kfadratki w tekście ? buuu -
e tam...edyja druga
Tonja Zadoria odpowiedział(a) na Tonja Zadoria utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
- Czeć dzwoniłe do mnie ? - pytam dla zmyły bo przecież, przed chwilkš dostałam od niego sms-a. Ja oczywicie nie wiem czy wykazuje tym swojš niecierpliwoć, czy po prostu pomylił się... - tak dzwoniłem, a Ty dzwoniła przed chwilkš ? - odpowiedz i pytanie. - nie, nie dzwoniłam... - no i jak ? - szybko padło kolejne pytanie. - no dobra za 20 minut w Pubie "XXX"...wiesz gdzie? - pytam bo nie wiem czy zapodać mu drogę czy nie... - nie wiem...jestem przy McDaku, daleko stšd ? - nie, przejd na drugš stronę ulicy. Pub jest w bloku na dole, pod filarem... - to nerka...- usłyszałam i cisza... - to paa... Winda. Myli. Nie wiem czy mam "motylki" w żołšdku czy nie. To nie tak miało być, nie tak mielimy się spotkać. NIE TAK. Zaczynam czuć się mentalnie wyruchana, a może to zmyła, może złe wrażenie. Może liczyłam na zbyt wiele...a może... qva wcišż może, tak jakby wiat miał zatonšć. Idę powoli, nie pieszę się, ale cała drżę - mylę i analizuję. Włšczył mi się kobiecy analizator i nawet już nie przejmuję się tym czy wyglšdam dobrze czy le,po prostu idę. Z całš pewnociš wiem, że nie chcę stracić tej jedynej szansy na popatrzenie stygmatom w oczy. Może to ten jeden jedyny raz i już nigdy już więcej? Nogi mnie niosš, ale nie na skrzydłach. Czuję jak na ramieniu usadowił mi się strach, czuję ciężar jego opasłej dupy. Widzę blok, widzę wejcie do pubu. Wchodzę, robię minę "jest loooz". Rozglšdam się po niewielkiej sali i drętwieję bo...O jesoo, ale kanał,nie ma GO! - mylę, gdzie On mógłby być ? wiem, góra!. Podchodzę do baru i pytam Paniš stojšcš za kontuarem: - na górze jest czynne ? - nie, góra od 17.00, teraz tylko tutaj na dole - pada miłe wyjanienie, pada jak trup na ziemię, pada jak klusek z łyżki, pada i leży. Puste stoliki, sala nie jest duża więc nie ma możliwoci abymy mogli się nie zauważyć... nie, nie możliwe, musi przyjć - przekonuję sama siebie, ale tak naprawdę nie wiem czy w to wierzę. Wyszukuję najprzytulniejszy stoliczek przy oknie, siadam... Po chwili drzwi od pubu otwierajš się, przez drewnianš kratę widzę - wysokiego onirycznego blondyna. Jest. Odnajduje mnie wzrokiem. Włanie tego się bałam, tego wzroku, tego spojrzenia, tej taksy. Umiecham się i czerwienieję. Oczywicie już uruchamiam analizę spojrzenia i wymylam sobie nie wypowiedziane słowa. - no czeeć, fajnie że jeste - słyszę... - czeć, chyba jestem cała czerwona na twarzy - niby na luzie usprawiedliwiam się. - wstydzisz się ? - z jego ust padło pytanie, a może raczej stwierdzenie. - nie, po prostu goršco mi - qva, czy aż tak bardzo widać, że zawstydziłam się tego, że nie jestem taka jakš pewnie chciałby abym była, że czuję żal za winy nie popełnione. Niby wyluzowana chłodne dłonie przykładam do policzków, troszkę lepiej...ale i tak jestem rozpalona... Rozmawiamy, a raczej wymieniamy zdania, oceniamy się...Zdrętwiałam, totalnie zrobiłam się sztywna, zimna, niedostępna... i pozornie umiechnięta. Wypadłam z orbity. Widzę rozczarowanie w jego oczach, chyba czytam myli "Nie taka miała być". Mam ochotę wyjć, mam ochotę pożegnać się z NIM i wyjć. Tylko zdrowy rozsšdek mówi zostań. Znów wybuchłam feeriš czerwieni na twarzy, nie rozumiem dlaczego. Chyba z emocji, z emocji widzenia, z emocji bliskoci Jestem na siebie zła. Nie daję się. Swoje zmieszanie zamieniam w żart, a moje wyimaginowane rozczarowanie pakuję pod zestaw "kumpelskie spotkanie". On chyba też, chyba nawet unika mojego wzroku, patrzy przed siebie. Rozmawiamy o bzdurach, o Juwenaliach, o tym dlaczego WTEDY nie zadzwonił, dlaczego nie wysłał sms-a, jednym słowem nawijamy o niczym... pieprzymy głupoty. Booshe krzyczę do siebie w mylach : Co robisz TY IDIOTKO!, przecież chciałaby się tak mocno do Niego przytulić, poczuć ciepło jego ramion, wsunšć dłonie w jego włosy. Zrób TO !!!!. A z głębi siebie słyszę odpowied : Nie, Ja mogę tylko patrzeć. Nie mam odwagi. Czas jest naszym sprzymierzeńcem, rozmowa powoli staje się coraz cieplejsza... - tam była większym bohaterem - popatrzył się na mnie z lekkim umieszkiem - nie, jestem taka sama....a może Ty jeste inny - odpaliłam, dziwnie popatrzył się na mnie. Booshe te oczy urzekajš, można zatopić się w ich niebieskoci, jasnoci, barwie...odpłynšć na obłokach. - fajnie laska, że jeste - umiecha się. Nie wiem o co mu chodzi, a jeli nawet wiem to nie chcę tego słyszeć dopuszczać do głosu, wierzyć. Klepnšł moje ramię. Poczułam się jak stara szkapa. Zrozumiałam ten gest, i już wiem, że dla mnie skończyło się rumakowanie. Teraz od czasu do czasu znów mnie poklepuje, nie wiem czy sprawdza poziom tłuszczu w moim organizmie, czy okazuje swojš koleżeńskoć, utwierdza mnie w moich imaginacjach. - gdyby nie Ci ludzie, zrobiłbym Ci co - usłyszałam, ale oczywicie płoszę się, bo nie wiem czy to kolejny żart. Zachowuję się jak pieprzona małolata i za nic nie wiem jak z tego gówna wybrnšć jest coraz gorzej. Spinam się, moje chore myli jak czarne rumaki galopuja po łškach głupoty... - to co by mi zrobił - zaczepiam go - złamał rękę albo nogę ? skręcił kark ? - niby żartuję , bo wiem, że chciałabym usłyszeć jego prawdę, by przegonić te cholerne, rozbrykane, zapasione chore konie . Nie odpowiedział, znów tak dziwnie popatrzył się na mnie. Dotyknšł mnie, ale inaczej. Czuję jego bliskoć. Zegar tyka - tyk tyk tyk - jest nieugięty. - muszę już ić - z nadziejš na romantyczny zryw z jego strony patrzę się w jego oczy, czekam... Usłyszałam... CDN -
e tam...edycja pierwsza.
Tonja Zadoria odpowiedział(a) na Tonja Zadoria utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Chciałoby się powiedzieć e tam, ale nie mogę, nie tym razem. O! rany, przecież nigdy nie ma tak, że Ja nic nie mówię, zawsze rozdzieram gębę i wymawiam zdania których później żałuję. - właśnie pisałem do Ciebie sms-a - usłyszałam po drugiej stronie słuchawki. Zrobiło mi się ciepło, a raczej gorąco. Znów Go słyszę, jego ciepły głos. Dreszcze ogarnęły moje ciało. Pragnienie. - dzwoniłam do Ciebie parę razy, ale nie odbierałeś - zawiesiłam głos - gdzie jesteś ? - zapytałam... - w Warszawie pod Hotelem Holliday INN - rzucił szybką odpowiedź, za szybką jak na niespodziewane dla Niego pytanie - słuchaj, plany mi się pokrzyżowały, wracam dzisiaj w nocy, spotkamy się ? Chyba mój nos wiedział co robi rozpoczynając "niuchanie" wyczuwając w tym zwykłą intrygę. Mój pierwszy odruch, to instynktowne poruszenie wargami by powiedzieć NIE! …bo coś mi szeptało: nie łap ciepłych kluskowatych słówek. Kłamiemy!!! Ale... - serio ? no szkoda, że już wracasz... - o zgrozo!, choć przez ściśnięte gardło ale wypowiedziałam tych kilka słów i zawiesiłam swoje własne zniecierpliwienie w powietrzu, pomiędzy mną a Nim. - Nie wiem czy się spotkamy, wiesz teraz jestem w pracy, nie mogę...qcze - wyszeptuję błądząc słowami... - nie pier...ol albo tak, albo nie, decyduj - On szybko odpiera moją niepewność. Ustawiona pod ścianę gubie się, nie myślę. Co mam zrobić? Drę się w myślach do siebie i już usta prawie krzyczą TAAAAAAAKKKKK, ale intuicja drze się NIEEEEEEEE. - wiesz, zastanowię się...oddzwonię Mija 20 minut. - HELO - widzę komunikat na sms-ie. Jasne, dla Niego to tylko "Hello", a dla mnie serce w drgawkach. Dzwonię... -
Obsesja (Miniatura)
Tonja Zadoria odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
ej... no ... :)))))))))))) obiecałam że nie będę podpisywac komentarzy pod Twoją twórczością, a tutaj... no proszę. Nie chce mi się tłumaczyć i wyjaśniać... powiem tylko TYLE - jeśli to przyjmiesz do wiadomości i uszanujesz, to świetnie , jeśli nie, no cóż, siebie nie zmienię, a innych nawet kijem nie przekonam :)))))))))) NIE ODGRYZAM SIĘ - nie czuję takiej wewnętrznej potrzeby... może dlatego, że nie czuję się na tyle "mocna" by stawac z wami w szranki... I nawet gdybyś nie skomentował mojej wypociny w taki sposób jak skomentowałeś, to zapewniam Cię, że byłby podobny komentarz z mojej strony jak ten tutaj . Z całą pewnością odniosłabym się do wybitnej twórczości pisarskiej... Tak już mam i basta. A poza tym nie rozumiem czemu Ja się tłumaczę ??? :))))))))))))))))))))))))))))) -
babuniodziadunio
Tonja Zadoria odpowiedział(a) na Tonja Zadoria utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
ot i anka... masz rację - trochę na kolanie... to raczej szkic niż właściwa praca... ale lubię ją... właśnie za taką prostotę... :))))) w każdym razie dziękuję za szczerość :))))))) -
Obsesja (Miniatura)
Tonja Zadoria odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
no i widzisz... :))))) kto się myli ? nie czuję potrzeby odgryzania się... mam w sobie pokorę. I sorry - jeśli nie można wyrazić swojego poglądu - na coś czego nie rozumiem i co mi się nie podoba... sorry... idąc Twoim sposobem myślenie obiecuję, że już więcej nie podejmę się komentowania twojej tywórczości. a 20 minut to dlatego, że akurat dzisiaj mam chwilkę na czytanie... :))) -
świetnie... Początek wydaje się być nudnawy...ale im ciemniej w las tym... ciekawiej. Czy to jest fragment większaej całości... czy całość... Jeśli fragment - chętnie poczytałabym więcej o obserwacjach, obserwatora :)))
-
świetne... genijjjalnije się czyta... pomysł świetny... Ubawiłam się ... :D :D
-
Obsesja (Miniatura)
Tonja Zadoria odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
tak... faktycznie, przyznam się że brakowało mi tej wiedzy - co wybitni twóry robią by tworzyć...;) Pewnie dlatego, że Ja się nie bujam,nie huśtam, nie trzęsę... jestem tylko grafomańskim wybrykiem :))))))))) Nie jestem zachwycona tym co przeczytałam... przyznam się, że nawet nie bardzo wiem co autor chciał tym tekstem przekazać ? filozofia zyciowa ? eeeeeee :| -
babuniodziadunio
Tonja Zadoria odpowiedział(a) na Tonja Zadoria utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Płytkie ? jesli ktos ma problem z seksualnością i podejściem do wieku... to może płytkie. Zabawne ? tak, trochę... poza tym sex starszych ludzi to chyba nic ubliżającego... -
babuniodziadunio
Tonja Zadoria odpowiedział(a) na Tonja Zadoria utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Za górami za lasami, za wielką wodą gdzieś na obrzeżach wielkiego miasta, w maleńkim domku na kurzej stópce mieszkają oni - dwoje staruszków. Dziadek i babcia. Bardzo starzy oboje. Słonko sobie grzeje, ptaszki świergolą, chmurki po niebie płyną, SPOKO dzionek w jednym słowie rzecz ujmując. Na tarasie maleńkiej chatki dziadek siedzi i skręta ćmi. W dłoniach trzyma fifkę, a na stoliku obok leży pusta maleńka torebeczka. Rozglądnął się dziadunio leniwym wzrokiem, no i co by ostrości obrazu nie tracić, pociągnął siarczystego maszka zaciągając się nim głęboko w płucka. A dymek wydmuchując, do babuni z cicha zagaduje, uśmiechając się pod sumaczym wąsiskiem: - Kul_Bejbe, TY normalnie fajna foczka jesteś – puścił "oczko" do swojej babuni. Babcia uśmiechnęła się pobłyskując "klawiaturą" zębów, a spod natuszowanych czarnych rzęs, rzuciła filuterne spojrzenie. - Yeah kolo! ...całe life z Tobą jest spoko - przesunęła ręką po włosach, zaczesując siwy kosmyk w duży kok. Kolorowe bransoletki zabrzęczały. Babunia rozkołysana słowami dziadunia, podpierając się laseczką, z wolna przed nim zatańczyła. Jej rozpalone ruchy podkreślały mocno opięte na biodrach dżinsy. Dziadunio cmoknął, potuptał starawą nóżką i oblizał wyschnięte usta - fajna dupeczka – wysapał - i wciąż tylko Twoja – zawtórowała mu babinka - Yeh!, wziąłbym Cię teraz mała, tutaj i zaraz – dziadunio obdarował babunię zbereźnym uśmieszkiem. - Och ogierku! Zróbmy to!, Moje ciało Ciebie chce – wyszeptała z cicha babuleńka. Dziadunio podniósł się z miękkiego fotela, podpierając balkonikiem powędrował w stronę sypialni. Na odchodne do babuni przez ramię rzucił: - za 5 minut u mnie, honej – i mrugnął prawym okiem. Doczłapał się starowinka do pokoju, przysiadł na rogu madejowego łoża. Trzęsącymi się dłońmi (nie wiem czy z emocji czy starości) odłożył fifkę w popielniczkę i mało energicznie odsunął szufladę. Szperał, mrucząc przy tym niezrozumiale, wyciągnął buteleczkę z magiczną zawartością. Wysypał jej zawartość na swoją żylastą dłoń. Błękitne pigułki połyskiwały. Niezgrabnymi paluchami uchwycił jedną z nich. Połknął. Po chwili poczuł w sobie moc Lwa, siłę słonia i energię ogiera. Drzwi sypialni uchyliły się, stanęła w nich babunia, cała w peniuarach, koronkach i bieli. Rozchyliła delikatnie koszulkę i najszybciej jak tylko mogła „pobiegła” w stronę swojego mężczyzny.Tego dnia w ich chatce unosił się w powietrzu zapach miłości, spełnienia i gorącego sexu. - Jak zwykle byłaś the best kociaku – dziadunio wyszeptał jej w uszko i zaciągnął się „maryśką”. - a Ty byłeś gorący jak lawa, mój tygrysie – kokieteryjnie przeciągnęła się babunia. Wtuliła głowę w jego ramię, pełna pąsów i „tego” zapachu, zasnęła. Tych pięciu minut do końca swoich dni, nie zapomną ani On ani Ona Yeah bejbe! -
Kra_kanie (minitura)
Tonja Zadoria odpowiedział(a) na Tonja Zadoria utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dziękuję wszystkim za komentarze :) Jeżeli zaś chodzi o styl... faktycznie jest chaotyczny... i przyznam się że taki lubię, ale wiem też że nie każdy taki styl rozumie, dlatego z pokorą przyjmuję krytykę :) Czy jest to moja pierwsza potyczka z piórem ? Nie... piszę juz bardzo długo... ale akurat ta miniatureczka jest jedną z pierwszych - zabawniejszych :) Nie jestem pisarzem, ani twórcą...ale coś tam mi w duszy gra, więc dzielę się tym z wami. Komentarze - te krytyczne są jak najbardziej wskazane :D :D Pozdrawiam T Z -
Kra_kanie (minitura)
Tonja Zadoria odpowiedział(a) na Tonja Zadoria utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
wiem, że źle się czyta... ale lubię tę/tą wronę :) Poza tym jestem uparta i odporna... ale będę wdzięczna za każdy komentarz, a przede wszystkim za cenne wskazówki :) -
Kra_kanie (minitura)
Tonja Zadoria odpowiedział(a) na Tonja Zadoria utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Skrzydlaty przyjaciel przysiadł na gałęzi, tuż tuż nad moją głową. - Kra - zaczępił mnie zawadiacko. - Kra - odpowiedziałam, patrząc się w jego czarne koraliki oczu. Miałam wrażenie że uśmiechnął się, dzwne pomyślałam i spuściłam wzrok na czubki swoich butów. Zauważyłam że są utaplane w błocie, odruchowo potarłam brudnym czubkiem prawego buta o tył mojej lewej łydki - znaczy się i nogawki od spodni. - pobrudzisz spodnie, kra - usłyszałam nad głową. - wiem, ale będę mieć czyste buty - odpowiedziałam nie spuszczając wzroku z czubków butów jescze/już całkiem brudno - czystych. - ale spodnie będą brudne,kra - trwał przy swoim skrzydlaty przyjaciel. - e tam, brudne spodnie zobaczą jak mnie miną i jeśli (lub jak) się odwrócą, a buty będą czyste, w czym więc mamy problem? - upierałam się przy swoim - w tym, że spodnie bedą nadal brudne - naciskał pierzasty - zgadza się, ale Ja czuję się źle kiedy mam brudne buty, natomiast zabrudzone z tyłu spodnie nie pognębiają mojego złego samopoczucia - kontynuowałam wycieranie czubków o tył spodni - ale posiadanie brudnych butów przyprawia mnie o pewnien dyskomfort psychiczny. - ... spodnie będą brudne, będziesz nieelegencka, brudna,niechlujna,byle jaka, kraaaa - zakraczał przyjaciel - według tych którzy patrzą na to co jest na zewnątrz człowieka to być może, a nawet napewno będę brudną świnką ... ale mój przyjacielu Ci którzy patrzą na człowieka z innej perspektywy znajda inne wytłumaczenie brudnej nogawki - filozoficznie usiłowałam udowodnić moją rację. - hmmm no ale z punktu widzenia rzeczywistości nie emocjonalnej, nogawka będzie nadal brudna - upierało się ptaszysko. - kra - odpowiedziałam. Ptaszysko wywaliło swoje koralikowe ślepia szczególnie zadziwiająco - kra - powtórzyłam. Przyjaciel zatrzepotał skrzydłami, popatrzył się uważnie na mnie i postukał sie piórkiem wprost w swoje niewielkie czoło... - Idiotka, kra - zaskrzeczał, zatrzepotał skrzydłami i odleciał. Patrzyłam za nim jeszcze chwilkę, wtem z nieba sypnęły maleńkie płatki śniegu... taki drobniuteńki "łupież" nieba spadał na moje czyste czubki butów. - to będą najmutniejsze Święta w moim życiu - pomyslałam sobie, a mała łza spłynęła po policzku odświeżając ścieżkę łez wylanych wczorajszego wieczora - nie umiem pogodzić tego świata, nie umiem dotrzeć do wnętrza, nie mam już siły tłumaczyć wszystkim dlaczego wolę czyste czubki butów... - to będą najsmutniejsze święta w moim życiu... -powtórzyłam do siebie cichutko i chyba się uśmiechnęłam, a oczy zabolały mnie od kolejnej łzy... -
i tak też nie zostało odczytane :))) wręcz przeciwnie - pozytywnie :))))) Rymuję ! :))))) ps. dziękuję jeszcze raz.
-
dziękuję za cenne uwagi :)))) Może i jestem przemysłowym przetwornikiem... ale dobrze mi z tym :) Pozdrawiam
-
Zazgrzytał zdartym zgrzybiałym pazurem o brunatno zielone metalowe drzwi, wydobywający się odgłos rozbrzmiewał niczym jęk wszelakich nieczystych dusz. Dookoła panowała totalnie martwa cisza, nad ziemią unosiła się szaro-sina mgła, w gęstym niczym budyń powietrzu dało się wyczuć silną nutę bazylii, moczu, siarki i gnijącego mięsa… Zniecierpliwiony przybysz zazgrzytał jeszcze raz. Cisza, podirytowany zastukał kościstym paluchem… głuchy odgłos zadudnił unosząc się w powietrzu niczym grzmienie trąb Jerycha… Po chwili, martwicę dźwięków przeszył odgłos odryglowanych drzwi i zgrzyt nienaoliwionych zamków. - ktoś Ty? – w pociemniałej od starości szparze wrót, ukazała się niewyraźna zakapturzona postać. - przybysz z długiej drogi – odpowiedział właściciel zgrzytającego pazura skrzeczliwym głosem. - przybyszu czy wiesz gdzie zawędrowały Twoje drogą strudzone nogi? – Starzec zawiesił pytanie nie oczekując na nie odpowiedzi. - jestem minionym rokiem, przyniosłem podarki dla Hadesa – odrzekł miniony rok mocno akceptując na ważność podarków – otwórz, zapłacę. - Chronos twym Panem wędrowcze – zawyrokował strzec – czego chcesz ? - chcę byś przeprowadził mnie przez Styks, chcę oddać to co żniwem zebrałem w roku mego panowania – zadudnił donośnym głosem – pokłon Panu chcę czynić. - obolem płacisz? - płacę w złocie monetą, za odprawę – spokojniej rzekł miniony rok. Zakapturzona postać szerzej rozchyliła wrota. Za jego plecami unosiła się mgła jak mleko pełna, zielonkawa od wilii i glonów na brzegu lśniących, a w tle nieznacznie majaczyły rysy gór, co dziwne, zdało się słyszeć szum fal uderzających o błotnisty brzeg. - dziwne, sądziłem, że Styks to woda niczym grobowa cisza, a tu dźwięki wydają się być słyszalne – uśmiechnął się miniony rok. Zakapturzony starzec chrząknął – Safona, a teraz wejdź ze swemi podarki przybyszu– i rozchylił na oścież spróchniałe wrota. Stary rok uśmiechnął się bezzębnym uśmiechem, zacharczał i powolnym krokiem zaczął zmagać się z worem żniw ciągniętych w ofierze Hadesowi. Duży wór to był, z brązowego sznura utkany, silny i mocny, spleciony tak by żaden czyn nie wydostał się na zewnątrz. Ciągnięty po ziemi pozostawiał za sobą wydrążony w lepkiej glebie rys, jak ciężkie bruzdy życia. Zatrzymali się, zakapturzony starzec wskazał na zacumowaną przy brzegu łódź, którą przeprawiać się będą na drugą stronę Styksu, tam gdzie się tlą we mgle zarysy ruin królestwa Hadesu. - nie przekolebie się? –miniony rok zbladł zobaczywszy łupinkę – marna ta twoja łódka . - nie przechyli się, zapewniam Cię wędrowcze, nie takie dary w nim były – pewnie odpowiedział starzec uśmiechając się niewidocznymi ustami. - hmmm – zamruczał miniony rok – nie wiem, nie wiem – po czym cmoknął. - a co tam ciągniesz w tych podarkach? – zapytał ciekawie starzec. - nieszczęścia ludzkości w mym roku popełnione. Moje dziecki ukochane – uśmiechną się złośliwie – Charonie, tak Ci na imię, prawda? – Zapytał się zakapturzonego żeglarza. - tak – odrzekł Charon. - masz monetę za fatygę – wcisnął kościstą dłonią błyszczący przedmiot w dłoń Charona – płyńmy – dodał. - Płyńmy – po chwili odrzekł Charon chowając monetę w za długie powały szaty – płyńmy. Odwrócił się plecami od minionego roku i powoli zaczął odczepiać sznur cumujący – jak będziesz gotów, krzyknij – zawołał do przybysza. Miniony rok z niebywałą lekkością podniósł wielki wór, przerzucił go przez ramię i ostatnie metry do łodzi pokonał z nieszczęściami na plecach. Kiedy tak powoli stąpał w grząskiej ziemi, podrzucił wór na barku, coś w nim jęknęło, rozpłakało się coś i zdało się słychać lamenty jakoweś czy też wycie w ciemnościach, dźwięki skórę mrożące. - miniony roku, powiedz – odwrócił się Charon ściskając cumę – co za nieszczęścia zaczerpnąłeś na tym świecie. - oj wiele Charonie, wiele – spojrzał łasym wzrokiem na sinawy brzeg Styksu - niosę kataklizmy i morderstwa, ludzkie łzy i ból, ojców gwałcących córki, synów którzy zabili swe matki i poćwiartowali, głodne niewinne dzieci zamordowanych cywili w walce, pokłosie raka, AIDS i moje ukochane dziecko „Tsunami” – uśmiechnął się szyderczo –pokazałem tym śmiertelnikom co znaczy „odejść z pompą” Charon popatrzył się na niego spod kaptura, pokiwał głową i cicho rzekł – nie kochałeś ludzi, prawda? - e,tam – odfuknął miniony rok – płyńmy. - płyńmy – rzekł Charon – odcumował łódkę i powolnym ruchem wiosła odepchnął ich od brzegu. Płynęłi w ciszy – ich ciszy – jednak dookoła nich słychać było pojękiwania dusz i mrożące okrzyki bólu i śmierci. Charon siedział na rufie, przyglądał się minionemu rokowi. Pomyślał sobie nawet – biedny strzec widać, że nie kocha nic, nawet siebie. Jego dłonie takie zasuszone i kościste cienką warstwą skóry pokryte, widać na nich puls…mijającego życia, jego życia. - Starcze Twój czas się zbliża do końca – rzekł Charon - jak do końca? – zapytał miniony rok - wór wrzuć do Styksu – cicho instruował Charon… - nie do Stksu ! –Krzyknął starzec – do stóp Hadesa chcę złożyć – trząsł się ze złości Charon nie odpowiedział uśmiechnął się wiedział, co się stanie. Płynęli dalej w ciszy, stary rok mamrotał cos do siebie posyłając złowrogie spojrzenia Charonowi, trząsł się. Nagle ciszę przeciął ogłuszający dźwięk dzwonu Chronosa – 1,2,3 ….. 9,10,11 i północ. Wybiła północ ! Charon spojrzał się na miniony rok – uśmiechnął się i powiedział: Szczęśliwego Nowego Roku! – oczy minionego roku zaszły siną mgłą.W jednym oddechu rozpłynął się i stopił z mlekiem Styksu, a wraz z nim zniknął wór podarków. - Szczęśliwego Nowego Roku , Nowy Roku – wymamrotał Charon, zanurzył wiosło i skierował się ku brzegom Styksu wyczekiwać nowych przybyszy…