Patrzę, biały arkusz pustej kartki,
Poniegdzie łzy, ciemne plamy żalu,
Nieszczęście, chaos, zamęt-statki,
Nic nie pasuje, dziwy koszmaru,
Idę dalej, w miejscu stojąc,
Czuję radość, czując ból,
Smutku ostrze mą duszę krojąc,
Wybawienie ran niesie kojąc.
Nadchodzą wspomnienia,
Tego, co minęło chwile,
Z nimi z cienia cierpienia,
To, co złe rośnie na sile.
Dzień pełny, nie wniósł nic,
Tyle wrażeń, puste myśli,
Dla mnie nie pali się nawet znicz,
Jestem zły mówią źli!
Nagle znikąd okropny hałas,
To moje serce rwane krzyczy,
To nie pierwszy raz,
Kiedy płacze, jak wosk ze zniczy.
Oto krótka historia drogi w bólu,
Kiedy człowiek żyjąc, czuje śmierć,
Jego krzyk milknie w szumie ogółu,
Sam jak palec zostając, niczym śmieć.