Padam na twarz,
Przygnieciony odwróconym krzyżem,
Pod pejzażem aksamitnych orchidei,
Tkliwie chwytających promienie słońca,
Padające na rozszerzone źrenice,
Nasączone atropinowymi łzami,
Przesiąkają ciężarem oczekiwań,
Jeszcze jeden gram obowiązków,
A polubię siebie za to, kim jestem,
Niespełnioną przepowiednią,
Chorym człowiekiem,
Bezsilnie uginającym swoje kolana.