Stojąc nad przepaścią
błędów powieści,
rozlałam czerwone wino.
Stronice rozłożyły skrzydła,
falą upojnego zapachu…
~
Wołam, wciąż wołam je szeptem.
Zrzucają tylko swój sarkazm,
w górze drżą dłonie,
tak chętne jeszcze i ciepłe.
Chwytam ironię zmęczonym tchnieniem,
rzucam w głębiny przepaści.
Nie będę. Nie będę dziś męczyć tych stronic.
I w winie nic wyobraźni.