Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

KaRla Kozłowicz

Użytkownicy
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez KaRla Kozłowicz

  1. Teraz zmieniłam trochę ;]
  2. puste miasto jeszcze śpi niespokojnie wlokąc ze sobą niewinnych światło zmieniło się na zielone ale już czerwień migocze nietypowo na skraju samochodowej maski nowonarodzony w objęciach pielęgniarki a lekarze jakoś dziwnie blisko przy samotnej matce szepczą że wszystko dobrze znów zielone ale tylko jednym korkiem zdążyłam ucałować zimny beton leniwie budzi się miasto przepełnione zaspanymi powiekami tu na rogu buduje się piekarnia ach jak ja lubię ciepłe bułeczki dla odmiany żółty blask coraz słabiej widać bo jaśniej bo jasno i blisko nowego poranka żegnam budzące się miasto czerwone światło bo już zmienić się nie chce samotną matkę z nowonarodzonym precz natrętni lekarze i żegnam budującą się piekarnię bo ja lubię ciepłe bułeczki
  3. delikatnie bo inaczej świat upadnie klęczeć będzie przed innymi nago drąc kolana po rozgrzanym węglu nie tak głośno bo szept ładniej brzmi tuląc powiewem przy uchu gdy na dworze jest tak zimno a serce nie zawsze grzeje wolno by poczuć że jesteś bo czasem zapominam w ciągłym tłumie czasu ta pogoń i z trudem biorąc powietrze jestem i widzę nie czując a kocham nie nazwę cię różą ani nawet moją bo jesteś Słonecznikiem pięknym dziełem jak z ręki Vincenta van Gogha stój bo idąc tak z gracją zawstydzasz mnie co krok i tak już speszona próbuję schować twarz drżyjmy wtuleni w siebie splotem dłoni podobno mamy być jak jedność zrobiona z aksamitu więc może przestańmy marzyć bo na miłość nie starczy nam czasu
  4. piję herbatę pisząc zmęczone słowa wyobraźni która nasycona czeka na wenę zamykam oczy wciąż dłonie z długopisem tańczą walca dostojnego myląc kroki myśli toczą wojnę przeszłość czy przyszłość łza ochładza policzek słysząc okrzyki wojenne okno zasłonięte brak gwiazdy nocnej wszystko takie inne nie wiem nawet która godzina zdobi zegar pewnie ta co wczoraj a może Bóg zepsuł czas herbata ostygła czekając na słowa zmarszczyła kartkę czas iść spać mówi moje zmęczone ciało
  5. gram namówiona przez ludzi dosłowniej zmuszona niepotrzebnie myślę nad tym, co było każde wypomnienie osłabia duszę szach słyszę w oddali głos wroga cieszy się z nadchodzącej wygranej coraz bardziej zmęczona próbuję zrobić krok jakiś konkretny ruch mat krzyk radości tak mi obcy teraz tak bliski nie mój, lecz wrogi oddalam się żegnam może nie na zawsze
  6. „może chcesz śliwkę” to jakby dostać śliwką i tak codziennie przynajmniej raz na tydzień a może raz na miesiąc nie pamiętam a czy ja wszystko mam pamiętać ponura mina to nie kłótnia „dziękuję nie lubię śliwek” „ale one są takie pyszne” „nie przeczę ale dziękuję” zamknęły się drzwi od kuchni może ktoś je zamknął to nawet chyba byłam ja nie pamiętam a czy ja o wszystkim mam pamiętać
  7. jest już szósta rano a Pan jeszcze śpi zgięty w fałdach czystej pościel pachnie męskim perfumem pewnie Pana kobieta takich nie używa gdyby Pan nie wiedział a może to ona nie wie śniadanie kolejny niby chleb z kolejnym pomidorem bo Pan się przecież zdrowo odżywia zabrakło pomarańczy takiej słodko-kwaśniej innej Pan nie lubi nie w zwyczaju jadać za słodkie ponieważ to niesmaczne a za kwaśne są za kwaśne to Panu wystarczy podobno oczy mówią o człowieku Pan jest bardzo spokojnym człowiekiem ale to zależy od kąta padania promieni słonecznych i od sytuacji czasem jak dzisiaj bo zabrakło pomarańczy a później gnił Pan w korku przy porannym słońcu jest Pan bardzo nerwowym człowiekiem tak mówią oczy pańskie oczy takie mocno zielone bo trawa jest zielona którą jedzą krowy czekając na swoją kolejkę a Pan jest wegetarianinem to takie niesprawiedliwe i po pracy nie żeby na zawsze jutro też Pan idzie ciężko harować w bibliotece ktoś musi przecież układać książki to bardzo fascynujące ale jutro nie zabraknie pomarańczy i nie pomyli Pan półek „Osobowość Ćmy” na miejscu z horrorami to bardzo interesująca interpretacja proszę Pana
  8. milczysz uśmierciłam aksamitne w dotyku słowa pogrzeb zaufania na które pracować ciężej niż tam stopy pod ziemią było mi dane nie poczujesz drżącej krtani nawet gdyby drżała nią cała Ziemia przecież mnie nie znasz traktowana jak powietrze oddalasz łoskot swoich stóp w zawsze czystych bucikach nie pasuję ani tutaj ani tam zmienna bardziej niż pogoda w marcu wtedy są moje urodziny może to dlatego egoistka - egoista nie jest obce nie zawsze zgodne pamiętam inni też żyją wciąż milczysz czasem rzucając że nie istniejesz że to moja wina nie jestem cesarzem czy cesarzową ani Ty moją poddaną zabij jeśli przeszkadzam nie umiem istnieć pamiętając Cię jako powietrze przepraszam
  9. śniłam nie jednym snem i w nie jednym podnosiłam góry przechodząc oceany taka metafora złota droga utkana z nici do pięknego pałacu a obok przystojny strażnik śniłam że kochałeś to dziwne prawda trwałeś będąc jak przystojny strażnik ja byłam twierdzą Ty miałeś klucz żartem był sen niespełnionym pragnieniem serca a może psychiki wariuję kochać to tylko przenośnia ja chcę poznać a później znać zaufaniem pocałować Twoje piękne usta w oczy patrzeć bez lęku to dziwniejsze prawda chciwość kobiety zakochanej siostrą nieopamiętanej zazdrości gotowej zabić zaczęłam śnić skończę kiedy razem staniemy przed sobą ubrani jedynie w nagą prawdę
  10. Bardzo proszę o komentarz. Pozdrawiam.
  11. nie łatwo zepchnąć blady świt by pożegnać szarość nie wystarczy przekląć bez cenzury by uporządkować nieporządek bez nerwów nie pomoże nawet kolejny wypalony papieros czy łyk wódki na pusty żołądek w kuchni jest tak pusto a jeszcze wczoraj była impreza teraz cisza krzyczy rozdzierając powietrze nie mówiąc już o bałaganie lęgnącym się od kąta w kąt sio – kolejna mysz drapie w żółtą kostkę ciekawie wyglądają te dziury jednak fajka w ustach pociągasz powoli trując płuca a twój syn patrzy wynoś się – po trzecim kieliszku masz już teraz dwóch synów płaczących przed tobą na kolanach monotonność każdego poranka obojętny na owoc miłości dziecko w szkole – wyśmiewane za błędy ojca żona poszła do pracy – zarobić na wódkę i papierosy
  12. Debiut jeśli chodzi o sam wiersz, chociaż zamieszczany był już w szkole na gazetce i na spojrzenia.pl. Ja na koncie mam ponad 50, a połowę z nich mam właśnie na www.spojrzenia.pl pod nickiem KaRla;] Dziękuję za takie komplementy, bardzo mnie cieszą ;]
  13. tak zmienna pora wiosna rozbrzmiałe wokół dziedzińce kruki wróble gołębie ziarnisty na betonie chleb nowonarodzone pisklęta w patyczastych gniazdach larwiaste motyle w kokonie czekają paru dni wolnego życia Pani już dawno się urodziła bordowa suknia z czarnym kapeluszem fioletowy golf i zielone rajstopy na wystawie odzieżowego Pani tak ciekawie się przygląda studnia a w niej bezdenne dno spuszczona płacząca kołyska przeszkadza wrażliwym uszom artystów to takie niepoprawne mówią Pani rozgadane w milczeniu usta pomalowane krwistą szminką przystanek autobusowy zniecierpliwione wzroki niedoszłych pasażerów przyjazdu czterokołowca pusta ulica pełna aut Pani chyba na niego nie czeka wierny tłum milczącego kościoła to przecież dopiero środa a jednak Pani się modli błaga krzyczy prosi klęczek przed ołtarzem Uwielbienia chwila żywego postoju kofeinowy aromat niosący się z porcelanowej filiżanki daje oddech uzależnionym och niezdarny kelner poplamił Pani nową bordową suknię ale przeprosił jąkając się w strachu w strachu przed tym czego doznaje na co dzień przez swoje człowieczeństwo
  14. mniemam że to początek zabójcza wojna stulecia miłosna gra tysiąca spojrzeń malowanych krwią na twarzach zwykli ludzie tłoczą myślami skromne chodniki w betonowej kostce trumny zabitych szarością marzenia brak tlenu za mało azotu w tym całym składzie za dużo myśli błądzących od mózgu do sprawy niepoważne dzieci z min czytają słowa a sens ich dogłębny dla nich ukryty pod złą interpretacją
×
×
  • Dodaj nową pozycję...