Na skraju miasta,
W miedzianym blasku słońca,
Późną jesienią, wśród drzew,
Odpoczywa to umarłe wrzosowisko pod cieniutką osłoną mgły.
Tam leżą gwiazdy, porzucone i chłodne.
Wyszedłem tobie na spotkanie, piękny i miły dniu.
Nic już nie wiem, niewiele pamiętam.
To wszystko po prostu dzieje się.
Ostatnie cienie cofają się jak noże po zadaniu ran,
Zabierają ze sobą boleśnie skurczone ciało nocy.
Czasem podnoszę się z kolan, to wtedy gdy patrzysz
W słońce i mówisz, że widzisz tam mnie,
I tylko nie wiesz, czy pokochać.