Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Minea Elizejska

Użytkownicy
  • Postów

    25
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Minea Elizejska

  1. Na skraju nieba i u bram piekła stał mój zamek – ciężka jego cegła… Monumentalne zamczysko; w środku ciemno, chłodno, mglisto, ale z kilkoma dużymi komnatami, gdzie zamieszkały uczucia z emocjami… Pierwszą, największą z preferencjami salonu powierzyłam królowej miłości ogromu. Kolejną przestrzenną, co centrum miejsca później była dałam namiętności, by swój żar w ogień roznieciła. Trochę dalej wprowadziło się pożądanie, bo namiętności cudownie wpływają na nie. A na górze w zakąteczku z zielenią cicho, skromnie czuwały wiara z nadzieją. A na schodach i w holu radość bacznie stróżowała i mieszkańcom wielokrotnie szczęście dawkowała. Pilnując przy tym aby, w swej hojności nikogo nie znudzić rajem szczęśliwości. Na głównej wieży wartę objęły strach i przeczucie, co o mocy złej woli myślały w każdej minucie… Aż pewnego poranka, tuż przed samym wschodem słońca na mury zamku ruszyła kłamstwa fala gorąca. I razem z tchórzostwa powiewem naruszyły budowlę z cegieł. Z ruin mego zamku nie wyszło cało żadne z jego mieszkańców W gruzach odnalazłam tylko modlitewnik stary należał do wiary…
  2. Również wypełniłam. Życzę powodzenia, pozdrawiam. :)
  3. Tak, to tęsknota. Za czymś co było... I żal, że tak krótko trwało... Dziękuję za wszystkie komentarze. Również pozdrawiam.
  4. Tak, to podziękowania. Za iskierki błyszczące nadzieją, które szybko zdusił płomień złej woli... Również pozdrawiam i dziękuję za konentarz. :)
  5. Za wielkie serce i myśli w rozterce. Za rozbudzone nadzieje i straszne czasów dzieje. Za przesycone strachem dni marne, wieczory pełne nie mocy i noce koszmarne. Za poranki nad wyciętym skrawkiem nieba, gdzie na pustą przestrzeń patrzeć się nie da. Za największe łzy rozpaczy, których nigdy nie zobaczył. Za bezlitosne, ciężkie, brzydkie chmury, które swoja złośliwością naruszyły bezpiecznego życia mury. Za zgaszone światła przy ulicy; za to, że swoja wartę opuścili anielscy strażnicy; za, tak potwornie milczące; za donośne głosy w straszliwej ciszy ginące; za oszronione lipcowe słońce; za mroźne zimowe noce, tak bardzo gorące; za wielką tęcze bez żadnej z barw; za miliony, nie wyjaśnionych, wciąż czekających spraw.
  6. Dziękuję mu: za powiew wiatru w upalne dni; i piękne, bajeczne przy nim sny; za to, że był chociaż tak szybko znikł; i że kochał mnie tak, jak nie robił tego nikt; za to, że byłam królową balu i nic, że to całą noc nie trwało. Dziękuję: za słońce nad ranem; za arie śpiewane; za noce nie przespane, zajęte rozmyślaniem; za kolacje pięknie łączące się ze śniadaniem; za miłe dzień dobry, namiętne dobranoc; za ogrom nadziei i wzruszeń niezwykłą moc; za ciepłe, wzniosłe słowa i szepty za mądre i proste na wszystko recepty. Dziękuję: za drzewa pięknie oszronione, przy których cudowne historie były tworzone; za stuletnich staruszków, o których słuchałam w niedzielny poranek, jeszcze w łóżku; za mroźne dni, kiedy było ciepło mi.
  7. Na najwyższej, jasnej skale, której siły nie da się zwyciężyć wcale i w zaułku ciemnym życia odnajduję potężny blask uczucia. Ciągle tam, gdzie wciąż są ludzie, gdzie rzeczywistość zabija resztki złudzeń i gdzie cień historii smutnej nadaje sens walce żmudnej. Jak w dziecięcym teatrze, gdzie odcieni radości nie zliczyć da się i jak w przestrzeni raju, gdzie obłoki wesoło śpiewają. W oczach zakochanej pary, co ważniejsze od wyznania wiary są wspólne czasy wielkiej miary, które wyznacza miłości zegar, jak świat stary. I wtedy, gdy jest tak źle, że płakać się chce, a nawet obojętny wiatr nie wysuszy żadnej z łez, nie policzy ich nazw. Kiedy w szale bezlitosnej niemocy szukać zaczynam namiastka pomocy; i gdy w szarlatańskim afekcie wybieram drogę ponosząc klęskę. To wszystko jest dziełem uczucia, co buduje, niszczy, rzuca skazując jestestwa miarę raz na ocean radości, innym razem na goryczy czarę.
  8. Zgadzam się z przedmówcą. Dla mnie również Ojciec Święty był nie zwykle ważny. To człowiek z najwyższego piedestału. Swoim życiem najpiękniej wyraził, jak powinno wyglądać ludzkie jestestwo. Żył zwyczajnie i prosto, ale to życie miało majestatyczny wymiar. I bardzo przykro mi, kiedy inni tego nie rozumieją. Szczególnie, kiedy to większość z publikujących tu nazywa się twórcami. Jednak, gdy czytam, te , proszę mi wybaczyć, chamskie , wulgarne i ostentacyjne komentarze na temat polskiego papieża, nie znajduje żadnego odniesienia w stosunku do zalet, które posiada twórca. Bo przecież definicji człowiek twórczy, to ktoś rozumny, wrażliwy, empatyczny z ogromnymi pokładami świadomości. A w wypowiedziach większości nie doszukałam się niczego takiego. I jest mi w wstyd, że pisali to Polacy, w sytuacji, kiedy cały świat ( nie zależnie od wyznani, poglądów, kulturowości, czy przekonań ) oddawał i oddawać będzie należne hołdy Wojtyle. Dziwię się, że rodaków nudzą obchody rocznicowe, po śmierci Jana Pawła II, wówczas gdy były premier Francji udaje się na sam grób zmarłego, by z tej okazji rozważając potęgę Jego życia. Napisałam o rocznicy, po to by inni mogli dopisać się oddając tym samym Ojcu należną MU część. A po tym, co tu przeczytałam, nie wiem, czy interesuje mnie poezja, jeśli potencjalni poeci mają tak wąskie horyzonty myślowe...
  9. Ten Welki Człowiek zmienił oblicze naszej ziemi i całego świata. Pamiętajmy o tym i w akcie wdzięczności pielęgnujmy w sobie Jego przykazania i przesłania. Postępujmy tak, jak by tego oczekiwał i by mógł uśmiechnąć się z przestrzeni nieba. To bedzie z naszej strony najwłaściwsze podziekowanie za Jego, pełne, cierpienia życie. A dzisiaj i każdego dnia prośmy Boga o Jego szybką beatyfikację.
  10. Bardzo dziękuję za komentarze - ten z zasugerowanymi poprawkami działa na mnie konstruktywnie, za co jestem wdzięczna.
  11. Nie wymagam usunięcia, bo przecież każdy ma prawo do wygłaszania własnych poglądów. Chodzi o to by nie zapędzać się w nad interpretacji życia innych - szczególnie tych innych, których się nie zna... Pozdrawiam.
  12. "Bardzo duże uogólnienie na dodatek niezbyt prawdziwe wynikające z bardzo małego doświadczenia życiowego i niemożności obiektywnego ustosunkowania się do poruszonego zagadnienia. Pozdrowionka." Nie upoważniłam nikogo do oceniania intensywności doświadczeń i ilości lekcji w moim życiu. Podobno pozory myla i ta teza znajduje potwierdzenie w tym wypadku... Jestem przekonana, że wielkich tego świata wzruszają ludzkie losy i zupełnie nie ma znaczenia forma ich umiejscowienia. Nie ważne są ramy - kadr serialu czy strony tomiku, Istotne jest jedynie płynące przesłanie. Skoro wyklucza się wrażliwość na poezję z wrażliwością na "Na WSpólnej", to znaczy, że u autora nie na miejsca na tę pierwszą wrażliwość, bo przecież zna tematykę serialu... Ale mi to zupełnie nie przeszkadza, ja cenię empatyczność na każdej z płaszczyzn...
  13. Szczęśliwej miłości ludzkość patrzy w oczy, do niej uśmiecha się tysiące twarzy; to jej hołdują na równi pazie i władcy. Tysiące serc za nią tęskni: odliczając z żalem każde samotne tchnienie mają nadzieję, że ona się jeszcze kiedyś przydarzy. Ci wybrańcy, Ci co przyjęli na świętej audiencji miłość szczęśliwą; naiwnie się łudzą i pewnie gdzieś wierzą, że z tajemnicy świata i o mocy istnienia wszystko już wiedzą. Jak bardzo są próżni, jak zagubieni, nie świadomi życia cieni. Myślą głupawo, że jak się przy niej nauczyli zaklinać wschody słońca i budzić księżyce, że, jak przyglądać się jasnej galaktyce; to nie obce są im żadne tajemnice. Jakże bardzo są w błędzie, nie wiedzą ile życiu brakuje i niech tak zostanie - prawda gorzej smakuje
  14. Bieda jako stan statusowy jest rzeczywiście czymś niemiłym (fatalnym), czymś co nas ogranicza, buduje blokady. Ale to tylko fizycznie, bo umysłowo, mentalnie i emocjonalnie czyni nas bogatszymi. Dlaczego? W Biedzie można cieszyć sie drobiazgami i jak się okazuje są one czymś niezwykłym i niezbędnym w procesie kształtowania świata, a jednocześnie te same istotne elementy w przepychu nieubłagalnie tracą na wartości, stają się niezauważalne. Poza tym bieda uwrażliwia i zaszczepia pierwiastki pokory do zycia. A nie można być normalnym nie potrafiąc się wzruszać, ani też nie dostrzegać kruchości życia z niemożnością zaponowania nad jego każdym aspektem. Taka nieumjejętnośc czyni człowieka nie tylko nienormalnym, a co więcej ograniczonym, ułomnym.
  15. Dla mnie święta Wielkiej Nocy mają to do siebie, że są czasem, w którym łzy mieszają się ze śmiechem, smutek z radością, a chwile zadumy dzieli cienka linia za którą jest czas, szaleństw i zabawy. Dlatego z tej okazji, domyślając się, że na ścieżkach życia doświadczacie diametralnie różnych emocji, życzę Wam by każda z nich była ważną lekcją w szkole egzystencji, i by zdobyta wiedza mogła procentować i rozwijać się. A mniej poważnie tradycyjnych pisaanek i wiosennego króliczka :)
  16. W galaktyce nieba gwiazd KTOŚ zapisał wieczny czas; poskładane puzzle życia błyszczą skromnie u boku księżyca, w nim kryje się zbawienia tajemnica. Każda z rozświetlonych gwiazd ma drogę pośród wsi i miast; najmniejsza drobina, co lśni wyznacza człowiekowi jego dni i decyduje, jakie będą sny. Jednocześnie w nie jednej z komet znajduje się ludzkości domek; mieszka w nim ufność i wiara w człowieka, co marzeniom drzwi otwiera i czeka na znak pięknej brzyduli – tej od Shreka. A kiedy jakaś gwiazdka zgaśnie, w niebie robi się znacznie jaśniej; chociaż na lądzie odwrotnie jest słabnie też promień w nie jednym z miejsc, a ziemia niebu oddaje cześć.
  17. Wzruszyłam się. I to skłoniło mnie do rozmyślania nad tym, czy aby to nie są słowa spisane na bazie własnych doświadczeń, czy to jedynie wynik wnikliwych obserwacji otaczającej nas rzeczywistości...? Pozdrawiam
  18. Chwilo, co kroczysz przy mnie; mów, mów tylko do mnie: co zły los mi w ofierze przyciągnie; co przywieje – i czy to mnie nie złomie? Słońce, co łzy w swej jasności suszy, czy me cierpienie je wzruszy; czy w swej mocy kamień zmęczenia ukruszy? *** W letni wieczór zapach deszczu pozostawia mnie w tym miejscu, gdzie beznadziejności jasny anioł nadaje trochę sensu… W chwilę czarną, kolor szary Bóg wyznacza inne miary namaszczając kroplą wiaty…
  19. W strugach deszczu kocha się inaczej powoli, ostrożnie, delikatnie dotykając wszystkich miłości znaczeń, szukając szczęścia na życia mapie. Pielgrzymkowym krokiem idąc zawsze, nawet, gdy się znuży wkraczać na krętą drogę próbując omijać trudu kałuże. I choć pogoda dżdżysta tak bardzo, że trudno fason zachować i gdy smutna aura łzy z oczu wyciska, to nawet wtedy przy zamglonych oczach swą miłość trzeba pielęgnować
  20. Namaszczone gdzieś w umyśle, rozniecone przez gorącą wyobrażenia iskrę; z siłą ogromnego, gorącego płomienia narodziły się pragnienia. Wśród górskich marzeń, u stup ludzkich wrażeń; na wyżynach człowieczeństwa sztuki i w dolinach, co niedoskonałości widać luki. Gdzie tęsknota ciągle bliska, gdyż głębina bardzo śliska; w przestrzeni wszechświata, bo ogrom przytłacza. W zamkniętym świecie, w osłonie milczenia, to, co na ustach, a nie do wypowiedzenia; uśpione w zaklętym zamku, a rozmyślane bez ustanku. Targające, co chwile od nowa, pomieszkują w bezdźwięcznych słowach i choć swa wewnętrzną mocą nie dają spokoju przesiadują w ciemnym, bezdusznym pokoju. W niepojętym czasie i tym, co zrozumieć da się; na wzniesieniach ludzkiego istnienia wiecznie płonie niezłomna iskra pragnienia.
  21. W anielskim świecie. w przestrzeni nieba szukam wytchnienia, co mi go potrzeba. Pragnę złapać powiew wiatru, po omacku docieram na deski strasznego teatru biorę udział w przedziwnym spektaklu. Później błądzę po dolinach, bo tu miała czekać na mnie szczęścia odrobina, ale to jak zwykle była tylko czyjaś kpina. Poszukuję też na letniej łące, gdzie rosa lśni, a ciężar mgły przysłania moje spokojne sny. Trafiam wreszcie do czeluści piekielnych tam pełnia planów misternych zabija we mnie pierwiastek nieśmiertelny.
  22. Samotny z wyboru, bo tak chce, bo wśród wielu nijakich, banalnych kobiet gubi się . To uczucie jest niemiłe, przez nie traci wszelką siłę. Zagubiony sens istnienia, nie pozwala spać, jest źródłem Jego nieznośnego cierpienia. Jednak sam sobie ten los zbudował, gdy w szaleńczym afekcie, z przypadkowymi panienkami balował. To było głupie, nikczemne i straszne, ale robiąc to, miał nadzieję, że wówczas spokojnie zaśnie. I będzie śnił pięknie, cudownie i wzniośle… o swym Najświętszym aniele z przeszłości. Kiedy to jeszcze, ten Jego anioł, nie zniknął za gęstą niebiosów otchłanią. Bo kiedy Ona przekroczyła nieznane przestworza bramy, On zachowywał się, jak opętany. Wiódł żywot cudzo sypialniany, próbując leczyć wciąż krwawiące rany. I codziennie odkrywał tę prawdę smutną, że wczoraj nigdy nie zmieni się w jutro Choć było ich wiele, może tysiące, to żadnej włosy nie były, tak lśniące. A kiedy milczały, to cisza była głucha, tak bardzo nieznośna dla Jego ucha. A w Jej słodkim milczeniu, była słów gama cała, dla Niego tak bardzo jasna i zrozumiała. Żadna nie miała, tak pięknie donośnego głosu, bo w ich tłumie gubiły się dźwięki chaosu. W prawdzie ona nie była też idealna, jednak nawet jej wady budziły w Nim przekonanie, że jest niezaprzeczalnie genialna. Zupełnie inna, całkiem niepodobna, nieszablonowa, każdego dnia tworzyła dla Nich majestatyczne życie od nowa. I chociaż Jej już nie ma, to te wspomnienia są największym hołdem dla Jego istnienia…
  23. Jak nie umiera, człowiek żyjący w pamięci innych; tak nie odszedł Mistrz, o którym myśleć, przez wieki, będą miliony. Niosąc dumnie i w blasku chwały majestatyczne świadectwo Jego istnienia. Istnienia będącego niczym najwymowniejszy testament, na kartach którego młodzi wielu epok starannie zbudują swoje ideały; dziękując przy tym Najwyższemu i Wszystkim Świętym za najlepszy wzorzec.
  24. Na skraju nieba i u bram piekła stał mój zamek – ciężka jego cegła… Monumentalne zamczysko; w środku ciemno, chłodno, mglisto, ale z kilkoma dużymi komnatami, gdzie zamieszkały uczucia z emocjami… Pierwszą, największą z preferencjami salonu powierzyłam królowej miłości ogromu. Kolejną przestrzenną, co centrum miejsca później była dałam namiętności, by swój żar w ogień roznieciła. Trochę dalej wprowadziło się pożądanie, bo namiętności cudownie wpływają na nie. A na górze w zakąteczku z zielenią cicho, skromnie czuwały wiara z nadzieją. A na schodach i w holu radość bacznie stróżowała i mieszkańcom wielokrotnie szczęście dawkowała. Pilnując przy tym aby, w swej hojności nikogo nie znudzić rajem szczęśliwości. Na głównej wieży wartę objęły strach i przeczucie, co o mocy złej woli myślały w każdej minucie… Aż pewnego poranka, tuż przed samym wschodem słońca na mury zamku ruszyła kłamstwa fala gorąca. I razem z tchórzostwa powiewem naruszyły budowlę z cegieł. Z ruin mego zamku nie wyszło cało żadne z jego mieszkańców W gruzach odnalazłam tylko modlitewnik stary należał do wiary…
×
×
  • Dodaj nową pozycję...