Moje miasto Lipno-brudne, ze
swym parkiem rozrywki w
centrum i główną ulicą
Mickiewicza, niczym deptak
prowadzący wprost na
"stadion dziesięciolecia". W
tym mieście, kolebce kultury
polskiej, mam wielu
znajomych mi, zabieganych po
rogach ulic i bram przyjaciół,
którym nie obcy jest tutejszy
komisariat policji. Są tu i
zabytki przypominające wyraz
twarzy mieszkańców, szare i
ponure, i smok unoszący się
nad miastem, ziejący swym
spalinowym oddechem. W
moim mieście są też turyści,
którzy nocnymi uliczkami
poruszają się jak cienie,
podtrzymując się ścian,
zwiedzają ukradkiem sklepy w
obstawie swych zamroczonych
kompanów, z butelką za
pasem. Miasto, urozmaicone w
bogate społeczeństwo, zawsze
nadające mu rytm karnawału,
letniego festynu z syrenami
policji i pogotowia w tle. Nic
nadzwyczajnego, mała
mieścina w małym państwie o
alkoholowej tradycji.
(...o grzeszny rozmówco, darój mi opinie
skierowane do reszty świata, darój mi swe wyznania i błahe podejrzenia,
ja nie znam tej prawdy, którą znasz ty)