W co przyozdobię swoje ciało
na powitanie nocy
przyodzieję je w nagość i dotyk twój
Tak bym prędko
stała się niczym dla siebie
wszystkim dla ciebie
W twoim pożądaniu jest gwałt
w silnych udach nagłość
Ciało jest twoje
niczyja dusza
moje życie.
Nicość -
to nawet pyłem być nie trzeba
miotanym przez wiatr
Ja jestem -
przeklęta zdolnością myślenia
ja jestem -
prosząca Boga bez pewności
I tak zakwita życie
I idą ludzie w cztery strony
tworząc krzyż
zrodzony -
zmęczoną dobrem Boga myślą
I tak dochodzą
do krańców rozwidlonego w czworo drzewa
rzucając się ufnie w ramiona zbawienia jak w najlepszy sen
Nie wiem czy potrafię
stanąć nad przepaścią
i stać się ptakiem
Nie wiem czy potrafię
skrzydłami głaskać wiatr
Nie wiem czy potrafię
roztopić skrzydła
patrząc prosto w słońce
I nie spłonąć ze wstydu
za zdradę marzeń
i roztrwonione sny
My poeci
Obdzieramy z ram obrazy
By nagi mówił sens
Tu jestem
Bezwstydnie przywarty do ściany
Zawieszony vis-a-vis
Oczu twych podglądających
Krzyczę
Krzykiem wmawiam życie
W kolorowe ramy słów
Tu jestem
Zwierciacłem wmalowanym
W duszy twojej puls słabnący