gdy upadałam
potykajac się o konwaliowe łodygi
trawa przyjęła mnie miękko
z dozą spokoju
i chłodnej zieleni
gdy obudziłam się nad ranem
słońce nie świeciło mi w oczy
trawa pachniała rozcieńczonym spirytusem
a moje włosy leżały rozrzucone
po kątach
To podobało mi się najbardziej! Ale oczywiście całość jest naprawde fajna. Dodam sobie do ulubionych, zeby móc za jakiś czas znów go przeczytać.
Pozdrawiam
wściekł się człowiek we mnie,
a ja się zawahałam.
mogłam go wypuścić
i wyjść z nim na ulicę,
karmić – by stawał się silniejszy.
mogłam go zdusić
zapadając się coraz głębiej
tłamsić – by go zniszczyć
lecz rozkołysałam swoje ciało,
a on zasnął.
Nie lubię rozbierać wierszy na części pierwsze. To bezcelowe. Poezję pisze się tak jak się ją czuje. Tak samo dobiera się - nie rozumem a uczuciem.
W związku z tym ode mnie plus.
w drzewo suche się zamienię
w nagi kruchy posąg
korę – moje obumarłe ciało
niecierpliwy zliże czas
z wiatrem w parze idąc
złamią mi gałęzie
i zostawią bezradnością obolały pniak
a gdy z nieba złoty piorun spadnie
spłoną też korzenie
wtedy usną myśli moje
w popiół szary się zamienię
czarną północ barman wybił na kasie
kogoś obok uśpił Collins.
a ja ...?
niedopity sok pomidorowy
szklanka pełna piwa
czarny stołu blat
a na nim ...
odbija się moja twarz -
pustka w oczach
krzywy uśmiech człowieka
wyczerpanego dniem,
który właśnie trafił do niebytu.
a obok ...?
też ja -
strach na policzki mi wpełza
bo noc czarna mija
a dzień głupi jeszcze przede mną.
dziękuję za komentarze.
tylkojedno słowo co do tytułu -
ten wiersz nie ma tytułu, ale bez niego nie mogłam go zapisać więc tak po prosu wzięłam dwa pierwsze słowa. Nie lubię pisac tytułów:)
usiadł skulony
w kącie pod kaloryferem
z przemoczonymi skrzydłami
od deszczu
bezradny jakiś
jak samotne dziecko
stojące na wielkim skrzyżowaniu
przycupnął tylko na chwilę
między jednym tchnieniem życia
a drugim
to przez ten deszcz
między sekundami
chciałabym by przybył tu dla mnie
drżącymi ramionami otulił kolana
i patrzył na mnie
stałam na przeciwko
przy kredensie
w jego oczach czaiła się trwoga
pomyślałam
że przed czymś ucieka
wtedy rozkwitł usmiechem
i zniknął
została tylko kałuża kropel
spadających
z jego przemoczonych skrzydeł