Było tak w uniesieniu, płonęły oczy zapałem,
w ciemnej nocy milczeniu życie błyskało zuchwale
i wtedy mogłeś przypuszczać, żeś jest panem stworzenia
samotny, wielki, wyniosły- badałeś przedmiot istnienia
i wielkość w samotni stała, byłeś mocarzem największym
lecz potem poranek nastał, szary świt szanse zwietrzył
i nie zostało wielkości, prysły marzenia, zapały
te nocne walki z przeszłości,
te przyszłe dni wielkiej chwały
w samotnej milczącej chwili, miałeś wszystkie korony
zdobyłeś szczyt niezdobyty, byłeś na świata dachu
drżały przed tobą trony
marzeń roiłeś błękity
a wszechświat został zmierzony
twoja myśl go rozstrzygła, władając miejscem i czasem
będąc sam panem siebie, byłeś też władcą świata
lecz wszystkie marzeń podboje, mary zeszłej nocy
zabrał świt, świat sie budził, odzierając cie z mocy
i znów codzienne bóle, codzienna szarość i znój
i znów egzystencja brunatna, i znów tak daleko zdrój
i wciąż chwile zwątpienia, bezsensu i złorzeczenia
lecz kiedy nastanie znów wieczór, ten szczególny czas
noc samotna sie zacznie
gdy zbiorą sie w tobie nadzieje, upór i blask
znów będziesz rządził pragnieniem
cały świat mając u stóp
by jednak znów to nie zgasło
co sobie wymarzysz- zrób!