Oczy zbyt zmęczone by widzieć, ręce by pisać, a nogi nie potrafią chodzić. Brak snu coraz częściej daje o sobie znać. Bladość przykuła mnie do podłogi, zimny pot oblał rozgrzane ciało, dreszcz przeszedł po plecach – zemdlałam... Krótka chwila, twarda podłoga i nierówny sufit – odzyskałam przytomność. Obok był tylko kubek i wylana woda o temperaturze pokojowej. Wstałam. Rzeczywistość tak jakby obracała się wokół, widok pokoju zdominowały malutkie mroczki. Z trudem, trzymając się ściany udało mi się dotrzeć do balkonu. Za oknem ogromna, osłabiająca przestrzeń pokryta bielą i promieniami słonecznymi odbijającymi się od niej, tak naprawdę ona ma złoty kolor... Ponownie zakręciło mi się w głowie. Skrajne wyczerpanie – psychiczne, gorsze od cielesnego. Ciężko opadłam na fotel, zasnęłam pogrążona w myślach - z otwartymi oczami. Sen - ciężki, męczący, dziwny. A wszystko toczyło się w gęstej atmosferze domowego pomieszczenia...