Pierwsze liście szeleszczą soczyście,
kładąc miękkość ptak je dotyka.
Trysną kiście pęków wyraziście,
wiatr się o kamyki potyka.
Włosy splatane ze słów kłosami
plączą się w pajęczyny sieci.
Dotykamy bosymi stopami
dalekosiężnych opowieści.
Ja nawet własnych pragnień nie zgadnę.
Wiem tylko co teraz gra we mnie.
Wtedy z hukiem na ziemię spadnę,
Kiedy myśl za daleko wybiegnie.
Zdaje się: młodość sobie kradnę.
Zostańmy więc tutaj: lekkomyślnie.