Trzymam go w ręku
On dotyka moich warg
Płonie żarem gdy biorę go w usta
Połykam go w całości
Zaciągam się jego zapachem
On czule oplata me ciało
Wchodzi i wychodzi ze mnie
Głaszcze po włosach
Kołysze do snu ---
A teraz śpi
Spłonął w ogniu miłości---
I choc dzielę się Nim z innymi
To ze mną pije poranną kawę
Tylko On słucha gdy płaczę
w poobiedniej ciszy
Wtedy rani mi nadgarstki
Wyrzucam Go czasem
lecz zawsze powraca
Stworzył mglistą pętlę wokół szyi
Sycę się Nim każdego wieczora
Swoista symbioza tanca przez palce---
Samotnośc jest radością
Wieczny kochanek---
Dym z papierosa