* * *
Śpi na kocu.
Wtedy gdy jest dobrze,
wtedy gdy nie.
A potem wstaje,
przeciąga się
i chytrze zmierza
w twoją stronę.
Czasem
łasi się i zakrada
ciepło, żeby je schować,
gdzie nikt nie zabierze.
Nie zawsze spada
na cztery łapy.
Skaleczenia wylizuje
w ukryciu.
Drapie, jak pazurami
o rynnę, gdy zachodzą
jej drogę, musi iść
nie swoją.
Dziewięć żyć
to znacznie za dużo.
Teraz marnuje pierwsze.
Kolejnych siedem pozostawia
na wszystkie piętra
nieba.
A ostatnie zamienia
na nieskończoną ilość
śmierci.