" Bóg, w niebie, z prośbą,
że nie będzie miał człowiek,
przed najwyższym, Bogów cudzych.
Od kołyski, aż po grób,
przez słońce, do blasku księżyca,
po ostatnią kroplę krwi.
Jak często, w czasie drogi,
do nieba, na tym globie,
jest chęć, możliwość, modlitwa,
aby skłamać, zabić, przerazić?
Ziemię w piekło zmieniliśmy,
by w luksusie zaryć,
i z siłą Samsona,
karczmę "Rzym" wybudować.
Dobrem się rodzimy,
a kim umieramy?
Quo Vadis Homo?
Jeżeli, bezgranicznie,
bliższa Naszym sercom jest,
drogi do zatracenia, Balladyna,
bardziej podnieca,
coś bardziej przerażającego.
Komu wierzymy?
Dla kogo żyjemy?
Krwawe pokolenia,
nie wyssane z palca,
ale z mlekiem matki.
Początek, jak w raju,
przez półmetek wojen,
z końcem przerażenia.
Żywot wisielca, żywotem Nowego Mesjasza?
Kula Ziemska przemianowana,
na Kulę Śmierci!
Z Hadesu, powstało nowe oblicze,
na tronie elektrycznym,
po wyborach, pieniądz.
Berło, czaszką uwieńczone,
sługą, wiara w niebo?!
Na wzgórzach z cierpień,
najnowocześniejsza władza,
buduje posiadłość, z błota.
Kalendarz apokalipsy,
pcha świat, do przepaści,
nowa władz, skazuje sprawiedliwość,
na zapomnienie!
Samozagłada!
Niechaj zwycięży Gołębica, z tęczą!
Chwała prawdziwemu Bogu, i Boskim bohaterom! "