bardziej lub mam maciejkę
otrząśniętą z rojeń
co gorsza podlana twoją westchnienia strugą
nie trzymać się żywiciela
czubatego cytrynowym blefem
chowam w blask poświęcony przez ciebie
plenność mojego zdziecinnienia
przypuszczalnie jestem niewidoma
podsłuchałam świszcząca chwilą
blask poświęcony przez Ciebie
pozwala mi rzadko kiedy
wyjść poza marzenie
w którym ułomność moja
staje jedyna tuż przed
zawodu westchnieniem
ukończyłam wyścig kanałami
proszę bardzo każdy może konkurować
kredyt zaufania
dopłata do emocji depozyt uczucia
gabinet inżyniera
i jego stetoskop
uniwersalny kod karty pamięci
ten zaprogramowany mechanizm
przeraża mnie bardzo
obchodzi mnie srodze
znakomicie że je mamy
na której się obracasz
nie ma znaczenia
człowieku
plecami odwrócony
w bezpiecznym miejscu jesteś
pilnie
nie kontynuujesz przedstawienia
jak dobrze już nie słuchasz
wyrzutów skomlenia
bez konfrontacji nie ma uwolnienia
napięta tak się męczy
skrajnie wytrzymała
miewa chwile zwątpienia
czasem pozwolę jej odpocząć
kiedy się smuci
pławię ją w wodnym roztworze
tego
oni napisali
świetnie znakomicie doskonale
całkowicie tak jak lubisz
pozostawia
odpowiednio właściwie kompletnie
naturalnie na długo
uff nawilżoną
O Tobie tak mocno
Już mnie bolą trzewia
Rozkładają się tam motyle
Które pomarły bez otuchy
Z niedoboru Twojej bliskości
I nienawidzę już mięty
I kicham na rumianek
Ułożę się na piasku kolejnym razem