Pośród głosów cichych ze zmęczenia
Pomiędzy kamiennymi znakami dawnej bytności
Lawirując martwym szeptem prawdy wiecznej
Równym krokiem iść na koniec światów
Przy Tobie uczyć się życia prawd najwyższych
Tego jak stawać się i dobra cnót szczerych
Kochać Miłością silnejszą co dzień i wierzyć
Ufać nadzieji choć małej iskierce
Niech ludzie mówią, że nie warto,że kłamstwo
Ja u Twego boku trwać niezmiennie będę
I choćbyś daleko ode mnie przebywał
Myśleć, walczyć do ostatniej śmierci za Ciebie
Tyś moim cudem, światem odległym, Atlantydą mityczną
Marzeniem wiecznym snem przerwanym o brzesku poranka
Jawisz się w najpiekniejszych kolorach tęczy
I znikasz, giniesz tak łatwo jak ona, jesteś złudzeniem choć pięknym.