Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Elizabeta

Użytkownicy
  • Postów

    15
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Elizabeta

  1. tkanka kocha ból - może czuć prawdę życia łkając "oto trwam"
  2. nie czuję smaku nagości na tym ciele niebieskim - ziemia
  3. głaskałeś papier pędzelkiem karminowym - zakwitło serce
  4. Przekłamana poezjo rozwiązujesz mi język ognia pod palcami doginasz giętkie kręgi nosem do kartki nie widziałaś tej szklanki która spadła ze stołu mamko moja mamko wykarmiłaś mnie mlekiem którego nie chciałam i starym zwyczajem bijesz liry-j-ką po łapach zamieniam słowa w rozkosze albo kirem utlam jak lalkę Wiersz przeniesiony do działu Poezja - Forum dla początkujących poetów. MODERATOR
  5. wiersz miał być zadedykowany N, ale sądzę, że Mistrz by się nie obraził...
  6. Ile można czekać? - pomyślałem - Miała być już godzinę temu. Chodząc po mieszkaniu zastanawiałem się. Pewnie coś wypadło i zaraz będzie. Nie przychodziła. Chodząc od okna do okna powoli godziłem się z myślą, że ten wieczór będzie samotny. Puk, puk, puk - usłyszałem pukanie. Poszedłem otworzyć drzwi. Moim oczom okazał się listonosz, który wręczył mi rachunek. ”Dziękuję” - odparłem z wymuszonym uśmiechem. Zamknąłem drzwi i położyłem się na kanapie. Otworzyłem paczkę orzeszków. Byłem zły, smutny, przygnębiony. Chciało mi się płakać, krzyczeć. Miałem tyle energii, że mogłem góry przenosić a całą spaliłem na otwieraniu i wypijaniu kolejnych butelek piwa. I tak wybiła 23.00. Wstanie wskazującym na spożycie wstałem z kanapy i podążyłem w stronę łazienki. Lustro mnie znienawidziło. ”Parszywe życie” - powtarzałem pod nosem. Ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Pukanie było głośne i nerwowe. Pokonanie drogi do drzwi zajęło mi dużo więcej czasu niż normalnie. Z wściekłością na twarzy otworzyłem drzwi. Piękna. Czarne włosy opadające na ramiona z delikatnym połyskiem. Oczy, usta, ciało... po prostu piękna. To była ta na którą czekałem. ”Wejdź” - powiedziałem z lekkim drżeniem w głosie. Pomogłem zdjąć jej płaszcz. Usiedliśmy. „Jesteś gotów?” zapytała przerywając niezręczną ciszę. ”Tak” - wyjąkałem. Chwyciła mnie za rękę. Nie wiem co bardziej dreszcze czy pot, sprawiały że drżałem. Czekałem na to tak długo... Nie mogłem uwierzyć, że ten dzień właśnie nadszedł. ”Chodź” – powiedziała wstając z kanapy. Podniosłem się i poszedłem z nią. Już nic nie miało znaczenia. Rachunek, pieniądze, strach, otwarte mieszkanie. Żadnych zmartwień. Nie sen. A może sen? Bez możliwości otwarcia oczu. To była śmierć. To na nią tyle czekałem...
  7. Ona miała na imię Lo i dwanaście lat w czerwonych paznokciach. Związała się z Nim na "ha" dwa razy a cztery więcej niż Lo udeptywał zim. Kochanek szybko inaczej może... Ha szybciej stał się niż ona rozplatała warkocze. Lubił ją obejmować trzema sylabami stukać językiem o zęby trzy razy. Lo - li - to.
  8. Mam wyspę w pasie ciszy gdzie budzą mnie martwe zegarki bo mucha siadła i spadły bo zabiłam czas już dawno a zwłoki powiesiłam na ścianie. Mam schody w domu ciemności gdzie każdy stopień zna jego kroki bo tyle razy tamtędy przechodził bo nigdy nie zostawiał butów za progiem powinien był cześciej tak robić. Widzę nad dachem o-burzo-ne chmury ciężkie niby korale upadłej cyganki widzę przez okno jak siedzisz na progu diamentem wycinasz wzory w firance a na twarzy szlachetni się woda z ciebie wyparowana, pod niebem jaskółki już nic nie rozumieją otworzę drzwi i krzyknę "chodź, deszcz" nie odwrócisz się tam twoje widmo, a ty już nie żyjesz.
  9. wyjeżdżam --- pociągiem do granic świadomości tam nikt mnie nie znajdze gdzie porozmawiam z umarłą ciotką gdzie kochanek do mnie wróci albo podetnie sobie żyły gdzie zawsze jest drugie wyjście wpisuję ostatnie poprawki --- nie martw się nie odchodzę na zawsze pociągi często kursują tu i tam albo z powrotem zawsze mogę wyjść lecz dzisiaj wysiąść nie mogę
  10. juz koniec prawie kończę nawet nie pytaj - z życiem za łatwo Przestała smakowac mi kawa nie wytrzymuję nocnego czuwania. Ptaki umierają pod moim oknem - z litości. Tego tez mam dosyć. siwe włosy jakbym już umarła... zbyt słaba aby przezyć brak. Na wiele sposobów mi tłumaczyli że odszedł żebym - nie daj Panie Boże zapomniała w jakim jestem stanie. Ja juz nie pamiętam jak się kocha To bezpowrotne choć nadal się modlę by ptaki żyły w spokoju a moje włosy odzyskały kolor Wiersz przeniesiony do działu Poezja - Forum dla początkujących poetów. MODERATOR
  11. jak wątła nić w tańcu karze się wić... płynny ruch młodego wina kobieta czy dziewczna? Przypadkiem wpadła na parkiet wydarła duszę z przymałego Bolero... on spłonał ustępując piekielnym krokom Jemu duszę wydarła później. Bez litości obracała świat w kalejdoskop Krzyknęli pasja! gdy stała na parapecie płosząc szary ludek Oszołomiona w objęciach firanek które bóg kazał prać kobiecie. Nie wiecie kim jestem kim jestem nie wiecie zdjęła z włosów wstążkę przewiązała nią serce ścisneła mocno i... Puf... Rozsypała się na perłowo kryształem i srebrem wracaj do nas wołali w pustą przestrzeń Przeniesiono do "Działu P" MODERATORE
  12. Prosto w objęcia aniołów Ku gwiazdom ognistym Z szaleństwem w oczach Zajdę daleko Może nawet do boga? Ziemia mnie nie interesuje Od kiedy umarłeś Na moich rękach Więc wyruszyłam szukać Cię Właśnie tam. Rozmawialiśmy o tym, Pamiętam, Że nie łatwo będzie się oderwać Od gruntu po gzyms. Kiedy odszedłeś Nie zastanawiałam się. Zaraz później rozwarłam powieki Byłam już... bardzo daleko Nikogo w zasięgu wzroku czasem w mgławicy meteorów Słyszę jak mnie wołasz Nieposłuszna prawom ludzkim Znajdę Cię Albo spłonę W litościwych objęciach aniołów. Wiersz został przeniesiony do Forum dla początkujących poetów MODERATOR
  13. Sza... Mawiała babcia Sza... Bo przyjdzie szatan! bojaźliwym ruchem Kreśliła mi krzyżyki na czole A ja? Spoglądałam w ciemne kąty śmiałam się w oczy milionom diabłów. Aniołów było mało Sza... Deszcz dzwonił o szyby. - Babciu, czemu tak jest? otwierała starcze powieki Muszle wiedzy Sklejone snem i modlitwą. - Żebyś mogła żyć I być zwykłym człowiekiem Tęskne pięcioletnie spojrzenie Padło w stronę kątów Gdzie wtedy nie było już nic Tylko kurz i noc Tylko senny anioł stróż I monotonne Sza...
  14. Trzynaście Tyle łez wystarczy Godzin wystarczy Kotów przy śmietniku Czternastozgłoskowców Żeby stała się ziemia. Trzynastu Chińczyków to mało Ludzi to mało Czarodziejów z różdżkami Indian w wigwamie Żeby stała się ziemia. Jednak jak niewiele potrzeba Żeby było moje życie. Jeden Bóg Jeden ty Jeden dom I tak samo mało Żeby wszystko to runęło Jeden Bóg Jeden ty Jeden dom Czy teraz już widzisz I rozumiesz? Wiersz został przeniesiony do Forum dla początkujących poetów. MODERATOR
  15. Pożegnalny Tu będzie dwukropek On być tu musi ... mam taką ochotę. Trochę dużymi literami WŁAŚNIE TAK Niewidomymi oczami Spójrz na to inaczej. Elipsy nie! Zdecydowany opór. To nie ja się opieram Tylko kartka W kratkę Jak nie wypada poetom. Matematyczne szlaczki. Nie rozumiesz Bo nie jesteś chory psychicznie. Nonsensami pachnący wiersz Obłąkanym śmiechem Jak tu dziś schizofrenicznie Tego chcesz? Może kilka kropek? - kropka - kropka
×
×
  • Dodaj nową pozycję...