Urodziłam się za wcześnie
by zrozumieć ból jej powiek
i usłyszeć krzyk
którym co wieczór
balsamowała ciało
bez niego
upadało ciężej
niż wszystkie
słowa stygnące w jego ustach
ciężej
niż dni zdobione jesienią
co nieprzytomnie włóczyły nogami
kiedy świt nadchodził
a ja obracałam ją w dłoniach
dotykając wyobraźnią śladów
mogłam iść
tam gdzie ekstaza układała się
w pozycji księżycowej
ściekając po kręgosłupie
a czas wżyna się w biodra
grzebiąc doły między żebrami
mogłam iść
zanim Bóg
podniósł różaniec ze szklanych sekund
wyrywając z mojego łona jej nieśmiertelność.