Wciąż leżysz mój mały w kołysce
samotny i głodny
nikt cię do snu nie tulił, nie karmił
złotym kokonem tęsknoty osnuty
bujany emaliowym dzwiękiem
nitkami jak pępowiną sięgasz
w odległą przestrzeń
do karty dań, do jadłospisu
jesz półprodukty z papierowych tacek
ze zdobionych kwiatkami talerzyków
i nawet dania z porcelany Rosenthala
kiedyś się kończą
nie zaspokajając czułych zmysłów
blisko kołyski zakryty półmisek
pełen zapachu, smaku i dotyku
jak dowód życia
gdy podał danie, stare menu studiowałeś
na dłuższą chwilę zaciął się ze szczękiem
a teraz niedosmażonego karpia
wraz z garnkiem
odtrącasz ze wstrętem