Zdrada bardzo boli zdradzonego,
uderza mocno w serce zranione jego,
ością w gardle w poprzek niewdzięcznie staje,
mózg skołowany tępym narzędziem kraje.
Myśli poszarpane nie dają się złożyć,
głowa na poduszce nie chce się położyć.
Papieros za papierosem, butelka za butelką,
zdradzony wnet stoi pod mirabelką
ze sznurem w dłoniach trzęsących.
Znikąd nie słyszy słów kojących.
Zdanie się tylko pod sufitem kołacze:
„Na mirabelce swoje ciało sflaczę”.
Nie ma ratunku dla zdradzonej osoby,
nie istnieją gojące serce czyny i sposoby,
nie ma ludzi potrafiących naprawić
cudze błędy i radość zranionemu sprawić.
Droga bez wyjścia zbliża się nieustannie,
skołowany czuje się coraz bardziej fatalnie,
a mocna gałąź mirabelki czeka
na niezbyt ciężkie ciało człowieka.