Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Aaron

Użytkownicy
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Aaron

  1. Jeden dźwięk, jedna muzyka… Ziemia, Wracają uczucia przeszłości… co do kamienia. Jak zdołałem zrzucić głaz największy z siebie? Tego nie wiem, nie ważne… jestem w niebie. Dźwięki ciepłe, jak sople lodu duszę przebijają, Chcą się stopić – nie – one zamrażają… Same uczucia wracają do tej miejscowości, Nie mające litości – zrozumienie – jak gra w kości… Dusza walczy biegle, patrzy wielkimi oczyma, Tragedia! – wieczór i poranek… jeszcze się trzyma. Poranek… uszy słyszą głosy, Ciało już nie trzyma, wyrywa sobie włosy. Zapomnienie dna już sięgało, Lecz śmierć, jej skinienie nawet nie drgnęło… Minęło… na twarzy czuć promienie Słońca, Czuję siebie… jednak pytam bez końca. Jeden dźwięk, jedna muzyka… jedna galaktyka, Przychodzą uczucia przyszłości… zegar już nie tyka, Takie przemiany – jestem dumny z siebie… Lecz nie wiem… nie ważne… jestem w niebie. Lecz pamiętam – nic – to ważne…
  2. Gdzie myśli już są, Szczere pełne miłości, Poznania niepoznanego... Tam prawda, Nasze szczęście życiem zasłużone, Nasze złote runo - pierwsza nagroda... Wieczność.
  3. Coś się zaczyna, Coś się kończy, On się zbliża, Światy połączy. Stopę na Ziemi postawi, Rękę podniesie, Z dziećmi swymi się rozprawi, Umysły uniesie. „Nieunikniony” nasz los, Nieunikniona muzyka, Która umysły wytyka, Zasadźmy złoty kłos. Wejrzyjmy głęboko w świat, Zło oddajmy straceniu, Wejrzyjmy głęboko w kwiat, Dobro wykorzystajmy, ku przebudzeniu.
  4. Przelotny błysk światła leci, Zaraz za nim drugi, trzeci, Kolejne zdanie pleci. Przesyła przekazy od „ludzi”, Mówi do siebie, do ludzi, Czy on się tak zawsze trudzi… Wodzi szelestem po mym umyśle, Wodzi boskością, gdzie obrazem lic liście. Lic liść, do głowy zdmuchnięty wleci, A on dalej – leci, leci… Z mą głową listów sytuacji przestrzeń wzbiera, otwiera I krzyczy, krzyczy… z najdalszej oddali, Perfekcyjny, skończony, umiera…
  5. Chociaż kraju mego obcy bicz nie smaga, Chociaż żyć możemy, jak chcemy, Wolne serce mamy, iść możemy gdzie chcemy, Bo zrozumieliśmy, przezwyciężyliśmy, Nowy pomnik w życiu wznieśliśmy, Patrząc na siebie z uznaniem, I na innych, co świat ratowali z poznaniem, To jednak nasza natura, Gdzieś w bliskiej oddali po cząstce spisana nie pozwala… Nie pozwala nam żyć, myśleć o tym, By nie walczyć, uścisnąć dłonią miecz, Wyjść na pole boju, wziąć zamach wstecz, I rzucić, rzucić go w powietrze! Niech patrzą, jak leci, jak czas przecina, Niech patrzą, jak się w ziemię wbija, W Ziemię! – kraj nasz zawsze czysty! Dla hołdu najodważniejszych, zawsze ojczysty! By pochwycić następny i walczyć! Walczyć o złego zniesienie! Walczyć o lepsze istnienie.
  6. Zastanawialiście się kiedyś, kiedy to najwyżej się wznosimy, Dosięgamy duszą chmur… nieba? Wtedy, kiedy najbardziej cierpimy, do chmur… nieba się wznosimy? I prosimy… chcemy, bardzo prosimy, O wszystko, co jedną otchłanią widzimy, Jadąc na wierzchowcu życia… prosimy, I jak głupcy stoimy… czekamy.?... Ale widzimy…
  7. Kiedy myślą dobrą dzień zaczynamy, Kiedy czynnością wspaniałą dzień odkrywamy, Kiedy wszystko to się pali, Jak spalamy liście tam gdzie ciał poległych tysiące, Patrząc przez okno rzeczywistości naszej, Przez promień Słońca wschodzącego, Który przeszłością jest, o której inaczej myśleć nie umiemy, Gdzie coś targa naszym umysłem, Na wszystkie czterdzieści i cztery strony życia naszego, Życia cierpiącego, boską mocą przesiąkniętego, Które tylko całkowicie, Kiedy następny poziom istnienia zrozumiemy, Co będzie przełomem, Całkowitym wskrzesicielem będzie. Przez promień Słońca wschodzącego, Który odbija się od łzy spadającej, W ukrytym znaczeniu spływającej, Po drodze poprzednimi zaznaczonej, Nauczyć kogoś chcielibyśmy jednego, Nauczyć wszystkich chcielibyśmy wszystkiego, Bośmy milionem, I za miliony cierpimy, Pośród ludzi wzroku niemających, Zmienionych przez powszechną rzeczywistość, Przez to, co się w niej rodzi i umiera, I życie im odbiera, To się zmieni, Zmieni się, bo są na świecie ludzie, Którzy światło w sobie mają, Bo są na świecie rzeczy w niebie i na ziemi, O których nie śniło się waszym filozofom.
  8. Chciałbym się, Chciałbym się otworzyć, Tak jak motyl skrzydła otwiera, I choć to trudne, Chciałbym się otworzyć. I choć koniec jest bliski, Chciałbym to powiedzieć, Powiedzieć i poczekać, Może ktoś mnie zrozumie, Ktoś mnie usłyszy, Gdzieś w bliskiej oddali… I usłyszę odpowiedź, Która mnie uszczęśliwi, uleczy, Albo zabije… Albo okryje mnie jeszcze większym cierpieniem. Boję się tego, Ale nie tak bardzo jak cierpienia innych, Którzy nigdy o mnie nie zapomną…
×
×
  • Dodaj nową pozycję...