Drzewa-odbitki, fastryga przy deptaku 
Do zdarcia, jak asfalt. 
Niebo zwykłe, ludzie zwykli, ptaki zwykłe. 
Nie słyszę, chyba że słucham. 
A zwykle nie. 
Jem przekąski z blaszanych torebek.  Chcesz mieć przyszłość, a nie wiesz, że teraz jesteś.  
Każdy liść jest inny. 
Niżej, jak wskazówki moje 
różno-ciemne, prostopadłe rayografy cofają czas 
gdzieś do 12. Tam znikają, by wyłonić się jak słońce 
za moimi plecami. 
Mam jeszcze pomarańczę i trochę kakao w garnuszku.