Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Regina Misztela

Użytkownicy
  • Postów

    508
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez Regina Misztela

  1. "Wiatr przesuwa granicę
    - kościoły rozmnażają się w trawie jak larwy."

    Kiedy stałeś się moją religią, nie pamiętam.
    Kiedy odwróciłeś relikwie na drugą stronę,
    albo zamieniłeś na te o mniejszym znaczeniu,
    nie pamiętam. Od kilku miesięcy ukrywam się, opleciona
    palcami jakby były jedynym możliwym
    dojściem do ciebie. Zmienialiśmy swoje imiona,
    nazwy ulic przy których zamieszkamy i światy
    po każdej stronie łóżka. Oliwka ścieka z tamtych
    ścian w godzinach nocnych i zastanawia się gdzie
    są jej właściciele. Prawa strona kładzie nacisk na
    rozwój, perfekcyjne ciało w perfekcyjnym ciele.

    Lewa rozkrusza wiatr i łączy je ze swoim nałogiem,
    odpala jeden za drugim, jakby to miało
    wetrzeć się w skórę i zalegać do końca. Podobno
    zapach ma znaczenie. Mawiałeś podbierając mi
    oddech. A także : Nie chcę mieć dziewczyny,
    która wpierdala chipsy do białego wina.
    Wpatrzony w sufit jak w kant słońca

  2. 1. mam pewne pytanie, bo chyba nie zrozumiałam intencji komentarza,peelka być może została potraktowana jak "suka",co nie znaczy, że chce być tak przedstawiona. Poza tym, tak skontruowany jest świat, opisuje rzeczywistość, być może większość kobiet rzeczywiście żyje jak w bajce, nie dostrzega żadnego szowinizmu, nigdy nie została wykorzystana, a mężczyźni, których spotkała w życiu są cudownymi mężami, kochankami i ojcami. Gratuluje,ale życzę trochę więcej emapatii. Zaskakujące jest to, że kiedy mężczyzna w taki sposób prowadzi narracje, nie ma tylu tego typu komentarzy. Każdy może poczuć się tak potraktowany, tutaj muszę przyznać rację,że w końcu istnieje coś takiego jak zaufanie i jego strata, jakkolwiek nie zmienię schematów, ani powrzechnych opinii.

    2. Prozaiczność nie uznaje za błąd

    3. każdy lubi co innego, ale wolałabym, żeby były to negatywne komentarze, ale bardziej coś dla mnie mówiące, coś z czego byłabym w stanie wyciągnąć wnioski.

    Dziękuję za wszystkie opinie. Zawsze jest to jakiś punkt odniesienia to następnych tekstów.

    pozdrawiam serdecznie

    RM

  3. jezeli chodzi o mojego bloga, nie ma on chyba wplywu na to,co teraz napisalam i umiescilam. jak pan zauwazyl w ogole nie prowadze go systematycznie a wpisy sa dosyc chaotyczne i pisane niezdarnie. nie jest to moja ambicja ten model pisania.

    pozdr

  4. Należy zmienić ulice i klasztory i miasta. Moja osobista Studencka
    przestała być do dyspozycji. Wszystko zaczęło się od śmieciarzy.
    A teraz kiedy po kilku latach dostałam rachunek, za to zaglądanie
    do moich butelek i petów i śniadań nie mam wyjścia.

    Ci mężczyźni przestali być interesujący. Ich żony, których nigdy nie
    poznam bardzo brzydkie i stare. Codziennie po udanym i nieudanym
    seksie siadałam na parapecie i popijałam szampana z brudnego
    kubka. Mówiłam pewnemu panu, że było mi bardzo dobrze, a ten mnich
    spacerujący z książką po ogrodzie jest tego dowodem.

    To na pewno był znak. Rozmyślał o życiu seksualnym młodych sąsiadek.
    Albo te dzwony, kiedy mówiłeś: bardzo cię kocham. Albo : jesteś miłą,
    sympatyczną dziewczyną do rżnięcia.

    Kiedy wracałam z pięknego psa widziałam demony pełzające po bruku.
    I wiedziałam, że już nigdy nie pójdę tam na kawę o godzinie 17:00.
    Powroty stały się coraz trudniejsze, coraz wolniej otwierałam drzwi
    do mieszkania i łazienki. Ten pan, o którym wspominam mawiał:
    że cokolwiek zrobię będę winna. Bardzo mi się to podobało.

    A teraz jakaś obca kobieta zamieniła mój kubek na drogie
    kieliszki. Nie chodzi do psa i często się spowiada w mojej
    pościeli.

  5. "Obiecuję ci, że to ostatni raz jak mówię : odchodzę.
    że już nigdy nie będziesz musiała kochać się z innym,
    żeby o mnie zapomnieć."
    M.B

    Sen wypróżnił się z niepotrzebnych dialogów, scen
    odgrywanych w dziwnym świecie.
    Czasami wchodziłam tam, jakbym mogła coś zmienić,
    przesunąć kilka przedmiotów w prawo albo lewo.
    Wiedzieć : przebudzenie to też forma gry.

    Po każdym odejściu wtaczać się po mgle, stworzyć
    odpowiednią strukturę i wierzyć w jej istnienie.
    A obok ciała leży ciało i zastanawiam się ile w tym
    jest prawdy. Ustami przepychać się w przestrzeni
    i szukać zakończania : never ending story c.d.
    A później przypominać sobie wszystkie nieszczęśliwe
    wypadki na ulicy Studenckiej : rozbite szyby,
    wyłamane drzwi i pękniety parapet. Tyle razy właśnie

    próbowałeś dostać się do środka. Za każdym razem
    innej kobiety.

  6. "Na tym parapecie wieszam niebo
    - w ustach coraz więcej śliny coraz mniej słów."

    Czy ktoś się pod tym oknem kochał i czy było im
    ze sobą dobrze? Zapewne było i jeszcze kilka morderstw,
    kroki i oddech rozpaczliwie wydostawały się z tej ulicy.

    Pierwsze strony gazet milczą o największych
    tajemnicach : codziennie pod tym klasztorem
    wyrzucam śmieci z nadzieją, że nikt mnie nie zauważy.
    Codziennie wpatruję się w czarne dziury na murach
    i żadna nie zaprasza mnie do siebie. A gdyby tak zamienić

    budynki i społszyć historię. Ten pan co zbiera worki
    mógłby zostać moim kochankiem i opowiadać w łóżku:
    dym - brudne paznokcie - tęsknota : nie lubię tej pracy.

    A gdyby wejść tam i spróbować się spowiadać :
    podglądam was i nigdy nic nie widzę. Więc coraz

    częściej prowokuję, może wy zobaczycie coś
    szczególnego. Te wizje są bardzo niebezpieczne,
    skraplają się po ścianach jak oliwka, w której lubię

    pobyć sama ze soba. A jeżeli to tylko zwykły klasztor
    i ulica. Sny wyrzucają niebo na drugi koniec miasta.

  7. "A jeśli przyjdziesz do mnie ponownie
    A jeśli jednak nie. "

    Bo to jest tak, że każde rozstanie z cyklu : never again
    zawsze ma swój powrót. Jechać taksówką do domu i błądzić
    w niej jakby to wolność rozsadzała ściany i klamki i szyby.
    Pejzaże jak małe huśtawki migają w głowie, zaraz musimy
    usunąć pewne urodziny i jeszcze kilka niemiłych wydarzeń.
    Na imię jej było : nieznane: i nawet jej nie lubiłem. Mawiałeś.
    Albo że mimo to mam fajną pupę. Dziękuję. I przez ten cały

    coraz więcej detali pod skronią. Hotele mają wreszcie swoje
    nazwy, ulice domy i przecznice, a język ściera się z powietrzem.
    Ta najważniejsza scena odbija się w dłoniach albo jest tylko
    ciałem, którego nie można przyłożyć do ust.

    Ale że mimo to mam fają pupę. Dziękuję.

  8. Śniły mi się trzy apokalipsy. Za każdym razem podczas jednej nocy -
    to wszystko ujawniało swoje powołanie. A później odwracam się do ciebie

    i udaję, że moja skóra zacznie inaczej reagować na dotyk
    pościeli. Przecież ktoś zawsze musi być w tym miejscu. Zawsze
    powtarzałeś. Palce cierpną od ściskania powietrza, coraz częściej

    pojawia się ta sama matryca nocy. Motywy rozrywają ściany.
    To miasto musi zostać zniszczone. Każda kobieta nosi inne
    imię i staję się podejrzaną. Każdy mężczyzna preferuje

    wieczór. Małe zbrodnie spowalniają tempo przygotowań.
    I w tym szpitalu powinnam zacząć umierać, jeszcze nie
    wybrałam miesiąca, a ty chcesz pilnie porozmawiać.

    I jeszcze raz będę pytać : ile ich było przede mną?
    I zacznie język skomleć w środku, słońce zgasi kadr.

  9. Ten przerażający świat-
    wyspy za horyzontem
    .

    Chciałabym, żeby te historie zaczęły się w innym mieście,
    rozwijały swoje prywatne dialogi między
    nową koncepcją zabytków i ulic. Ale znowu ten Kraków
    przepływa pod skórą, wychodzimy z domów i to jest ta
    permanentna wizja : liczenie kościołów bliskich jak śmierć
    i zaspokojenie głodu. Majaczące wariatki spowiadają się przechodniom,

    liczą swoje drobne monety, może nawet przepowiadają
    z nich przyszłość, jeśli dałeś dużo możesz być przerażony
    zbyt nachalnym słowem dziękuję. A po drugiej stronie

    rynku wsiadam do obcego auta. Pewien dziadek chce
    mi pomóc i wiezie mnie na ulicę 29. Listopada.
    I mam coraz wolniejszy oddech, kiedy śnię na jawie,
    podczas tej krótkiej wycieczki, kiedy on miał córkę

    Elżbietę i ona właśnie tak samo jak ja.
    Albo tak : Lakier. Szkło. I nawet amulet podobny.
  10. Witam serdecznie
    na początku pozdrawiam wsyztskich zaangażowanych, chociaż widzę, że tutaj albo rozwiązuje się swoje prywatne sprawy, albo świadomość tego co się pisze jest mizerna, tak jakbym rzeczywiście tego nie czytała, nie analizowała, tyle, że do komentarzy wracam nawet po roku ich niedostrzegania i wtedy zaczynam się sama bardziej skupiać nad tym co sama komentuje. Nie lubię wtrącać się do tego, co ktoś myśli na temat mojego wiersza, ale już bym wolała zdanie " nie podoba mi się" niż tak marną argumentację. Po pierwsze Jimmy mamy wiele przykładów ( chociażby okres modernizmu w literaturze amerykańskiej) tego typu prozaiczności w poezji, po drugie poezja współczesna łamie coraz więcej tabu jeśli chodzi o forme i treść, a w tym co ja piszę, no nie oszukujmy się niestety nie ma nic z nowatorstwo, to wszystko już było no i cóż, jakby nie było zostało upchane jednak do worka poezji. Po drugie to zdanie mnie rozbroiło, wręcz się uśmiechnęłam z czułością nad naiwnością komentującego i jego rozczulającą postawa poety : mówiąc inaczej dla mnie za mało miejca, za mało poezji... i dlatego ta proza. no to tyle.
    pozdrawiam jimmy :j
    kazelot

    Czyli brak poezji oznacza ze to proza?:) niby logiczne, ale bezsensowne, ponieważ neguje pan w ten sposób wszystko, niestety nie studiuję polonistyki, a w każdym razie nie jestem na takim etapie, żeby panu dać chociażby krótki wykłąd z teorii literatury, na razie działam intuicyjnie, ale pan się strasznie tutaj skompromitował i powinien uściślić swoją wypowiedzieć.
    Nie każda poezja, która wprost wymienia słowa-klucze, jakieś wartości wyższe, oczywiście w ogólnym znaczeniu, w powszechym użyciu jest najbardziej znacząca i kształcąca, niekiedy surrealistyczne obrazki wiecej wnoszą niż oddziaływanie na czytelników poprzez te same utarte, trywialne i pretensjonalne schematy.

  11. A była to osobista gruźlica każdego człowieka -
    ta kobieta błądząca po rynku.

    I dodam jeszcze ze smutkiem, że podobało mi się jej szaleństwo
    i te głosy spowiadające się przechodniom. I bywały dni, kiedy
    widziałam w nich cały świat, jakby zadraśnięty pazurem czarnego
    kota, który to też był z nią i jej myślami.

    A rynek stał się ostatnio niebezpiecznym miejscem,
    gdzie ludzie od wieków tłoczą swoje problemy
    i upychają je między innych, między te Brackie i Gołębie.
    I stał się totrurą dla starych mieszkańców i żydowskich
    dzielnic. I ta kobieta jak zło zrośnięte z powietrzem

    rozpowiadała, że zbliża się koniec i uczepiła się mnie
    jakbym to była jej sprzymierzonym prorokiem albo
    apokalipsą. I bywały dni, kiedy nie widziałam w tych

    głosach żadnego z światów, koty zachłyśnięte spowiedzią
    odchodziły od koszów i zeschniętych śmieci.
    Te wizje przestawały być zabawne i rynek zaczynał
    kostnieć pod jej chodem, miasto zmniejszało powierzchnię.

    I był to już mały smok, ziejący ciszą
    przed niebem.
  12. Dzień piąty

    Od dzisiaj ta ulica stanie się naszą pieczęcią,
    pod którą rośnie nowe życie.


    To tutaj o północy zamarłam ze strachu, że to już
    ostatni raz odczuwam lęk. Przecież jeszcze nie odmówiłam
    kilku mężczyznom spędzenia ze sobą życia. Przecież
    miałam się ścigać, kto pierwszy pozbędzie się nerwicy
    i miłości. A teraz patrz na ten bruk jak pulsuje
    pod nim napięcie mięśni, jak krew miasta wpływa do
    ścieków. To już piąty dzień naszej misji, a drzewa wciąż
    martwe i świat nie czeka na mój pochówek. A przecież
    mówiłeś, że może stać się rzecz straszna : nie będę miała gdzie wrócić.
    Ludzie zapomną o swoich imionach, dzieciach i małżonkach,
    kałuże zostaną, błotnista aleja zamiast plant i nawet tam
    nie zamieszkam. W cichym archipelagu rynku i starych pamiątek.
    A przecież nigdy nie chciałam tobie wierzyć, tak piękne
    kobiety nie mogą umierać, co najwyżej być niewidzialną ikoną.
    Więc może poczekamy na decyzje, która już dawno zapadła,
    na banicję, której nie przyjmę

  13. Pejzaże źródeł w mojej osobistej mozaice są jak
    wędrówki po ciele, pęczniejące wizje oddalone
    od drzwi, które otworzyliśmy wspólnie.


    Pozwoliłeś starej Elisabeth zajrzeć do środka,
    a przecież uprzedzały ciebie demony,
    że pewne miejsca są jak zaćmy świętości,
    z pękniętą siecią dotyku, wrażliwe na chód
    palców. I zostały tam ślady koronek czułości
    na podbrzuszu. Lizzie, już jako małe
    dziecko była ciekawa, rozwijała swoje
    zdolności, nawiedzając dwa w jednym zawarte
    światy. Opowiadała o małych ludziach,
    którzy zamieszkują jej planetę : że jej dom
    to hipnoza rodziny, w którym wszyscy budują
    labirynt do nieba. A tym, którym się zwierzała
    kiwali ze zrozumieniem głowami i pamiętaj
    mówili : Że kiedyś każdy się dowie, ile w tobie
    umarło dowodów na coś większego niż wiara.
    A ty pozwoliłeś starej Elisabeth zajrzeć do środka,
    a przecież uprzedzały cię demony.

    Śpij teraz malutka w wannie po wieki,
    z dłońmi głęboko zanurzonymi na dnie.
    Jeszcze została ci druga strona wody.
  14. piękny początek, zdanie, które jest taką poezją w samym swym dźwięku,
    później troszkę na skróty ten koniec, albo to emocje, albo ja nieczuła sama nie wiem, musiałabym kilka razy przeczytać, jakkolwiek całość robie wrażenie
    serdecznie pozdrawiam

  15. czy to jest jakiś żart?
    nie było mnie tutaj pół roku, nie sądzę, żebym nagle straciła całe wyczucie smaku i estetyki, nawet ją wyostrzyłam, ale też z charakteru złagodniałam, ale dla takich tekstów nie ma litości, żeby tutaj chociaż odrobinę było, żeby tekst nierówny, żeby jakoś pomóc można, a tutaj tylko pasuje mi ad kosz. To nie jest dział dla pani

×
×
  • Dodaj nową pozycję...