Męczę się by zaspokoić swą duszę,
Niewidzialne listki serc suszę,
Zbieram me plony i dla nich ginę,
Inni wybierają odpoczynek.
Zbieram me plony zawsze opłacalne,
Jak płomienie czeluści palne,
Sam teraz, innych już nie ma,
Gdyż płyną w nich marzenia.
Szukam słów by wyrazić myśli,
Iż człowiek jak garstka wiśni,
Z zewnątrz miękki jak łza mała,
W wewnątrz piekielny jak skała.
Wszyscy usnęli, ciche wszystkie domy,
Ja nie śpię, gdyż zbieram me plony,
I gdy w końcu i mnie zmęczenie trzaśnie,
Przeliczą me plony i nikt już nie zaśnie!