Muzyka nad doliną
staje się bardziej natarczywa ,
wchodzi w dzień nieruchomymi godzinami
i rozświetla lekkobiało wyobraźnię
dla pola wszystkich zjawisk przyrodzonych chwili
jako rzeczy pojętej dzięki wejściu myśloczucia
w pracę serca .
Żyje tam nietknięty czasem nasz taniec ,
ukrywający się w oczyszczających obrazach sennych ,
niezrozumiały dla pojęć i niedoodszukania siłą woli ,
objawiający się energią dzięki zaniechaniu rozpaczliwej szamotaniny
wiecznie głodnego centrum .
Już coraz mniej słów ,
odchodzą zostawiając mnie samego ,
jakbym niewart był nawet pocieszenia .
Nie istnieje dalej i nic ,
to tylko głucho dźwięczące naczynia starców ,
do których wlali kiedyś całą witalność .
Kamienne ich wizerunki
i zbierający się pod nimi potencjał ludzki
są nieustanną trucizną dla świata .
Jest tylko muzyka nad doliną
i my ,
podążający za nią ślepo .