Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Heweliusz

Użytkownicy
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Heweliusz

  1. Wiadomej mi przyjaciółce. Kroczyć z kimś przez życie A potem nie mieć prawa… To jest rzeczą normalną jak Zakochanie się w czyjejś siostrze. Ułożyło się po myśli przeciwnej; Serce służy Bogu, nie ludziom – Kierunek zmienia się dzisiaj Przy natężeniu kolejnych słów. Jakże zatem piękna jest miłość Nimi wyrażona w celu trwania Doskonałości doświadczenia uczuć. Przyjaźń zawsze się kończy, Albo staje się miłością oblubieńczą, Albo jesteśmy już blisko a tak daleko. 7 maja 2004 roku
  2. Satyra na moje stulecie… Wierzę w pieniądze, które szczęścia nie dają I w swobodę seksualną, choć pierwszy raz ją bolało; Wierzę w politykę, która nieszczęścia przynosi I w państwo bez Boga i wartości też wierzę, Mimo iż zostałem okłamany i obrzucony błotem!!! Wierzę w świętą gospodarkę i radość jedyną: Alkohol powszechny i dzieciom dostępny Do spożycia na kaca wczorajszego pamiątkę, Ból głowy nieprzebyty, który przejdzie zapity. Wierzę w prezerwatywy święte, nieprzepuszczalne Przez moją dziewczynę podarowane w ów czas, Kiedy chyba oczu nie miała, bo co jeżeli była dziurawa? Wierzę w siebie, jedynego sprawiedliwego i prawdomównego, Który ma wiedzę i mylić się, pisząc te słowa, nie może! Wierzę w przemoc, przez wszystkie rządy popieraną, Której tylko to Biały Starzec nie rozumie! (nie wie on, co to życie!) Przeto wierzę we wszystko, w co wierzyć święte media każą… 8 maja 2004 roku
  3. Mojej duszy i tęsknocie… Można być cicho i się nie wyciszyć. Prawdziwa kontemplacja leży w duszy. Niepokój burzy skupienie – nawet wsparte o bezgłos. Krzycz w duchu i do Ducha ustami a serce miej spokojne. Nieskore do dialogu z sobą samym, bowiem to gubi. Człowiek zapędza się w zaułek swoich pomysłów na życie, Gubiąc cały zapas podświadomości skupionej na Bogu. Można być cicho i się nie wyciszyć. Siedzieć długo na brzegu, wpatrywać się w jezioro marzeń, Które nie pozwala przekroczyć istoty rzeczy o przyszłości. Stać w kółko, w tym samym miejscu i ruszać sercem W poszukiwania kolejnych słów do opisania nieopisywalnego. Zmartwychwstanie Pańskie, 11 kwietnia 2004 roku, noc po samotnym spacerze ku pamięci własnej niezdolności do ustalenia czegokolwiek o sobie samym.
  4. Aż do śmierci zmagaj się w zapasach O Prawdę, którą usłyszałeś będąc dzieckiem. Słyszałeś ją w swoich snach – snuła się w zaciszu Twojego pokoju czułego na dotyk kolejnych myśli. Wejdź w koleje losu, które czuwają w wartościach. (Planowanie często potrafi zgubić – nie ma nic wspólnego Z walką podejmowaną z dnia na dzień o świadomość.) Nie zadawaj pytań. Jeżeli poznałeś Prawdę, Nie potrzebujesz nic wiedzieć. Świadomość - - Rozum - - Serce - - Sekret Wiem wszystko, bo żyję świadomie! Nie ma rzeczy, których bym nie rozumiał. Rzeczywistość ze snu staje się jawą: Jawną projekcją Rozumu. Nigdzie się nie spieszę. Emocje nie rozumieją Prawdy – są na nią obojętne. Przechodzą tylko nie widząc tego, co istotne. Bądź wierny, myśl! Zostaw uczucia. Niech ci sprawiają przyjemność, ale wyrzeknij się ich. Niech przeminą, a ty wracaj do snów z dzieciństwa. Zmagaj się w zapasach o Prawdę (- - - - - - - - - - - - - -) 18 września 2004 roku
  5. Przyszedł dzień aby się uśmiechnąć, Zobaczyć biel śniegu i twarz słońca. Spojrzeć w twarde niebo, które Nabierze miękkiego wyrazu milionów gwiazd, Przypominających ideały, do których Musimy wracać, aby żółw przebiegł Drogę po muszelkach tego co się wydarzy, Tego co już jest, Tego co przyjdzie za szybko. luty 2003
  6. Dedykacja w sercu poety… Staję codziennie na skraju przepaści, Oczekując nocy by poczuć się lepiej. Skąpany w słonecznym świetle księżyca, Chcę się uśmiechnąć i powiedzieć, Że trawa jest zielona a słowa coś znaczą. Jeszcze nie zabił mnie żaden dzień mimo Mojego płaczu i bezsensownych łez Wylanych z tęsknoty za fikcją uśmiechu I prześlicznych oczu patrzących na świat, W którym jestem przezroczysty jak cynik W swojej beczce śmiechu. Wyszedłem w noc ludzkiego płaczu i beznadziei, W których nie ma dla mnie prawdy i określenia. Wyszedłem w noc postaci bezkształtnych. A tylko ona ma kształt tęsknoty wiatru, Przemierzającego równinę mojego dziewiczego Serca, które krzyczy za głośno by usłyszała. Wyszedłem w noc mojej drogi rozpościerającej się Bez rozwidleń i czasu na zrozumienie czegokolwiek. Wyszedłem w noc, aby pić własną krew rozpościerającego się ciemnością nieba Bez wyrazu jej pięknych oczu Ducha. Styczeń 2003 roku
  7. Żeby zdążyć przed sobą… Stanie się na końcu czasów, Że odpowiemy za wszystko; Za każdy bezuczuciowy ruch, Za dłoń, za czerwoną twarz Od złości i beznamiętne Spojrzenie na leżącego. Stanie się na końcu tego roku, Że postanowisz być lepszy, Nie odbierać sobie już więcej satysfakcji i więcej patrzeć W lustro, aby się śmiać, Boś znowu nie podołał – a Bóg znowu dał ci szansę. Stanie się na końcu miesiąca, Że będziesz chciał powrotu Czasu straconego i chwil Spędzonych nad kawą; Będziesz chciał nadrobić Stanie w kolejce, bo nie umiałeś nawet normalnie rzucać słów. Stanie się na końcu tygodnia, Że będziesz mógł odpocząć I długo mówić o swoich sukcesach, Stając w oknie swojej przyszłości, Która niekoniecznie będzie jak świt – Pełna blasku i nadziei na miłość. Stanie się na końcu dnia, Że już nic nie powiesz – Z braku siły i wsparcia ze strony Pragnień kołatających w sercu, Przebitym na wylot z tęsknoty za prawdziwym rachunkiem sumienia, bez ciągłych poprawek. Stanie się na końcu tej godziny, Że już zostanie zapisany jej wynik w bilansie twojego życia! Stanie się na końcu tej minuty, Że nie zdążysz nawet zapamiętać, Że ona była i całe życie złożone z minut Zleci ci na niezauważaniu ludzi i spraw; Nawet siebie nie zauważysz, Bo się zagapisz I sam nie będziesz wiedział na co. Stanie się na końcu czasów Wszystko to, co się działo zawsze W latach, W miesiącach, W tygodniach, W dniach, W godzinach, I topniejących minutach. 14 grudnia 2002 roku
  8. Piszę wiersz posługując się znakami, Które wyśniły poprzednie pokolenia. Stwarzam, jak stwarza Bóg – Stwórca, Nową rzeczywistość z gliny alfabetu. Przemierzam to, co nieodkryte w ludzkim Intelekcie marzeń, znaczeń oraz słów. Jak wspaniale jest pisać uczucia! Słowo po słowie, wers po wersie i dalej!!! Co jednak gdy litery nie pozwalają się dotknąć? Glina emocji i znaczeń ucieka spod rąk I ginie w otchłani nędzy poematu w krąg Zaklęty, nieprzeczytany – mknie w nieznane. Dźwięki tak lekkie, wspaniałe i barwne Zamieniają się w słowa, które ulatują W czasie rzuconym na wiatr powołania. Pieśni, Ody, Hymny, Erotyki i Przekleństwa. Życie ma zawsze formę wiersza z przecinkami. 6 października 2004 roku
×
×
  • Dodaj nową pozycję...