Żeby zdążyć przed sobą…
Stanie się na końcu czasów,
Że odpowiemy za wszystko;
Za każdy bezuczuciowy ruch,
Za dłoń, za czerwoną twarz
Od złości i beznamiętne
Spojrzenie na leżącego.
Stanie się na końcu tego roku,
Że postanowisz być lepszy,
Nie odbierać sobie już więcej
satysfakcji i więcej patrzeć
W lustro, aby się śmiać,
Boś znowu nie podołał –
a Bóg znowu dał ci szansę.
Stanie się na końcu miesiąca,
Że będziesz chciał powrotu
Czasu straconego i chwil
Spędzonych nad kawą;
Będziesz chciał nadrobić
Stanie w kolejce, bo nie umiałeś
nawet normalnie rzucać słów.
Stanie się na końcu tygodnia,
Że będziesz mógł odpocząć
I długo mówić o swoich sukcesach,
Stając w oknie swojej przyszłości,
Która niekoniecznie będzie jak świt –
Pełna blasku i nadziei na miłość.
Stanie się na końcu dnia,
Że już nic nie powiesz –
Z braku siły i wsparcia ze strony
Pragnień kołatających w sercu,
Przebitym na wylot z tęsknoty za
prawdziwym rachunkiem sumienia,
bez ciągłych poprawek.
Stanie się na końcu tej godziny,
Że już zostanie zapisany jej
wynik w bilansie twojego życia!
Stanie się na końcu tej minuty,
Że nie zdążysz nawet zapamiętać,
Że ona była i całe życie złożone z minut
Zleci ci na niezauważaniu ludzi i spraw;
Nawet siebie nie zauważysz,
Bo się zagapisz
I sam nie będziesz wiedział na co.
Stanie się na końcu czasów
Wszystko to, co się działo zawsze
W latach,
W miesiącach,
W tygodniach,
W dniach,
W godzinach,
I topniejących minutach.
14 grudnia 2002 roku