słońce rozbija ostatni promień
o szare kamienie ciasnych ulic
nad Adriatykiem ktoś pochylił most
na placu rozsypał gołębie
w cieniu okiennic ukryłam
wspomnienie jego bliskości
na każdym moście chciałam
odnaleźć ostatnie tchnienie
moja Wenecja pachnie błękitem
w mojej Wenecji ktoś znów
mnie kocha, w mojej Wenecji
wciąż czeka szczęście w butelce wina
zdaje mi sie ze autor nie do konca zna zasady pisania sonetow, jesli chodzi o strofy zgadza sie ale 2 pierwsze to opis ma byc a 2 ostatnie refleksja, i liczba sylab chyba tez jakos sie nie zgadza, zaraz policze jeszcze raz
Weź mnie
Jak tabletkę na sen
Weź mnie
Popij szampanem
Weź mnie do ust
Zobacz jak płonę
Dotknij
Subtelnie
Dotknij a ja...
Weź mnie
i już zapomnij
Wgryź się
brutalnie
w moje sumienie
Zostaw swój adres
w drodze do piekła
Milczeniem
duszy mi nie ukradniesz
Jestem banalna
Zbyt oczywista
Weź mnie mimo wszystko
śmiałam się z Twoich grzechów
zamknęłam w klatce sumienie
teraz płaczę, bo czas uciekł
z mojej puderniczki
nawet w lusterku widzę jej twarz
a świat oglądam przez palce boga
wylałam atrament na kartkę myśli
w kałamarzu ukryłam złość
policzę wszystkie gwiazdy
zabiorę śmierci płaszcz
schowam pod nim pragnienia
wbiję paznokcie w codzienność
z odrapanych ścian ułożę
kołyskę dla ciebie
zostanę kochanką wiatru
a wokół szyi owinę tęczę
Wrzuciłam sumienie do pralki
Nie pamiętam czyje usta
Zabrały ostatni oddech
Przez palce pamiętam spokój
Gdzieś na błyszczących meblach
I pastowanej podłodze
Bóg kazał mi zostać na wycieraczce
Ale tam nawet kluczy nie ma
Więc po co mam czekać na ciebie?
W szkole znów ktoś wyrzucił mnie
Za drzwi, uciekłam, gubiąc po drodze
Swoją niewinność
Może Ty ją gdzieś znajdziesz
Przecież nie będę udawać
Ona ma oczy bardziej zielone
Gwiazdy znów płoną mi w głowie
A szczęście ma smak truskawek
Zmięta pościel
Gdzieś w kącie wstyd porzucony
Powietrze kwitnie nam na różowo
Czuły dotyk spływa po skórze
Garść wspomnień rzucam za siebie
Przez okno zagląda księżyc
I szepcze swoje zaklęcia
Gorący oddech rozpala zmysły
Cisza oblepia moje ciało
A deszcz zmywa grzech
Naszego poranka
ścieram z ust ślady grzechu
odwracam twarz
by ukryć wstyd
nikt już nie wierzy w moją biel
lecz ja uparcie zasłaniam
niewinność welonem
uciekam
‘...nie cudzołóż...’
za ścianą ktoś śpiewa
(dziękuję za sugestię)