Czasami buntu ogień zapłonie
Ziemia jak wulkan zadrży niespokojnie
Bywa ze gniewu galopują konie
A w duszy werble grają jak na wojnie
I często przecież krew się w żyłach burzy
Swiat na nas działa jak płachta na byka
Dusza ludzka jak niebo się chmurzy
A serce się niczym brama zamyka
Choc ludzie wspólnie żyją obok siebie
To jednak obcy czlowiek dla człowieka
Nigdy nie będzie na ziemii jak w niebie
W kierunku piekła płynie ludzka rzeka
Ognia tylko blask i slychać brzęk stali
Swiat umrze szybciej niż Bóg planuje
Na poslugę złu ludzie się oddali
Szatan juz dla nich miejsce gotuje
Krwawa łuna nad swiatem rozpięta
Aniołów juz dawno pośród nas zabrakło
Ziemia nasza po trzykroć przeklęta
Nastała ciemność zgaslo Boskie swiatło
I ku zagładzie nieustannie brniemy
Zło niczym smoła oczy nam zaslania
Kiedy nareszcie piekło osiągniemy...?
Dążymy ku niemu od wieków zarania...!
A moze jeszcze szansa istnieje...?
Swiecie spragniony nagłej odmiany...
Po nocy ciemnej niebo blaskiem dnieje...
Czy łaską obdarzy nas Bóg zapomniany...?
A jeśli jest dla nas odwrotu droga...?
Może Bóg zejdzie ze złotego tronu...
Ludziom przeklętym Swoją rękę poda
I snem się wyda czas Armageddonu...