Justyna Kosikowska
-
Postów
31 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez Justyna Kosikowska
-
-
Polsko.
Dzieciaczku, z krwi i ciała mojego zrodzony,
gdzie podziała się twoja duma i szaleństwo?
Zapadłe w sercu tradycje wydzierasz z siebie każdego dnia
przy obiedzie.
Zapomniane już dawno zwyczaje
na nowo urzeczywistniasz bredząc,
nieśmiertelne zakurzone przed laty historie,
na oślep.
Po co te prowizoryczne olśnienia,
wykreowane życiowe problemy i gromada
umarłych, znudzonych słuchaczy? Milczeniem
ich podziw.
Zbudź się kochana. Oczy otwarte patrzeć powinny.
Ty zaś rozglądasz się bez orientacji.0 -
Rozumiem i szanuję. Dziękuję serdecznie za komentarz i krytykę.
Pozdrawiam- Justyna0 -
Dziękuję bardzo. Ciesze się, że Ci się podobał.
Justyna0 -
Na krańcu świata tańcząc bezgłośnie,
w rytm nam nieznany krople cierpienia
mgnęły spadając wzdłuż nieboskłonu
tak samobójczym końcem istnienia.
Za nimi pięknym światła przebłyskiem
biegły gorące fale przejrzyste,
i głośnym szeptem wznosiły krzyki
by pohamować emocje rwiste.
I puste drzewa poczuły uścisk,
nieśmiałe listki zadrżały z trwogi,
bijąc do ziemi pokłony sile
która nie miała, ni reki, nogi.
Nagle ten taniec w miejscu przytanął,
i dzikią ciszą powietrze spowił,
szal barw jesieni zawisł nad trawą,
którą wilgotną mgiełką ozdobił.
W środku tak pięknej ciszy zadumy,
szloch się unosił ponad ziołami,
gdzie mały żuczek klęcząc na ziemi,
płakał nad domem i nad stratami.0 -
Tak jest:) Przypatrzę się, przypatrzę. Dziękuję za wskazówki:)
0 -
Dziękuję bardzo za komentarz:)
0 -
Na krańcu świata tańcząc bezgłośnie,
w rytm nam nieznany krople cierpienia
mgnęły spadając wzdłuż nieboskłonu
tak samobójczym końcem istnienia.
Za nimi pięknym światła przebłyskiem
biegły gorące fale przejrzyste,
i głośnym szeptem wznosiły krzyki
by pohamować emocje rwiste.
I puste drzewa poczuły uścisk,
nieśmiałe listki zadrżały z trwogi,
bijąc do ziemi pokłony sile
która nie miała, ni reki, nogi.
Nagle ten taniec w miejscu przytanął,
i dzikią ciszą powietrze spowił,
szal barw jesieni zawisł nad trawą,
którą wilgotną mgiełką ozdobił.
W środku tak pięknej ciszy zadumy,
szloch się unosił ponad ziołami,
gdzie mały żuczek klęcząc na ziemi,
płakał nad domem i nad stratami.0 -
Aniele, gdzie jesteś gdy tak bardzo ciężko?
Gdzie dloń pomocna, pogoda ducha?
Gdzie dobra rada, uśmiech serdeczny?
Gdzie pocieszenie szeptem do ucha?
Aniele boski, lotny i drogi
gdzie Twoich skrzydeł lekkie schronienie?
Gdzie wiara, słowa, uścisk kojący?
Gdzie oczu bystrych krystaliczne lśnienie?
Gdzie się podziewasz Aniele marzeń,
kiedy me myśli bładzą samotnie,
kiedy się mylę własną koncepcją,
kiedy rozpływam się we mgle lotnie?
Chciałabym widzieć Cię mój Aniele.
Tęskno wyglądam Twego przybycia.
I z każdą chwilą żałuję głebiej,
że nie kochałam Ciebie za życia.0 -
Dotyk parzący zapachem śniegu,
delikatnością warg ranił zmysły,
oczy przygasłe nadzieją zabłysły
powolny oddech przystał w swym biegu.
Mgła też powstala chwiejąc się lekko,
tuląc do siebie kwiaty uschnięte,
w swojej wędrówce wiecznie zawzięte
zasnęły świerszcze, wzdychając lekko.
W ramionach ciepła poczuła dreszcz,
rosa stokrotek łebki pokryła,
klęcząc nad stawem sen płonny sniła,
gdy ją przywitał, nie on a deszcz.0 -
Witaj!
Miły w odbiorze, delikatny dla ucha i myśli..
I chyba w tym rzecz- zbytnio de refleksji nie skłania.. może warto by było.. troszke tajemnicy, niedopowiedzenia...?
Życzę powodzenia w dalszych wierszach!
Pozdrawiam.
Justyna0 -
Nadałam dziś sen.
Natchnięty twym dotykiem,
poruszony oddechem.
Popłynął przez morze,
dzielące ciebie i mnie.
Priorytetem.
W twego serca skrzynce
wylądował nienaruszony.
Za późno.
Dotarłe wspomnienia zniknęły
gdy ty czekając, zapomniałeś
że trzeba już zasnąć.0 -
W podrózy bez kresu, początku i końca
bez czasu, wymagań, oskarżeń i trosk
zrodziła się miłośc z dnia na dzień rosnąca
paląca jak ogień, pachnaca jak wosk.
Bosa w oddali biegła niewinnie
serca szelestem tknęła mą duszę,
gnała do celu jak anioł zwinnie
Słowem wyśniona stepem mych myśli.
Nocą skłoniła mnie do uczucia,
słodycz nieziemska raju bez Boga,
szeptem dotyku mnie całowała.
Ciału tak bliska. Zmysłom tak droga.
Tak, ją spotkałem nimfę nieśmiałą
miłość ogromną w ciele zaklętą,
i w pieknych oczach jej radość lśniła
gdy całowałem w ramionach zamkniętą.
I cóż mam począć kwiecie przejrzysty?
Dusznośc od Ciebie bije gorąca
twarzy bezchmurność, oczu blask czysty,
gdy na mnie zerkasz- piękna, nęcąca.
W dłoni aksamit tak drogocenny
pragnę się ubrać mgłą otoczony.
Bądź moją szatą. Skarbem mym cennym,
w splocie twej skóry pragnę ochrony.
Stała przedemną, kruche stworzenie.
Rosą usiana drżała rytmicznie.
Wtem las zaśpiewał, drzewa zagrały,
i mnie urzekła śmiejąc się ślicznie.
Choć ją wyśniłem nocną godziną,
karmiłem snami tak nierealną,
była marzeniem, była mą siłą.
Która chroniła każdą mą słabość.
Ona spotkania chciała, miłości.
Tęskno płakała srebrem łez słonych.
żyła samotnie pragnąc bliskości,
smutek gromadząc w oczach zielonych.
Palców pergamin dałem jej w dłonie
lecz odskoczyła miłość ma płocha.
I zrozumiałem, że to nie ja ją,
ale to ona bardziej mnie kocha.0 -
Dziękuję Wam wszystkim serdecznie za rady i krytykę.
Pozostaje mi.. wstydzić się owych "palcy" ^^
Dziekuję Wam jeszcze raz!0 -
Dziękuję serdecznie, wezmę do serca i postaram się naprawić.
Jedyne co moge powiedziec na swoja obronę, co do błędów- od dośc dawna nie mieszkam w Polsce, mimo to nie zamierzam przestac pracować.
Dziękuję serdecznie za poświęcony czas!
Pozdrawiam!0 -
W ciszy Twych palcy ciepło znalazłam.
Spokój zaznałam, złość odzuciłam.
Całe swe życie dałam Ci w dłonie,
całą mą duszę- Tyś jest jej schronem.
Bezpiecznie leże w ramion Twych łóżku,
kocem Twych rąk odganiam dreszcze.
Twych słów muzyką pieszcze swe uszy,
kocham Twój oddech, balsam dla duszy.
Przymknę powieki śniąc coś słodkiego,
myśląc o jutrze u Twego boku.
Czym sa rozkosze sennego świata?
Tyś snem na jawie- co nie przemija.0 -
Szmer krzyku rozdarł przyćmione słońcem niebo,
Zatrzepotały trawy, i szumem wzbiły się ptaki w powietrze.
Śpiewem zbudzona opadła lekko w senną krainę.
Spojrzenia beztroskie spod powiek zamkniętych
rzucała wokół, modląc się krzykiem.
Ciepłem spowita marzła na wietrze.
Stała tak sama, u jego boku.
W dłoni swej pustej dłoń jego skryła.
Słońce ją grzało smagając wiatrem.
Uniosła dłonie, tuląc się z zimna.
Zadrżała nagle, falą gorąca.
Śmiała się łzami, żyjąc wspomnieniem.0 -
Wielką przyszłością na życia drodze.
Małym wspomnieniem tuż po rozstaniu.
Zwinnym ślimakiem, bez jednej ręki
Szybkim oddechem po wolnym spaniu.
Twoją nadzieją, choć bezowocną.
Twoim wspomnieniem, bez zapoznania.
Szybką ripostą, bez zapowiedzi
Powolna salsą, żartem bez śmiania.
Twym dopełnieniem.0 -
Nie jestem sam.
Tysiące strudzonych za mymi plecami
Setki umarłych przed oczami noszę.
Oni mną- ja nimi.
Jednością nienawiść.
Kłótnią nadzieja.
Potegą silny
wymagam nie dając.
Oczekuję odbierajac szansę spełnienia.
Niepodważalnością zachłysniety,
steruje. Nie zwarzam na trudy,
zwątpienie buduje.
Śmiałością zwabiony
poświecam swe serce
wsadzone do ciał waszych.
Kieruję, prowadzę-
I choc klęska mnie boli
tylko zwycięstwo z wami współdzielę.
Choć niesmiertelny,
szukam ucieczki
dajac wam szanse odejsc w pokoju.
Lecz gdy wam serce zabic rozkarze
ja się odezwe, nakazem Boga.
Wykrzykne: przestać, opuscic miecze!
I choc wy wojskiem- ja armią waszą.
Nie do pobicia duchem zwycięstwa.
Więc usłuchacie, ja waszą siłą-
I moje serce w ciałach wam bije.0 -
Przyodziana smutkiem,
ubrana w nagą prawdę,
zachłyśnięta kłamstwem
i obdarta ze wzruszenia-
stapam krok za krokiem
po życia rozgrzanym cemencie.
Stopy umorusane twoimi słowami
zatapiają się we wrząca breję-
toną nieliczne, sensowne wypowiedzi
a wyznania nic nie znaczące
duszą się swym własnym znaczeniem-
niewierne, niespełnione.
Zastyga ma niechęć
jak i ta gorąc nieziemska- spowijając
całą mnie. Całe wnetrze. Całą duszę.
I iść już mi ciężej, gdy życie twardnieje
zamykając w swych sidłach
me stopy co brudy Twych myśli nosiły.0 -
Przyjaciółko.
To on jest Twoim lekiem,
pomoca która nadchodzi
zawsze gdy jej mocno potrzebujesz....
A ja...
Ja jestem tylko nałogiem.
Nałogiem który nie pozwala Ci o sobie zapomnieć
i zna Cię na wylot, mimo iz czasami nie potrafi przynieść ratunku...0 -
Przyjaciółko.
To on jest Twoim lekiem,
pomoca która nadchodzi
zawsze gdy jej mocno potrzebujesz....
A ja...
Ja jestem tylko nałogiem.
Nałogiem który nie pozwala Ci o sobie zapomnieć
i zna Cię na wylot, mimo iz czasami nie potrafi przynieść ratunku...0 -
Przyjaciółko.
To on jest Twoim lekiem,
pomoca która nadchodzi
zawsze gdy jej mocno potrzebujesz.
A ja?
Jestem tylko nałogiem.
Nałogiem który nie pozwala Ci o sobie zapomnieć
i zna Cię na wylot, mimo iz czasami nie potrafi przynieść ratunku.0 -
CytatPorozmawiam z tobą szczerze, otwarcie
drzwi na oścież
Porozmawiam z tobą otwarcie i czysto
kryształy lodu
Zapłoniesz do żywego
w oczach dwie latarnie
Porozmawiam z tobą milczeniem
ostrze noża
błysk na policzku i kropla
po wszystkim będzie tak dobrze
cicha, bolesna piszczota
jak za pierwszym razem
zamkniesz oczy zielone
ja zamknę te drzwi na klucz
A teraz już cicho.....ciii
nie mów nic.
Interesujące.. Podoba mi się.
Pozdrawiam.0 -
Wybacz, mnie nie zachwyciło.
Pozdrawiam!!0
Galopem
w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Opublikowano
Książe przejrzystych wiatrów i woni,
Panie ulotnej chwili wolności,
ptaku kanionem duszy lecącym
czemuś samotny wśród
innych koni?
Nogi swe zginasz, bólu nieświadom,
pedzisz goniony jarzmem cierpienia,
płytkim oddechem zwalczasz obawy
gnając ku słońcu. Rżąc
hen ku stadom.
Zaśnij już duchu, śpij już łagodnie.
Oczy błyszczące ukryj bezpiecznie.
Niechaj nie dotknie. Niechaj nie złapie.
Od śmierci umkniesz,
choćby we śnie.
Pędź już nieznana siło natury,
chrapami smagaj zimne powietrze.
Galopem naprzód poza granice!
Gdzie tylko głupiec
tęskni za życiem.