Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Justyna Kosikowska

Użytkownicy
  • Postów

    31
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez Justyna Kosikowska

  1. Książe przejrzystych wiatrów i woni,
    Panie ulotnej chwili wolności,
    ptaku kanionem duszy lecącym
    czemuś samotny wśród
    innych koni?

    Nogi swe zginasz, bólu nieświadom,
    pedzisz goniony jarzmem cierpienia,
    płytkim oddechem zwalczasz obawy
    gnając ku słońcu. Rżąc
    hen ku stadom.

    Zaśnij już duchu, śpij już łagodnie.
    Oczy błyszczące ukryj bezpiecznie.
    Niechaj nie dotknie. Niechaj nie złapie.
    Od śmierci umkniesz,
    choćby we śnie.

    Pędź już nieznana siło natury,
    chrapami smagaj zimne powietrze.
    Galopem naprzód poza granice!
    Gdzie tylko głupiec
    tęskni za życiem.

  2. Polsko.
    Dzieciaczku, z krwi i ciała mojego zrodzony,
    gdzie podziała się twoja duma i szaleństwo?
    Zapadłe w sercu tradycje wydzierasz z siebie każdego dnia
    przy obiedzie.
    Zapomniane już dawno zwyczaje
    na nowo urzeczywistniasz bredząc,
    nieśmiertelne zakurzone przed laty historie,
    na oślep.
    Po co te prowizoryczne olśnienia,
    wykreowane życiowe problemy i gromada
    umarłych, znudzonych słuchaczy? Milczeniem
    ich podziw.
    Zbudź się kochana. Oczy otwarte patrzeć powinny.
    Ty zaś rozglądasz się bez orientacji.

  3. Na krańcu świata tańcząc bezgłośnie,
    w rytm nam nieznany krople cierpienia
    mgnęły spadając wzdłuż nieboskłonu
    tak samobójczym końcem istnienia.

    Za nimi pięknym światła przebłyskiem
    biegły gorące fale przejrzyste,
    i głośnym szeptem wznosiły krzyki
    by pohamować emocje rwiste.

    I puste drzewa poczuły uścisk,
    nieśmiałe listki zadrżały z trwogi,
    bijąc do ziemi pokłony sile
    która nie miała, ni reki, nogi.

    Nagle ten taniec w miejscu przytanął,
    i dzikią ciszą powietrze spowił,
    szal barw jesieni zawisł nad trawą,
    którą wilgotną mgiełką ozdobił.

    W środku tak pięknej ciszy zadumy,
    szloch się unosił ponad ziołami,
    gdzie mały żuczek klęcząc na ziemi,
    płakał nad domem i nad stratami.

  4. Na krańcu świata tańcząc bezgłośnie,
    w rytm nam nieznany krople cierpienia
    mgnęły spadając wzdłuż nieboskłonu
    tak samobójczym końcem istnienia.

    Za nimi pięknym światła przebłyskiem
    biegły gorące fale przejrzyste,
    i głośnym szeptem wznosiły krzyki
    by pohamować emocje rwiste.

    I puste drzewa poczuły uścisk,
    nieśmiałe listki zadrżały z trwogi,
    bijąc do ziemi pokłony sile
    która nie miała, ni reki, nogi.

    Nagle ten taniec w miejscu przytanął,
    i dzikią ciszą powietrze spowił,
    szal barw jesieni zawisł nad trawą,
    którą wilgotną mgiełką ozdobił.

    W środku tak pięknej ciszy zadumy,
    szloch się unosił ponad ziołami,
    gdzie mały żuczek klęcząc na ziemi,
    płakał nad domem i nad stratami.

  5. Aniele, gdzie jesteś gdy tak bardzo ciężko?
    Gdzie dloń pomocna, pogoda ducha?
    Gdzie dobra rada, uśmiech serdeczny?
    Gdzie pocieszenie szeptem do ucha?

    Aniele boski, lotny i drogi
    gdzie Twoich skrzydeł lekkie schronienie?
    Gdzie wiara, słowa, uścisk kojący?
    Gdzie oczu bystrych krystaliczne lśnienie?

    Gdzie się podziewasz Aniele marzeń,
    kiedy me myśli bładzą samotnie,
    kiedy się mylę własną koncepcją,
    kiedy rozpływam się we mgle lotnie?

    Chciałabym widzieć Cię mój Aniele.
    Tęskno wyglądam Twego przybycia.
    I z każdą chwilą żałuję głebiej,
    że nie kochałam Ciebie za życia.

  6. Dotyk parzący zapachem śniegu,
    delikatnością warg ranił zmysły,
    oczy przygasłe nadzieją zabłysły
    powolny oddech przystał w swym biegu.

    Mgła też powstala chwiejąc się lekko,
    tuląc do siebie kwiaty uschnięte,
    w swojej wędrówce wiecznie zawzięte
    zasnęły świerszcze, wzdychając lekko.

    W ramionach ciepła poczuła dreszcz,
    rosa stokrotek łebki pokryła,
    klęcząc nad stawem sen płonny sniła,
    gdy ją przywitał, nie on a deszcz.

  7. W podrózy bez kresu, początku i końca
    bez czasu, wymagań, oskarżeń i trosk
    zrodziła się miłośc z dnia na dzień rosnąca
    paląca jak ogień, pachnaca jak wosk.

    Bosa w oddali biegła niewinnie
    serca szelestem tknęła mą duszę,
    gnała do celu jak anioł zwinnie
    Słowem wyśniona stepem mych myśli.

    Nocą skłoniła mnie do uczucia,
    słodycz nieziemska raju bez Boga,
    szeptem dotyku mnie całowała.
    Ciału tak bliska. Zmysłom tak droga.

    Tak, ją spotkałem nimfę nieśmiałą
    miłość ogromną w ciele zaklętą,
    i w pieknych oczach jej radość lśniła
    gdy całowałem w ramionach zamkniętą.

    I cóż mam począć kwiecie przejrzysty?
    Dusznośc od Ciebie bije gorąca
    twarzy bezchmurność, oczu blask czysty,
    gdy na mnie zerkasz- piękna, nęcąca.

    W dłoni aksamit tak drogocenny
    pragnę się ubrać mgłą otoczony.
    Bądź moją szatą. Skarbem mym cennym,
    w splocie twej skóry pragnę ochrony.

    Stała przedemną, kruche stworzenie.
    Rosą usiana drżała rytmicznie.
    Wtem las zaśpiewał, drzewa zagrały,
    i mnie urzekła śmiejąc się ślicznie.

    Choć ją wyśniłem nocną godziną,
    karmiłem snami tak nierealną,
    była marzeniem, była mą siłą.
    Która chroniła każdą mą słabość.

    Ona spotkania chciała, miłości.
    Tęskno płakała srebrem łez słonych.
    żyła samotnie pragnąc bliskości,
    smutek gromadząc w oczach zielonych.

    Palców pergamin dałem jej w dłonie
    lecz odskoczyła miłość ma płocha.
    I zrozumiałem, że to nie ja ją,
    ale to ona bardziej mnie kocha.

  8. W ciszy Twych palcy ciepło znalazłam.
    Spokój zaznałam, złość odzuciłam.
    Całe swe życie dałam Ci w dłonie,
    całą mą duszę- Tyś jest jej schronem.

    Bezpiecznie leże w ramion Twych łóżku,
    kocem Twych rąk odganiam dreszcze.
    Twych słów muzyką pieszcze swe uszy,
    kocham Twój oddech, balsam dla duszy.

    Przymknę powieki śniąc coś słodkiego,
    myśląc o jutrze u Twego boku.
    Czym sa rozkosze sennego świata?
    Tyś snem na jawie- co nie przemija.

  9. Szmer krzyku rozdarł przyćmione słońcem niebo,
    Zatrzepotały trawy, i szumem wzbiły się ptaki w powietrze.
    Śpiewem zbudzona opadła lekko w senną krainę.

    Spojrzenia beztroskie spod powiek zamkniętych
    rzucała wokół, modląc się krzykiem.
    Ciepłem spowita marzła na wietrze.

    Stała tak sama, u jego boku.
    W dłoni swej pustej dłoń jego skryła.
    Słońce ją grzało smagając wiatrem.

    Uniosła dłonie, tuląc się z zimna.
    Zadrżała nagle, falą gorąca.
    Śmiała się łzami, żyjąc wspomnieniem.

  10. Nie jestem sam.
    Tysiące strudzonych za mymi plecami
    Setki umarłych przed oczami noszę.
    Oni mną- ja nimi.
    Jednością nienawiść.
    Kłótnią nadzieja.
    Potegą silny
    wymagam nie dając.
    Oczekuję odbierajac szansę spełnienia.
    Niepodważalnością zachłysniety,
    steruje. Nie zwarzam na trudy,
    zwątpienie buduje.
    Śmiałością zwabiony
    poświecam swe serce
    wsadzone do ciał waszych.
    Kieruję, prowadzę-
    I choc klęska mnie boli
    tylko zwycięstwo z wami współdzielę.
    Choć niesmiertelny,
    szukam ucieczki
    dajac wam szanse odejsc w pokoju.
    Lecz gdy wam serce zabic rozkarze
    ja się odezwe, nakazem Boga.
    Wykrzykne: przestać, opuscic miecze!
    I choc wy wojskiem- ja armią waszą.
    Nie do pobicia duchem zwycięstwa.
    Więc usłuchacie, ja waszą siłą-
    I moje serce w ciałach wam bije.

  11. Przyodziana smutkiem,
    ubrana w nagą prawdę,
    zachłyśnięta kłamstwem
    i obdarta ze wzruszenia-
    stapam krok za krokiem
    po życia rozgrzanym cemencie.

    Stopy umorusane twoimi słowami
    zatapiają się we wrząca breję-
    toną nieliczne, sensowne wypowiedzi
    a wyznania nic nie znaczące
    duszą się swym własnym znaczeniem-
    niewierne, niespełnione.

    Zastyga ma niechęć
    jak i ta gorąc nieziemska- spowijając
    całą mnie. Całe wnetrze. Całą duszę.
    I iść już mi ciężej, gdy życie twardnieje
    zamykając w swych sidłach
    me stopy co brudy Twych myśli nosiły.

  12. Cytat
    Porozmawiam z tobą szczerze, otwarcie
    drzwi na oścież
    Porozmawiam z tobą otwarcie i czysto
    kryształy lodu
    Zapłoniesz do żywego
    w oczach dwie latarnie
    Porozmawiam z tobą milczeniem
    ostrze noża
    błysk na policzku i kropla
    po wszystkim będzie tak dobrze
    cicha, bolesna piszczota
    jak za pierwszym razem
    zamkniesz oczy zielone
    ja zamknę te drzwi na klucz
    A teraz już cicho.....ciii
    nie mów nic.


    Interesujące.. Podoba mi się.
    Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...